Wyszłam do ogrodu w krótkich spodenkach i białym topie. Włosy związałam w kucyka, aby było mi wygodniej. Zamknęłam na chwile oczy rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Ogród był dość spory. Miał sporych rozmiarów basen, zabawki psóe wszedzie się walały, huśtawka, grill, drogie pufy i krzesła oraz cała masa roślin.
Wzięłam węża ogrodowego i gdy zaczęła lecieć z niego woda zaczęłam chodzić dookołą ogrodu i podlewać rośliny uważać aby żadnej nie ominąć przy okazji podlewając też trawe. Praca była przyjemna. Mogłam chodzić po ciepłym słońcu.
Mój uśmiech szybko zniknął i pojawił się strach czując jak ktoś obejmuje mnie w talii. Pisnęłam i obróciłam się w stronę tego kogoś. Niestety pech chciał, że miałam włączonego węża i oblałam tego kogoś. Gdy zobaczyłam, że to Mike wybuchnęłam głośnym śmiechem. Miał mokre włosy i plamę na koszulce.
-Daphne-zaczął ostrzegawczo.
-Wybacz, ale...mnie zaskoczyłeś-mówiłam przez napad śmiechu.
-Ah tak-odebrął mojego węża i wycelował we mnie. Krzyknęłam gdy mnie ochlapał. Moje włosy oklapły, a ubranie było przemoczone.
-Oddaj go!-wrzasnęłam, ale Mike zaczął uciekać, a ja zaczęłam go gonić.-Mike, oddaj węża!
-Zabierz go!-śmiał się, a ja biegłam dalej mijając po drodze trzy miniaturowe pudle które patrzyły na mnie jak na wariatkę.
Przydeptałam węża który wypadł z rąk mężczyzny. Szybko go chwyciłam i wycelowałam w niego.
-Daphne!-krzyczał gdy woda lała się na niego.
-Co teraz powiesz?-zaśmiałam się, ale zaraz zaczęłam wiać gdy widziałam jak za mną biegnie. Śmiałam się tak bardzo, że bolał mnie brzuch. A miałam tylko podlać rośliny.
-Mike, nie!-piszczałam gdy rolę się odwróciły i teraz to on miał to zielone paskudztwo w rękach.
-Nie uciekniesz mi-zaśmiał się. I cholera miał rację. Stanęłam tuż przed basenem i nie miałam jak uciec.
-I co teraz?-spytał trzymając węża, ale narazie w taki sposób, że podlewał trawę.
-Nie ochlapiesz mnie, prawda?-zrobiłam słodkie oczka cofając się pare kroków, a mężczyzna szedł do mnie po woli.
-Nie? Skąd to przypuszczenie?-wychrypiał.
-Za bardzo mnie lubisz.
-To mało przekonywujący argument-zaśmiał się będąc bardzo blisko mnie, ale węża nadal trzymał w stronę trawy.-i co teraz?-wyszeptał mi do ucha. Zrobiłam krok w tył i pożałowałam. Za mną był basen. Pisnęłam i złapałam mężczyznę za koszulę więc wpadł do basenu razem ze mną. Wypłynęłam i przetarłam twarz. Teraz byłam calutka mokra. Mężczyzna też.
-Nie wierze, że to zrobiłaś-powiedział z powagą, ale wiem, że chce się roześmiać.
-To uwierz-odparłam wciąż rechotając. Chciałam wyjść, ale Mike chwycił mnie za ręke i pociągnął w rezultacie wpadłam z powrotem do wody.
-Nie tak prędko-zaśmiał się.
-Puszczaj. Chce wyjść-rzuciłam.
-W snach-prychnął.
-Mike-zaczęłam poważnie, na co chłopak tylko się roześmiał.-Michael, puszczaj!
-Lubie gdy wymawiasz moje imie-szepnął mi do ucha a ja się zaczerwieniłam.
-Przestań.
-I lubie gdy się czerwienisz-odwrócił mnie w swoją stronę i złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się szeroko, ale zaczęłam go całować. Kij z tym, że siedziemy w basenie zanurzeni po klatke piersiową i do w ubraniach. Ważne jest, że Mike mnie całuje. Cholera. To takie przyjemne uczucie.
-Wychodzimyh,hm?-wyszeptał mi do ucha, a ja kiwnęłam głowa. Ostatni raz skrał mi buziaka i chwycił w talii, a później postawił mnie na trawie i sam wyszedł.
-To już się nie przyda-powiedział Mike rozpinając swoją koszule i znowu mogłam ujrzeć idealne rysy jego mięśni.-i to-ściągnął spodnie i został w samych mokrych, czarnych bokserkach. Podszedł do mnie i chwycił za rąbem mojego topu.
-Tego chyba też się pozbędziemy, hm?
-W snach Michael-powiedziała wprost do jego ust po czym pobiegłam cała mokra do domu zostawiając za sobą oszołomionego mężczyznę.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomantizmGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...