Rozdział 14

43.4K 1.4K 134
                                    

Wyszłam do ogrodu w krótkich spodenkach i białym topie. Włosy związałam w kucyka, aby było mi wygodniej. Zamknęłam na chwile oczy rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Ogród był dość spory. Miał sporych rozmiarów basen, zabawki psóe wszedzie się walały, huśtawka, grill, drogie pufy i krzesła oraz cała masa roślin.

Wzięłam węża ogrodowego i gdy zaczęła lecieć z niego woda zaczęłam chodzić dookołą ogrodu i podlewać rośliny uważać aby żadnej nie ominąć przy okazji podlewając też trawe. Praca była przyjemna. Mogłam chodzić po ciepłym słońcu.

Mój uśmiech szybko zniknął i pojawił się strach czując jak ktoś obejmuje mnie w talii. Pisnęłam i obróciłam się w stronę tego kogoś. Niestety pech chciał, że miałam włączonego węża i oblałam tego kogoś. Gdy zobaczyłam, że to Mike wybuchnęłam głośnym śmiechem. Miał mokre włosy i plamę na koszulce.

-Daphne-zaczął ostrzegawczo.

-Wybacz, ale...mnie zaskoczyłeś-mówiłam przez napad śmiechu.

-Ah tak-odebrął mojego węża i wycelował we mnie. Krzyknęłam gdy mnie ochlapał. Moje włosy oklapły, a ubranie było przemoczone.

-Oddaj go!-wrzasnęłam, ale Mike zaczął uciekać, a ja zaczęłam go gonić.-Mike, oddaj węża!

-Zabierz go!-śmiał się, a ja biegłam dalej mijając po drodze trzy miniaturowe pudle które patrzyły na mnie jak na wariatkę.

Przydeptałam węża który wypadł z rąk mężczyzny. Szybko go chwyciłam i wycelowałam w niego.

-Daphne!-krzyczał gdy woda lała się na niego.

-Co teraz powiesz?-zaśmiałam się, ale zaraz zaczęłam wiać gdy widziałam jak za mną biegnie. Śmiałam się tak bardzo, że bolał mnie brzuch. A miałam tylko podlać rośliny.

-Mike, nie!-piszczałam gdy rolę się odwróciły i teraz to on miał to zielone paskudztwo w rękach.

-Nie uciekniesz mi-zaśmiał się. I cholera miał rację. Stanęłam tuż przed basenem i nie miałam jak uciec.

-I co teraz?-spytał trzymając węża, ale narazie w taki sposób, że podlewał trawę.

-Nie ochlapiesz mnie, prawda?-zrobiłam słodkie oczka cofając się pare kroków, a mężczyzna szedł do mnie po woli.

-Nie? Skąd to przypuszczenie?-wychrypiał.

-Za bardzo mnie lubisz.

-To mało przekonywujący argument-zaśmiał się będąc bardzo blisko mnie, ale węża nadal trzymał w stronę trawy.-i co teraz?-wyszeptał mi do ucha. Zrobiłam krok w tył i pożałowałam. Za mną był basen. Pisnęłam i złapałam mężczyznę za koszulę więc wpadł do basenu razem ze mną. Wypłynęłam i przetarłam twarz. Teraz byłam calutka mokra. Mężczyzna też.

-Nie wierze, że to zrobiłaś-powiedział z powagą, ale wiem, że chce się roześmiać.

-To uwierz-odparłam wciąż rechotając. Chciałam wyjść, ale Mike chwycił mnie za ręke i pociągnął w rezultacie wpadłam z powrotem do wody.

-Nie tak prędko-zaśmiał się.

-Puszczaj. Chce wyjść-rzuciłam.

-W snach-prychnął.

-Mike-zaczęłam poważnie, na co chłopak tylko się roześmiał.-Michael, puszczaj!

-Lubie gdy wymawiasz moje imie-szepnął mi do ucha a ja się zaczerwieniłam.

-Przestań.

-I lubie gdy się czerwienisz-odwrócił mnie w swoją stronę i złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się szeroko, ale zaczęłam go całować. Kij z tym, że siedziemy w basenie zanurzeni po klatke piersiową i do w ubraniach. Ważne jest, że Mike mnie całuje. Cholera. To takie przyjemne uczucie.

-Wychodzimyh,hm?-wyszeptał mi do ucha, a ja kiwnęłam głowa. Ostatni raz skrał mi buziaka i chwycił w talii, a później postawił mnie na trawie i sam wyszedł.

-To już się nie przyda-powiedział Mike rozpinając swoją koszule i znowu mogłam ujrzeć idealne rysy jego mięśni.-i to-ściągnął spodnie i został w samych mokrych, czarnych bokserkach. Podszedł do mnie i chwycił za rąbem mojego topu.

-Tego chyba też się pozbędziemy, hm?

-W snach Michael-powiedziała wprost do jego ust po czym pobiegłam cała mokra do domu zostawiając za sobą oszołomionego mężczyznę.

Jesteś tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz