-Ależ oczywiście. Mogę przygarnąć twojego kociaka-powiedziała siedemdziesięcioletnia kobieta która mieszkała kamienicę dalej. Była bardzo wyrozumiałą staruszką która ma już pięć kotów i bardzo o nie dba. Dom jest czysty,a zwierzaki mają co jeść.
-Dziękuje. I przepraszam, ale...sytuacja mnie do tego zmusiłam-mówiłam ze łzami w oczach.
-Rozumiem. Ja wszystko rozumiem skarbie. Możesz go odwiedzać.
-Dziękuje-ostatni raz go przytuliłam, a Simon zlizał łzy z mojego policzka. Machał ogonem, a ja wieziałam, że był nerwowy.
Rozumieliśmy się bez słów.
-Będe za tobą tęsknić smyku. Bądź grzeczny. Odwiedze cię niedługo. I nie myśl o mnie źle. Tu ci będzie dużo lepiej niż u mnie. Kocham cie Simon-wyłkałam i oddałam zwierzaka staruszce. Kot zaczął syczeć, ale pani Granda (Bo tak się nazywała) nie przejęła się tym.-Idź dziecko, ja się nim dobrze zajmę-uśmiechnęła się. Popatrzyłam jeszcze raz w cudowne, błyszczące oczy mojego przyjaciela i odeszłam.
Jestem suką. Zostawiłam swojego kota bo praca była ważniejsza. Nie wybaczę sobie tego. Ale z drugiej strony Simon będzie tam miał dużo lepiej. Większe mieszkanie i dużo kocich przyjaciół.
Starłam łzy z policzka i ciągnąc walizke zaczęłam rozglądać się za jakimś tanim hotelem. Musiałam przespać się do jutra.
***Rano oczywiście zostawiłam na recepcji klucz i wyszłam. Pokój był stary, a łóżko niewygodne, ale zawsze coś. Nadal nie mogę się przyzwyczaić do braku Simona. Co teraz robi? Może tęskni? Albo się zaklimatyzował?
-Jesteś zwykłą suką Daphne-mówiłam sama do siebie wycierając kolejne łzy. Wstąpiłam do kawiarni na zwykłą kawę, aby się pobudzić. Miałam jeszcze dużo czasu do rozmowy ze Smithami, dlatego długo piłam kawę, a potem byłam jeszcze w parku i tak kręciłam się aż do wyznaczonej godziny.
Odnalazłam jakimś cudem adres. Nie byłą to willa jak w tych wszystkich ksiązkach i filmach tylko duży jednorodzinny biały dom. Miał wypielęgnowany, duży ogród gdzie stał średniej wielkości basen. Piękny. Zadzwoniłam domofonem, a po chwili brama się otworzyła. Ciągnąc za sobą walizke poszłam pod drzwi gdzie otworzyła mi wysoka, szczupła, elegancka kobieta. Miała jasne blond włosy zaczesane w wysokiego, eleganckiego kucyka, mocny makijaż i cholernie drogą, czerwoną sukienke razem ze szpilkami.
-Zapraszam do salonu-odparła i dumnie poszła przez duży hol, aż weszliśmy do dużego, białego salonu. Tylko jedna ściana na której stała plazma była zrobiona z czerwonej cegły.
-Alice Smith-przedstawiła się.
-Gorge Smith-odparł przystojny mężczyzna ubrany w koszulę i eleganckie spodnie.
-Miło mi. Jestem Daphne Thomson.
-Wiemy-bąknęła kobieta.-więc dlaczego tutaj postanowiłaś pracować?
-Straciłam pracę i tak na prawdę nie miałam się gdzie podziać i bardzo zależało mi na jakiejś dobrej pracy.
-Masz jakieś doświadczenie związane z tą pracą?-no to jestem w dupie.
-Em..tak. Kiedyś pracowałam jako sprzątaczka.
-A dlaczego już nie pracujesz?-spytał mężczyzna który był bardziej przyjacielski niż kobieta.
-Cóż...wyprowadzili się, a ja później pracowałam jako kucharka czy kelnerka.
-Czyli znasz się na gotowaniu?
-Um..tak. Potrafię gotować i sprzątać.
-Przypomnij. Ile masz lat?-spytałą kobieta.
-Dwadzieścia jeden.
-Nie za młoda?-zwróciła się do męża.
-Jeżeli potrafi sprzątać i gotować to dla mnie idealna. Po drugie nie znajdziemy już innej gosposi, a zależy nam na czasie.
Kobieta znowu na mnie spojrzała spod wachlarza, długich, czarnych rzęs.
-Dobrze. Zatrudniamy panią.
-Na prawdę?!
-Prosze się nie ekscytować. Jeżeli zrobi coś pani źle będzie pani zwolniona.
-T...tak. Rozumiem.
-Gorge. Możesz pokazać Daphne pokój i oprowadzić ją po domu? Ja mam trochę papierkowej roboty.
-Oczywiście. Zapraszam-mężczyzna wstał, a ja nieśmiało poszłam za nim po białych, świecących schodach. Otworzył mi drzwi, a ja weszłam do środka. Pokój był śliczny. Białe ściany i podświetlana podłoga. Telewizor na ścianie i łózko z czarnymi poduszkami i kołdrą.
-To twój pokój-powiedział po chwilę mężczyzna.
-Jest śliczny. Dziękuje.
-Tak jak obiecaliśmy oferujemy nocleg i wyżywienie, więc jeżeli będzie się pani dobrze sprawować to zobaczymy co dalej.
Pokiwałam energicznie głową i uśmiechnęłam się lekko, a mężczyzna poszedł dalej. Pokazywał mi kolejno drzwi;dwie łazienki na górze, drugi pokój gościnny i pokój zabaw.
-A za tymi drzwiami co jest?-spytałam widząc, że mężczyzna je ominął.
-Te ignoruj. Nie wolno ci tam wchodzić-warknął, a ja posłusznie pokiwałam głową i pobiegłam za nim dalej. Pokazał mi też dużą kuchnie i trzecią łazienkę na dole. Oprowadził mnie też po ogrodzie i zapoznał z psami które tam się bawiły. Trzy, miniaturowe pudelki. Serio? Myślałam, że w tak wielkim domu będą przynajmniej labradory, a nie pudelki. Ale cóż...skoro takie psy lubią...
-To chyba tyle-rzucił gdy skończyliśmy zwiedzanie.
-Dobrze. Kiedy mogę zacząć?
-Najlepiej teraz-z salonu na swoich cholernie wysokich szpilach wyszła pani Alice.-i pamiętaj...jeżeli coś ukradnie to odpowiedzialność ponosisz ty, rozumiesz? Znam takie jak ty. Tylko czekają na okazję.
-Alice-zwrócił jej uwagę mąż, ale ta go zignorowała.
-Rozumiem. Nie zamierzam nic kraść-odparłam szczerze.
-Mam nadzieje-warknęła.-a teraz zajmij się domem. My musimy pracować.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...