good night, Jungkookie

110 12 1
                                    

Wiatr kolejny raz rozwiał ciemne kosmyki włosów chłopaka, a zimne krople wody spłynęły po jego zmęczonej twarzy. Siedział, wpatrując się pustym spojrzeniem na jeżdżące pod jego stopami samochody i powoli poruszających się ludzi.

Tak naprawdę, sam do końca nie wiedział, co tam robi, dlaczego kolejny raz wdrapał się na wysoki budynek i wyszedł na dach, aby następnie usiąść na jego krawędzi.

Może lubił uczucie tej lekkiej adrenaliny, kiedy miał świadomość tego, że tylko metry dzielą go od zderzenia z twarda ziemią?

Może lubił przebywać sam w swoim towarzystwie, gdzie nikt nie mógł mu przeszkodzić w pogrążaniu się w swoich myślach?

Jungkook nie przepadał za ludźmi, można powiedzieć, że nawet tak naprawdę nie przepadał za życiem.

Każda myśl, każdy widok, przypominały mu o tym, co stracił i nigdy nie będzie mu już dane tego odzyskać.

Każdego dnia czuł ból, który rozrywał jego serce, dzieląc je na kilkanaście małych kawałeczków, których już nigdy nie będzie mu dane połączyć w całość. Przecież nie da naprawić się czegoś, nie da się skleić tego, co zostało już pęknięte, zniszczone. Zawsze pozostanie po tym ślad, który będzie utwierdzał tylko, że to się stało i się już nie odstanie.

Westchnął, odchylając głowę, a kiedy zamiast gwieździstego nieba dostrzegł ciemne chmury, poczuł dziwnego rodzaju smutek, a nawet lekkie zawiedzenie. Przecież nie mógł gniewać się na to, że obłoki przysłaniają mu coś co od zawsze kochał całym sercem. Musiał pogodzić się z myślą, że gwiazdy nie zawsze będą widoczne, a ktoś inny może kochać pochmurne niebo tak samo mocno, jak on kochał te jasne punkciki, które swoim blaskiem rozświetlały każdej nocy ciemne niebo.

Usłyszał szelest uchylnych drzwi, a po nim ciche, lecz nieśmiałe kroki dochodzące zza jego pleców. Odwrócił się w tamtym kierunku, dostrzegając niewyraźną sylwetkę dość chudego chłopaka. Jasne blond kosmyki były przemoczone, przyklejając się do jego szczupłej buzi, a ubrania również mokre, szczelnie przylegały do jego ciała. Jungkook miał świadomość, że sam wyglądał tak samo żałośnie co on.

Blondyn zaskoczony tym, że zastał kogoś w tak dziwnym miejscu przystanął na chwilę, aby moment później zająć miejsce tuż obok ciemnowłosego. Usiadł po turecku, by następnie cicho westchnął, wpatrując się w przestrzeń tuż przed sobą.

Chłopak był zaskoczony, jego nowy towarzysz tym bardziej, przesiadywał na tamtym dachu codziennie i to była pierwsza takowa sytuacja, aby ktoś prócz niego się tam zjawił. Może pomijając czarnego kota, który każdego dnia przychodzi tutaj za Jungkookiem, dotrzymując mu towarzystwa.

Siedzieli w ciszy, nie wiedząc co tak naprawdę mogliby powiedzieć. Nie znali się, jednak nie czuli się skrępowani sobą obecnością. Już od pierwszej chwili czuli, że złapali jakąś wspólną więź. Rozumieli, że obydwaj jedynie czego potrzebowali to cisza i spokój.

Jasnowłosy siedział obok Jungkooka niespełna godzinę, po której wstał i tak samo nic nie mówiąc, oddalił się, aż jego sylwetka zniknęła za starymi drzwiami, które jak zwykle skrzypnęły cicho.

Kilka minut później deszcz również przestał padać, pozostawiając bruneta sam na sam ze swoimi myślami.

Czwarty raz w tygodniu chłopak skierował swoje kroki na ten sam, tak dobrze znany mu dach. Nie mógł się już doczekać momentu, w którym znowu będzie mógł pozostać sam, bez zbędnych ludzi wokół czy tych nabijających się z niego.

Ramieniem otworzył drzwi, a ciepły wiatr dmuchnął mu w twarz, kiedy wyszedł na zewnątrz.

Jego oczom niemal od razu ukazał się widok znajomej sylwetki, którą miał okazję zobaczyć wczoraj. Chłopak ponownie siedział ze skrzyżowanymi nogami, zajmując to samo miejsce do dzień wcześniej. Delikatny wiatr lekko targał jego kosmykami włosów.

Lost skyscrapers || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz