Rozdział 25

42.9K 1.2K 281
                                    

-Okey?-zapytał Mike gdy jechaliśmy do domu samochodem.

-T...tak. Dziękuje, że pojechałeś. Dużo to dla mnie znaczyło.

-Nie ma sprawy-uśmiechnął się i jedną ręką chwycił moją splatając nasze palce, a drugą trzymał kierownicę. Poczułam przyjemnę ciepło przez co mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Może chciałabyś się gdzieś przejechać? Chyba nie chce ci się siedzieć w domu?-zapytał po chwili.

-Nie wiem. Twoi rodzice nie będą zdziwieni, że cie nie ma? I mnie?

-Nie-zaśmiał się.-na pewno są w pracy. Jak zawsze. A jest ładna pogoda więc zabieram cie gdzieś.

-Gdzie?

-Niespodzianka-błysnął zębami.
***

-Wesołe miasteczko!-pisnęłam uradowana.

-Pomyślałem, że chciałabyś się troche zrelaksować i uśmiechnąć. Podoba się?

-Jezu, dziękuje-rzuciłam mu się na szyje a ten objął mnie rękami.-nie byłam w wesołym miasteczku od dziecka. Dziękuje, jesteś kochany.

-Dla ciebie wszystko-powiedział i pocałował mnie w czoło.-idziemy?-podał mi ręke,a ja ją chwyciłam. Spletliśmy nasze palce i weszliśmy do środka. Tabun ludzi i różnych atrakcji. Zapach waty cukrowej i karmelu wypełnił moje nozdrza, a przyjemna, radosna piosenka pobudziła mnie do życia.

-Gdzie chcesz iść najpierw?-zapytał mi do ucha.

-Hm..zdaję sie na ciebie.
***

-Nienawidze cie!-wrzasnęłam gdy Mike zabrał mnie na kolejkę górską.

-Wyluzuj-zaśmiał się.-jest czadowo!

-Zginiemy!-ryknęłam, a Mike chwycił moją ręke. Kolejka górska kolejny raz zaczęła szybko jechać, a ja krzyknęłam. Włosy miałam wszędzie;naweet w ustach. Adrenalina pracowała na wysokich obrotach.

Gdy jednak mogliśmy wysiąść nogi miałam jak z waty i upadłabym gdyby nie dłonie mężczyzny na mojej talii.

-T...to było okropne!-wydarłam się, a Mike się zaśmiał i pocałował mnie w nos.-idziemy teraz na moją atrakcję.

-Dobrze, więc gdzie chcesz iść?

-Em...tam-wskazałam palcem na duży, stary budynek.

-Dom strachu? Nie podejrzewałem cie, że to lubisz Daphne. Ale skoro chcesz.

Kupiliśmy bilety i weszliśmy do środka. Momentalnie atmosfera się zmieniła. Zero kolorów i radosnej muzyczki. Zamiast to jakaś straszna nuta i okropny klimat. Powybijane okna i stare ściany. Chwyciłam Mike'a za ręke i ruszyliśmy dalej.

-Phi, nic fajnego-rzuciłam gdy od paru minut spacerowaliśmy po domu strachu. Nagle przed nami wyskoczył klaun z piłą mechaniczną. Ryknęłam na całe gardło i wskoczyłam Mike'owi na ręce.

-Klaun!-krzyknęłam cała się trzęsąc.

-Chodź moja odważna kobieto-zaśmiał się odstawiając mnie na ziemie.

Moja? To było dziwne, ale...uroczę.

Poszliśmy dalej. I wszystko byłoby okey gdyby nie dwie, przerażające bliźniaczki które biegły w naszą strone. Razem krzyknęliśmy i zaczęliśmy uciekać. Po drodze spadły na nas zabawkowe pająki. Wyrwałam się z uścisku Mike'a i sama biegłam przed siebie wrzeszcząc ile sił w płucach. I znowu zobaczyłam przed sobą trupa który do mnie szedł, a zaraz obok mumie.

Skręciłam w pierwszy lepszy korytarz biegnąc dalej. Wpadłam na Mike'a ale byłam w takim szoku że wrzasnęłam na całe gardło.

-Ej, to tylko ja-chwycił mnie za ramiona.-uciekamy.

Kiwnęłam głową i popędziliśmy dalej mijając po drodze pare atrap i ludzi przebranych za straszne potwory, więc wyszłam z domu strachu cała zapłakana.

-Było świetnie, co nie?-zaśmiał się a ja kiwnęłam głową.-dobra, żebyś się troche wyluzowała zabieram cie na wate cukrową, chodź.

Na drżących nogach poszłam za Mike'm który zamówił dla mnie watę. Podziękowałam mu i zabrałam się za pałaszowanie słodyczy.

Kolejne godziny spędziliśmy na wielu atrakacjach. Było cudownie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Ciągłe karuzele i wiele innych atrakcji. Mike nie oszczędzał pieniędzy i zabierał mnie prawie wszędzie.

Zmęczeni postanowiliśmy wrócić do domu.

-Poczekasz chwilę? Idź do auta, ja pójdę na chwile do sklepu-powiedział mężczyzna.

Kiwnęłam głową i poszłam przed siebie skupiona na własnych myślach. Mój spacer trwał pare minut bo po chwili w kogoś uderzyłam. Tak...Daphne i jej niezdarność.

-Przepraszam-wyjąkałam podnosząc wzrok. To był na pewno facet bo miał twardą i wysportowaną klatkę piersiową. Ale gdy nasz wzrok się spotkał zapomniałam jak się oddycha. Serce na moment przestało pracować, a nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zacisnęłam dłonie w pięść starając się nie rozpłakać. Poczułam jak paznokcie wbijają mi się w skórę. Zobaczyłam wysokiego blondyna z TYM swoim irytującym uśmieszkiem. Dopiero po chwili odzyskałam głos.

-Finn?

-We własnej osobie skarbie-uśmiechnął się.-dawno się nie widzieliśmy.

-Co ty tu robisz?-wyjąkałam czując, że gubie się we własnych słowach.-miałeś...być w więzieniu.

-Wypuścili mnie miesiąc temu za dobre sprawowanie. Nic cię nie zmieniłaś Daphne-zmierzył mnie od stóp do głów.-nadal tak samo śliczna.

-Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie-fuknęłam mu w twarz starając się zachować spokój, a tak na prawdę byłam przerażona.-puść mnie, chce przejść.

Chciałam go ominąc, ale ten złapał mnie za nadgarstek.

Błagam Mike. Szybciej.

-Nie przywitasz się ze swoim chłopakiem?

-Byłym chłopakiem-prychnęłam.-po tym co mi zrobiłaś śmiesz się nazywać moim chłopakiem.

-A co ja takiego zrobiłem?-on jest taki głupi czy udaję.-powinnaś mi dziękować, że wreszcie odebrałem ci dziewictwo.

-Może mam paść na kolana i ci całować stopy!-wyrzuciłam ręce w powietrze.

-Wolałbym żebyś całowała co innego-poruszył brwiami.

-Jesteś takim samym dupkiem jak kiedyś. Puść, to boli!

-Po moim trupie-syknął.-a teraz grzecznie ze mną pójdziesz i...

-I co?-ulżyło mi gdy zobaczyłam za mną Mike'a.-puść ją.

-A to kto? Twój kolejny chłopak?-zakpił.

-Głuchy jesteś!? Puszczaj ją!-ryknął, a potem spojrzał na mnie.-Daphne, kto to jest?

Przełknęłam ślinę i odpowiedziałam nerwowo:

-Finn. Mój...były.

Poczułam jak wszystkie mięśnie Mike'a się napinają. A potem wszystko działo się tak szybko. Pierwsze uderzenie i Finn upadł. Mike usiadł na nim okrakiem i zaczął zadawać kolejne ciosy.

-Mike, przestań!-pisnęłam odciągając go.-zabijesz go! Mike!-ale ten działał jak w amoku. Widziałam, że twarz Finna jest cała we krwi. Zaczęłam płakac.-błagam cie Mike. Spójrz na mnie. Prosze cie, przestań.

Dopiero teraz przestał. Spojrzał na mnie z troską i wstał z zakrwawionego blondyna.

-Zbliż się do niej jeszcze raz-warknął gdy Finn starał się podnieść-a przysięgam, że cie zabije.

Złapałam go za ręke, a ten popatrzył na mnie chwilę, a później pociągnął mnie do samochodu. Gdy wsiedliśmy do środka Mike spojrzał na mnie.

-Nic ci nie zrobił?

-Nie. Nic-odparłam cicho.

-To dobrze-westchnął, a potem odpalił auto i wyjechał na drogę.

Jesteś tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz