" Ona powinna wyjechać w ciepłe kraje..."

1.1K 72 12
                                    

Jest 18:00, czyli mam jeszcze dwie godziny do wyjścia. Mogę dzisiaj zaszaleć, bo Ashley zadecydowała, że przenocuję u niej z tego powodu, iż ona mieszka w miarę blisko klubu, gdzie odbędzie się dyskoteka. Co prawda Shawn zaproponował mi podwózkę, ale boję się, że zanim dojedziemy do domu, on i Caroline zaczną się pieprzyć w samochodzie, więc wolę nie ryzykować.

Ubieram się w czarną, rozkloszowaną u dołu, sukienkę bez ramiączek, przy okazji przeglądając się w lustrze. Zakładam do tego czerwone szpilki na platformie, a później prostuję włosy. Na twarz nakładam trochę mocniejszy makijaż niż zazwyczaj, a usta przeciągam również czerwoną szminką.

Ponownie spoglądam w lustro i osobiście stwierdzam, że wyglądam tak trochę...

Ździrowato?

Tak.

Wychodząc z pokoju narzucam jeszcze na siebie skórzaną kurteczkę, a w małą kopertówkę wkładam telefon i pieniądze.

Schodząc na dół, mijam się z moimi rodzicami, którzy spoglądają na mnie szeroko otwartymi oczami.

- Wy...wychodzisz gdzieś?- upewniał się tata.

- Tak?- bardziej zapytałam niż stwierdziłam.

- Aha. A będzie tam Shawn?- dołączyła się mama.

- Nie wiem. Szczerze? Nie interesuje mnie to. Pewnie się spóźni, bo ma jeszcze bardzo wiele spraw na głowie, takie jak bzyknięcie mojej przyjaciółki. A co?- powiedziałam szybko, aby zrozumieli jak najmniej.

- Nic. To co jest między wa...

Zanim zdążyła zadać to pytanie, wyleciałam z domu, jak poparzona. Mam jeszcze godzinę, więc zajrzę po drodze do Ash. Jeszcze niedawno poszłabym do Caro, ale ona woli towarzystwo swojego chłopaka niż moje.

Opatuliłam się bardziej kurtką, czując chłodny wiatr na plecach. Ta, zawsze ubiorę się nie do pogody.

Po chwili usłyszałam zatrzymujący się obok mnie samochód. Boże, a jak to jest jakiś stary pedofil albo seryjny gwałciciel? Nie odwracałam nawet głowy w tamtą stronę, bo za bardzo się bałam. Zaraz potem szyba samochodu odsunęła się.

- Ver, wsiadaj, podwiozę cię.

Ugh, to ja już wolę tego gwałciciela...

- Nie, dzięki.- powiedziałam, dalej nie odwracając się w stronę mojego przyjaciela.

- Idziesz do Caroline?- haha, chuj cię to obchodzi.

- Nie.- szłam dalej, nie odrywając wzroku od chodnika.

- A do kogo? Bo chyba nie idziesz tak wcześnie na imprezę?- zaśmiał się, całkowicie zatrzymując auto.

- Do Ashley Reinhard.- również spowolniłam tempo.

- Do kogo?- zapytał, nie rozumiejąc.

- Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.- warknęłam i ponownie ruszyłam przed siebie.

- Tsa, wsiadasz czy nie?- jego ton głosu stał się bardziej oschły.

Pff, już się boję...

- Powiedziałam ci to już dwa razy, ale widocznie twój tępy móżdżeg pozamieniał się miejscami z dupą. A więc moja odpowiedź brzmi: nie!

To powiedziawszy poszłam przed siebie, a on odjechał z piskiem opon.

Po kilku minutach byłam już pod jednorodzinnym domkiem Ashley. Podeszłam do drzwi, a otworzyła mi je sama szatynka. Nie zdążyłam się jeszcze przywitać, a dziewczyna pociągnęła mnie w nieznanym kierunku, jak się później okazało- do jej pokoju.

- No to teraz opowiadaj.- poleciła siadając naprzeciwko  mnie.

- Ale co?

- To co się stało przed moim domem. Wszystkie wróble w mieście ćwierkają, że chyba się poklóciliście.

- To może wróble zajmą się własnymi sprawami?- zironizowałam, a szatynka prychnęła.

- Mów.

Chcąc, nie chcąc opowiedziałam jej całą naszą rozmowę i wczorajszy dzień, wliczając w to także pogaduchy z Caroline.

- Muszę ci coś powiedzieć. Ale nie obraź się okej?

Pokiwałam głową.

- Nie lubię tej całej Caro. Jest dziwna i zachowuje się jak jakaś pusta lala Barbie. Ona powinna wyjechać w ciepłe kraje na bambusie z koalą czy czymś posiedzieć, poplotkować, bo tylko do tego się nadaje. Albo z drugiej strony, nie. Jeszcze bambus by się załamał.

Nic nie odpowiedziałam na ten temat.

Bo ja albo mówię o swoich przyjaciołach dobrze,albo wcale...

****
Dedykacja dla Nisia_a bo to przez nasze rozmowy powstają te dialogi.😂( z tym bambusem ) to ona wymyśliła.


You are my friend Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz