-Daphne!-usłyszałam ponownie krzyk kobiety.
-Tak?-spytałam zbiegając na dół.
-Idź na zakupy. Masz tu liste i pieniądze. Tylko kup wszystko-warknęła.-i przynieś paragon.
-Oczywiście-pokiwałam głową i poszłam do korytarza ubrać buty.
-Mamo, ide do znajomych na chwilę-usłyszałam krzyk Mike'a.
-Okey-westchnęła kobieta. Mike mrugnął do mnie okiem i wybiegł z domu. Założyłąm też skórzaną kurtkę, wzięłąm listę i pieniądze i wyszłam przed dom. Zaczęłam kierować się w strone bramy gdy usłyszałam klakson, więc spojrzałam na czarny samochód.
-Wsiadasz?-spytał Mike.
-Ja jadę do sklepu, a ty do koleów-zaśmiałam się.
-To była tylko wymówka, żeby z tobą pojechać.
-Serio chce ci się jechać ze mną do sklepu?
-Jasne. Wsiadaj. Bedzie szybciej.
Wywróciłam oczami, ale posłusznie wsiadłam do auta. Na szczęście sklep był niedaleko, a tematy nam się nie kończyły. Nic dziwnego, że cały czas wybuchałam śmiechem.
Gdy zatrzymaliśmy się obok supermarketu wysiedliśmy z auta.
-Poczekaj chwile-mężczyzna złapał mnie za nadgarstek.-chciałabyś się poczuć jak nastolatka?
-Wiesz...aż taka stara nie jestem.
-Oj wiem, ale czy chciałabyś się troche wyluzować.
-Co proponujesz?-spytałam, a Mike posłał mi figlarny uśmiech po czym gdzieś pociągnął. Jak się okazało stanęliśmy przed sklepem obok kilkunastu sklepowych wózków.
-Mike...coś ty wykąbinował?-spytałam.
-Zobaczysz-odczepił jeden wózek i go popchał.-chodź.
-Co?! Mike!-wrzasnęłam biegnąc za nim.-ten wózek należy do sklepu.
-No i? Musimy się troche zabawić.
-Zwariowałeś? Masz dwadzieścia cztery lata, nie pietnaście.
-Oj tam-wywrócił oczami.-zobaczysz, będzie fajnie.
-Jak złapie nas ochrona...
-To im uciekniemy-przerwał mi nadal pchając wózek.
-Oszaleje z tobą-westchnęłam i pobiegłam za nim.
***-Wskakuj-rzucił mężczyzna.
-Co!?-pisnęłam.-zwariowałeś.
-Powiedziałaś, że chcesz się zabawić. Więc wskakuj.
-Nie wsiąde.
-Nie ufasz mi?-Mike zbliżył się do mnie tak, że nasze usta prawie się stykały.-jeżeli ufasz to wsiądź. Nic ci się nie stanie.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam raz na mężczyznę i raz na wózek. W sumie...czemu mam się nie zabawić? Kiwnęłam głową, a uszczęśliwiony Mike chwycił mnie w talii i podniósł wkładając do wózka.
-Trzymaj się mocno-powiedział i zaczął pchać wózek. Byliśmy na jakiś polach i jechaliśmy czystą, szeroką ścieżką więc była tu cisza i spokój.
Pchał mnie coraz szybciej, a ja mocniej chwyciłam się wózka. W końcu Mike zaczął biec, a ja krzyczałam na całe gardło.
-Zwolnij!-wrzasnęłam.
-Wyluzuj!-odkrzyknął i po chwili stanął na wózku ostatni raz się odpychając. Wózek jechał bardzo szybko, a ja byłam przerażona. Bałam się, że wózek niedługo się wywróci. Słysząc jednak śmiech mężczyzny otworzyłam po woli oczy i zaczęłam się po woli odstresowywać. Pisnęłam radośnie i uniosłam ręce w górze czując wiatr we włosach.
-Zajebiście!-piszczałam.
-No nie?! Jest genialnie!-odkrzyknął, a ja ponownie krzyknęłam i stanęłam w środku wózka trzymając się na wszelki wypadek. Na mojej twarzy od paru minut gościł szeroki uśmiech. Adrenalina mieszała się ze strachem. Serce nadal mocno łomotało, ale się tym nie przejęłam.
W końcu Mike zeskoczył z wózka i go zatrzymał.
-Boże...miazga!-wykrzyknęłam, a Mike roześmiał się.
-Mówiłem, że ci się spodoba-mruknął.-też bawiłem się świetnie.
Podszedł do mnie, oparł się o wózek i złączył nasze usta, a ponieważ wziął siedziałam w wózku sklepowym to nie miałam jak wyjść.
-Wyciągniesz mnie?-zapytałam gdy się od siebie oderwaliśmy. Mike chwycił mnie i po woli odłożył na chodnik.-teraz musimy oddać im wózek.
-Okey, chodź-kiwnął głową i zaczął pchać wózek z powrotem. Ja jednak z uśmiechem na ustach wzięłam rozbieg i wskoczyłam do wózka, co wywołało śmiech mężczyzny.
-Komuś się spodobało jeżdżenie w wózku-mruknął.
-Szybciej!-zaśmiałam się, a Mike pokręcił rozbawiony głową.
-Jesteś niemożliwa.
-Wytłumacz mi jakim cudem ty masz dwadzieścia cztery lata, a zachowujesz się jak dzieciak?-oparłam się o wózek siedząc w nim przodem do męzczyzny.
-Życie jest za krótkie żeby byś poważnym.
-Twoi rodzice nie wiedzą, że jesteś taki...
-Nie-zaśmiał się.-w tedy miałbym niezły przypał.
-Wiesz...wolę cię takiego niż takiego poważnego Michaela chodzącego w garniturze.
-Nigdy taki nie byłem-powiedział z uśmiechem.-tylko przy rodzicach. Wolę się bawić.
Zaśmiałam się cicho i oparłam o wózek.
-Musimy zrobić jeszcze zakupy.
-Zrobimy w innym sklepie. Tam pewnie nas nie będą chcieli.
Gdy odstawialiśmy wózek usłyszeliśmy krzyk ochroniarza.
-EJ WY!
-Oho, nie jest dobrze-powiedział Mike. Szybko wyciągnął mnie z wózka i zaczęliśmy uciekać śmiejąc się na całe gardło i słysząc za sobą nawoływanie przez ochroniarza.
To był cudowny dzień.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...