Dzisiaj postanowiłam pójść gdzieś gdzie nie byłam przez jakiś rok. Po długich rozmyśleniach i określania za i przeciw w końcu postanowiłam, że tam pojadę. Posprzątałam cały dom, aż w końcu wyszłam z domu. Obczaiłam najbliższe autobusy i tak się składało, że jeden jechał idealnie tam gdzie chciałam.
-Daphne!-usłyszałam krzyk Mike'a przez co odwróciłam się i na niego spojrzała.
-Huh?
-Gdzie idziesz?
-Um-podrapałam się po głowie.-nie ważne. Wracaj do domu.
-Daphne-Mike złapał mnie za ręke.-pojadę z tobą.
-Nie trzeba. Mam za trzy minuty autobus więc mnie puść, bo się spóźnię.
-Pojadę z tobą Daphne, tylko powiedz gdzie.
-To na prawdę nie jest konieczne-pokręciłam głową.-poradzę sobie.
-Dochodzi szesnasta. Nie puszcze cie samej.
-Jest lato Mike. O tej godzinie jest jeszcze widno.
-Nie ważne. Ludzie czają się wszędzie.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że na pewno nie zdąże już na autobus.
-Świetnie. Zaraz mi ucieknie. Nie zdąże.
-No to świetnie, wskakuj-otworzył drzwi od samochodu.
-Jesteś uparty-warknęłam zajmując miejsce obok kierowcy.
-Wiem-zaśmiał się odpalając auto.-to gdzie jedziemy?
-Na..cmentarz-mruknęłam cichutko.
Mike popatrzył na mnie, ale bez słowa spełnił moją prośbę. Byłam troche zażenowana, że jedzie ze mną na cmentarz. W sumie sam chciał, ale pewnie nie wiedział gdzie chce jechać.
Droga tam zajęła nam prawie godzinę. Mało się oddzywaliśmy, głównie skupialiśmy się na słowach piosenki w radiu, aż w końcu zatrzymaliśmy się.
Wyszłam z auta razem z kwiatami które kupiłam i weszłam na cmentarz zaczynając przechodzić między setkami nagrobków. To jest jak chodzenie po labiryncie. Ale na szczęście drogę tam znam na pamięć. Mike chwycił moją ręke, a ja lekko się uśmiechnęłam.
Po paru minutach stanęłam obok jednego nagrobka z wyrytym napisem "Ines i Stewart"
Położyłam jedyne kwiaty na nagrobku moich rodziców i chwilę stałam w ciszy. Mike również. Wiedział, że nie chcę się narazie oddzywać więc tylko trzymał mnie lekko za ręke.
-Tu są pochowani moi rodzice-zaczęłam cicho.-zginęli gdy byłam jeszcze tak na prawdę dzieckiem. Bardzo ich kochałam.
-Rozumiem-wyszeptał i puścił moją dłoń, aby po chwili objął mnie w talii i przyciągnąć do siebie.
-Bardzo mi ich brakuje-po moim policzku spłynęła samotna, ciepła łza którą szybko starłam.
-Jacy oni byli?-spytał.
-Byli...wzorem dla mnie. Kochani, pomocni, lojalni. Nie znałam drugich tak cudownych ludzi jak oni. Byli dla mnie najlepszymi rodzicami na świecie-wyłkałam. Pamiętam doskonale ten dzień...
-Świetny był ten film-powiedziałam gdy wychodziłam z rodzicami z kina.
-Tak-zaśmiała się mama.-nigdy się tak nie uśmiałam.
-Fajnie, że wam się podobało-tata objął nas i pocałował mamę w policzek.
-A tobie się nie podobało?-spytała kobieta.
-Oczywiście, że podobało-zaśmiał się.-chociaż za dużo miłości.
-Przesadzasz-machnęłam ręką.-właśnie o to chodziło w tym filmie. Połączenie komedii z romantyzmem.
-Nie znasz się Stew-mama uderzyła go lekko w żebra na co się zaśmiał.
-Ten samochód strasznie szybko jedzie-wskazałam na pojazd który zjeżdżał raz na jeden pas raz na drugi.-dlaczego on jedzie tak szybko?-spojrzałam na ojca który był w totalnym szoku.-tato, co się dzieje?
-On jedzie prosto na nas-powiedział ze stoickim spokojem. Był coraz bliżej. Zaczęłam krzyczeć gdy jechał prosto na nas. Tata zdążył mnie odepchnąć tak, że upadłam prosto na drogę. Potem usłyszałam potworny huk. Ze łzami w oczach i strasznie obolała podniosłam się.
-Mamo? Tato?-wyszeptałam widząc zamazany obraz. Dymiący się samochód i zakrwawione ciała moich rodziców pod pojazdem.
-A potem trafiłam do szpitala-wyszlochałam.-nie pamiętam co się dalej działo. Później lekarze...lekarze powiedzieli, że rodzice...zginęli-wtuliłam się w ciało chłopaka, a ten przytulił mnie do siebie.
-Już cicho-wyszeptał całując mnie w skroń. Poczułam się dużo lepiej w jego ramionach. Zawsze potrafi mnie wesprzeć i przytulić.-oni na pewno teraz na ciebie patrzą. Tam na górze.
-Co rok tu przyjeżdżam. Dzisiaj mija pięć lat jak odeszli.
-I...radziłaś sobie sama?
-Jakoś musiałam. Nie było łatwo, ale się udało.
-Jesteś bardzo dzielna-przytulił mnie ponownie i musnął ustami moje czoło.-nie każdy poradziłby sobie bez rodziców.
-Brakuje mi ich-schowałam twarz w koszulce Mike'a i cicho płakałam.
-Wiem-pogłaskał mnie po włosach.-chcesz zostać sama?
-Nie-zaprzeczyłam szybko.-chciałabym z kimś być. Postoisz tu jeszcze chwilę ze mną?
-Oczywiście. Dla ciebie wszystko.
Oderwałam się od niego i przykucnęłam przy nagrobku. Mike stał tuż za mną.
-Cześć-przywitałam się smutno mimo, że rodzice mnie nie słyszeli.-chciałabym wam powiedzieć, że jakoś sobie radzę, ale pewnie mnie widzicie. Bardzo za wami tęsknie. Gdybym was nie wyciągnęła do tego kina...nic by się nie stało. To moja wina-spuściłam głowę i zaczęłam płakać.-mam nadzieje, że kiedyś się spotkamy. Dziękuje, że mnie w tedy uratowaliście. Daje sobie jakoś radę, chociaż jest ciężko. Mam pracę i..jakoś żyję-zaśmiałam się bez krzty wesołości.-bardzo bardzo za wami tęsknie i was kocham-skończyłam swój monolog i wstając przytulając się do chłopaka. Mike od razu mnie objął i schował głowę w moich włosach.
-Możemy już jechać-wychlipiałam, a Mike bez słowa objął mnie w talii i razem wyszliśmy z cmentarza.
Bo gdy za kimś cholernie tęsknisz...pamiętasz go przez całe życie
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...