Jesteśmy już z Ash godzinę w klubie. I muszę przyznać, że nic się tu nie dzieje. Ona sama zostawiła mnie jakieś dwadzieścia minut temu, ponieważ zauważyła jakiegoś przystojniaka i chciała zadać. Tsa, zagadać.
Przeleciałam wzrokiem po całym pomieszczeniu i ze smutkiem stwierdziłam, że nikogo znajomego nie widzę, oprócz Caroline ocierającej się o Shawna.
Podskoczyłam ze strachu, gdy zasłonił mi oczy rękami. Ale zaraz się opanowałam, bo w pełni wiedziałam, kto to jest.
- Austin!- rzuciłam się brunetowi na szyję.
Austin to mój dobry przyjaciel. Nie widzieliśmy się długo, ponieważ on z rodzicami zrobili sobie wakacje w środku roku szkolnego. Austin to przystojny, wysoki brunet o zielonkawych oczach. Gdybym nie zachowywał się jak mój brat, brałabym się za niego. On z natury nie jest jakimś typowym podrywaczem. Dziewczyny kleją się do niego, ale on sam kiedyś stwierdził, że przygody na jedną noc to nie jego bajka.
- No hej.- przywitał się chłopak i spojrzał na mnie uważnie.- Ile wypiłaś?
- Trzy shoty, mamo.- zironizowałam.
- Tylko? Ja tu jestem przygotowany na dobrowolne mega supidupi zajebiste ploteczki, a ty mi wyskakujesz z trzema shotami? Przecież nic z ciebie nie wyciągnę.- przewrócił oczami.
- Ale nic nie musisz ze mnie wyciągać, bo nic się nie dzieje!- próbowałam przekrzyczeć tłum i hałas muzyki.
Zielonooki tylko machnął ręką i oddalił się w stronę barku. Wrócił po paru minutach z metalową tacką, na której niósł dziesięć kieliszków wódki.
- No to pij i opowiadaj.
Bez zastanowienia jednym łykiem wypiłam kieliszek wódki. A później kolejny, kolejny i kolejny. Aż sama zapomniałam ile ich było.
Gdy poczułam alkohol buzujący w moich żyłach i ciepło rozchodzące się po moim ciele, poprawiłam włosy i zebrało mi się na gadanie.
- Już możemy zaczynać...- wybełkotałam.- W ogóle rozumiesz co ja mówię? Bo ja nie wiem,co ja mówię. A jak nie wiem, co ja mówię to nie rozumiem, bo nie wiem.- zaniosłam się głośnym śmiechem i sięgnęłam po następny kieliszek z alkoholem.
- Tobie to już chyba wystarczy. I rozumiem, co mówisz, więc zacznij.- polecił.
Miałam już zacząć opowiadać, ale ktoś mi przerwał.
- Collins, Adams! Gramy w butelkę, gracie?!- zapytał, ten, co imienia nawet nie pamiętam.
- Nie.
- Tak.
Odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Austin, chodź.- brunet stanowczo pokręcił głową, dlatego pobiegłam za oddalającym się chłopakiem.
Po chwili znajdowaliśmy się w odosobnionej od klubu loży. W kółku siedzieli: Ashley, Caro, Shawn, jakaś rudowłosa dziewczyna i jakiś chłopak.
Wcisnęłam się w miejsce obok Ash i zachichotałam. Bo Shawn dzisiaj wyglądał zajebiście. Dlaczego on wygląda zajebiście? On nie powinien tak wyglądać. Nie dla mnie. Był ubrany w zwykły czarny podkoszulek, wspaniale opinający jego mięśnie o w tym samym kolorze spodnie.
Na moje szczęście, siedział po mojej drugiej stronie, dlatego pochyliłam się do jego ucha i wyszeptałam.
- Wyglądasz dzisiaj cholernie gorąco.
Na moje słowa zaczął krztusić się powietrzem , a ja wybuchnęłam śmiechem.
Po chwili zaczęła się gra i byłam strasznie zła, bo jeszcze na mnie nie wypadło.
Ashley wyciągnęła rękę do butelki i zakręciła nią.
Na mnie, na mnie, na mnie.- modliłam się w duchu.
Butelka zatrzymała się NA MNIE! Klasnęłam ochoczo w dłonie z radości .
- A więc, pytanie czy wyzwanie?- szatynka obróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się zadziornie.
Czułam się jak w typowym serialu dla nastolatek. Po mojej jednej stronie siedział aniołek, a po drugiej diabeł.
- Weź pytanie, nie zrobisz z siebie pośmiewiska.- podpowiadał mi aniołek.
- Weź wyzwanie, zrobisz z siebie idiotkę, przynajmniej się pośmiejemy.- mówił ten czerwony szatan.
Czyli wiemy już, co wybiorę.
- Wyzwanie.
- Okej.- przeciągnęła i szepnęła do mnie.- Znienawidzisz mnie za to.
- Dlacze...- zanim zdążyłam zadać to pytanie, tym razem głośniej, wypaliła.
- Pocałuj Shawna.
I w tym momencie cały alkohol z moim żył, wyparował. Poczułam, jak robi się mi się, coraz bardziej gorąco, a moje policzki płoną z zażenowania, a zarazem z podekscytowaniem.
Popatrzyłam na bruneta, szukając jakiegokolwiek wsparcia, a on tylko ułożył usta w charakterystyczny sposób i nachylił się nade mną.
Zabijcie mnie...
CZYTASZ
You are my friend
Fiksi Remaja2 część opowiadania "You are my happy". Nie trzeba czytać, ale może być to bardziej niezrozumiałe. Veronica Collins. Odważna, pewna siebie i bezpośrednia 17-latka. Nie da sobie wejść na głowę. Wszyscy jej mówią, że jest taka sama, jak matka. Ale czy...