Powinnam była wiedzieć, że to właśnie tego dnia wszystko się zawali. Wszystko na to wskazywało. Najpierw wstałam za późno, potem poparzyłam się robiąc Rupertowi poranną kawę, a koszula, którą prasowałam poprzedniego dnia, w niezrozumiały sposób zmięła się przez noc.
Przynajmniej Rupert był w lepszym niż zazwyczaj humorze. Poprzedniego dnia nie pił tak ostro jak zwykle, więc i męczący go codziennie ból głowy nie dawał się aż tak we znaki. Kiedy wszedł do kuchni, gdzie stałam w kącie ze spuszczoną głową, czekając na polecenie, mruknął w moim kierunku jakieś niezrozumiałe powitanie. Nigdy nie odzywał się do mnie z rana i nigdy też nie chciał nic ode mnie słyszeć. Podobno sam mój głos przyprawiał go o mdłości. Zaskoczona podniosłam głowę i odkryłam, że on intensywnie mi się przygląda.
- Umyj się dziś - polecił sucho, marszcząc nos.
Spuściłam ponownie głowę, żeby ukryć błysk radości w oczach. Nie pamiętam, kiedy ostatnio wolno mi było skorzystać z prysznica.
- I posprzątaj mieszkanie, będę miał gości.
Na chwilę zapadło milczenie, które przedłużało się nieznośnie. Kiedy odważyłam się znów rozejrzeć po pomieszczeniu, poczułam bolesne uderzenie w bok głowy. Żelazna dłoń zacisnęła się na mojej szyi, przyciągając moją twarz niebezpiecznie blisko twarzy mężczyzny.
- Czy ty mnie w ogóle słyszałaś? - wysyczał, a kiedy słabo skinęłam głową, puścił mnie, pozwalając, żebym upadła bezwładnie na kafelki i splunął na moją skuloną postać.
Przeczekałam jeszcze chwilę, żeby dać mu czas na zebranie się i wyjście. Dopiero kiedy usłyszałam trzask drzwi i zanuciłam pod nosem melodyjkę, którą tworzył pisk miliona zabezpieczeń, powlokłam się do łazienki. Jeśli kiedykolwiek myślałam o ucieczce z tego piekła, to fatum dawno wybiło mi to z głowy. To mieszkanie było strzeżone lepiej niż Biały Dom, nie mówiąc już o tym, że Rupert schował gdzieś wszystkie moje dokumenty i pieniądze. Byłam skazana na życie w tym bagnie aż do śmierci. Na początku czułam się jak więzień - świat oglądałam zza okna sypialni, nigdzie nie wychodziłam, nie mogłam wrócić do aktorstwa ani nawet do sprzedawania ciastek w podrzędnej cukierni. Potem przestałam czuć cokolwiek poza bólem. Moje ambicje ograniczyły się do przeżycia kolejnego dnia, godziny, minuty, uderzenia. Czasami, w czasie mrocznych, bezsennych nocy, do mojej głowy napływały myśli, uczucia, wspomnienia, wszystkie ściśle związane z pewnym blond chłopcem. Sprawiały mi gorsze katusze, niż najgorsze bicie, czasami traciłam przytomność od nadmiaru żalu. Bałam się, że w końcu pęknie mi serce, ale najwyraźniej to byłby zbyt szybki dla mnie koniec. Miałam trwać i cierpieć, i pozwolić odejść wszystkiemu, co kiedykolwiek kochałam.
Obserwowałam, jak czarna od brudu woda ucieka odpływem z prysznica. Kiedy doszorowałam ciało, odkryłam, jak bardzo schudłam; blada skóra ledwo powlekała wystające do tego stopnia kości, że bałam się, że pęknie i skurczy się jak przekłuty balonik. Nie udało mi się uratować włosów. Ogoliłam je na zero, trochę płacząc nad stratą. Kiedy patrzyłam na leżące na podłodze skołtunione, matowe kosmyki i przypomniałam sobie czekoladowe oczy i cichy głos: "masz naprawdę piękne włosy". Nie byłam w stanie powstrzymać potoku łez.
Na koniec przyjrzałam się moim łachmanom. Równie dobrze mogłabym chodzić nago. Więcej w nich było dziur niż materiału. Z westchnieniem wyrzuciłam je do kosza. Ostatecznie mogłam przecież wyciągnąć z szafy Ruperta jakieś stare szmatki.
Ogarnąwszy siebie, zabrałam się za sprzątanie mieszkania. Mimo chwilowego załamania nerwowego, prysznic dał mi zastrzyk pozytywnej (na tyle, na ile w mojej sytuacji cokolwiek może być pozytywne) energii i skończyłam szybciej niż zazwyczaj. Siedziałam właśnie w kuchni, skubiąc skąpą rację żywnościową, która mi przysługiwała, kiedy usłyszałam jak drzwi otwierając się i już miałam biec do hallu, czekać na rozkazy, ale usłyszałam, że do apartamentu zamiast jednej, wchodzą dwie osoby. Odkąd wróciłam, nie widziałam tu ani jednego gościa! W dodatku sądząc po stukaniu szpilką o parkiet, ten gość to kobieta!
YOU ARE READING
Lies behind the script || Thomas Sangster
FanfictionWreszcie wyrwałam się na wolność. Nie mogłam zmarnować tej szansy, bo następnej już nie dostanę. Musiałam zmusić się do wysiłku, choćby to miał być ostatni wysiłek w życiu. Musiałam wyrównać rachunki. Odkupić winy. Wyprostować niedopowiedzenia i wyj...