-Okey?-zapytał Mike gdy jechaliśmy do domu samochodem.
-T...tak. Dziękuje, że pojechałeś. Dużo to dla mnie znaczyło.
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się i jedną ręką chwycił moją splatając nasze palce, a drugą trzymał kierownicę. Poczułam przyjemnę ciepło przez co mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Może chciałabyś się gdzieś przejechać? Chyba nie chce ci się siedzieć w domu?-zapytał po chwili.
-Nie wiem. Twoi rodzice nie będą zdziwieni, że cie nie ma? I mnie?
-Nie-zaśmiał się.-na pewno są w pracy. Jak zawsze. A jest ładna pogoda więc zabieram cie gdzieś.
-Gdzie?
-Niespodzianka-błysnął zębami.
***-Wesołe miasteczko!-pisnęłam uradowana.
-Pomyślałem, że chciałabyś się troche zrelaksować i uśmiechnąć. Podoba się?
-Jezu, dziękuje-rzuciłam mu się na szyje a ten objął mnie rękami.-nie byłam w wesołym miasteczku od dziecka. Dziękuje, jesteś kochany.
-Dla ciebie wszystko-powiedział i pocałował mnie w czoło.-idziemy?-podał mi ręke,a ja ją chwyciłam. Spletliśmy nasze palce i weszliśmy do środka. Tabun ludzi i różnych atrakcji. Zapach waty cukrowej i karmelu wypełnił moje nozdrza, a przyjemna, radosna piosenka pobudziła mnie do życia.
-Gdzie chcesz iść najpierw?-zapytał mi do ucha.
-Hm..zdaję sie na ciebie.
***-Nienawidze cie!-wrzasnęłam gdy Mike zabrał mnie na kolejkę górską.
-Wyluzuj-zaśmiał się.-jest czadowo!
-Zginiemy!-ryknęłam, a Mike chwycił moją ręke. Kolejka górska kolejny raz zaczęła szybko jechać, a ja krzyknęłam. Włosy miałam wszędzie;naweet w ustach. Adrenalina pracowała na wysokich obrotach.
Gdy jednak mogliśmy wysiąść nogi miałam jak z waty i upadłabym gdyby nie dłonie mężczyzny na mojej talii.
-T...to było okropne!-wydarłam się, a Mike się zaśmiał i pocałował mnie w nos.-idziemy teraz na moją atrakcję.
-Dobrze, więc gdzie chcesz iść?
-Em...tam-wskazałam palcem na duży, stary budynek.
-Dom strachu? Nie podejrzewałem cie, że to lubisz Daphne. Ale skoro chcesz.
Kupiliśmy bilety i weszliśmy do środka. Momentalnie atmosfera się zmieniła. Zero kolorów i radosnej muzyczki. Zamiast to jakaś straszna nuta i okropny klimat. Powybijane okna i stare ściany. Chwyciłam Mike'a za ręke i ruszyliśmy dalej.
-Phi, nic fajnego-rzuciłam gdy od paru minut spacerowaliśmy po domu strachu. Nagle przed nami wyskoczył klaun z piłą mechaniczną. Ryknęłam na całe gardło i wskoczyłam Mike'owi na ręce.
-Klaun!-krzyknęłam cała się trzęsąc.
-Chodź moja odważna kobieto-zaśmiał się odstawiając mnie na ziemie.
Moja? To było dziwne, ale...uroczę.
Poszliśmy dalej. I wszystko byłoby okey gdyby nie dwie, przerażające bliźniaczki które biegły w naszą strone. Razem krzyknęliśmy i zaczęliśmy uciekać. Po drodze spadły na nas zabawkowe pająki. Wyrwałam się z uścisku Mike'a i sama biegłam przed siebie wrzeszcząc ile sił w płucach. I znowu zobaczyłam przed sobą trupa który do mnie szedł, a zaraz obok mumie.
Skręciłam w pierwszy lepszy korytarz biegnąc dalej. Wpadłam na Mike'a ale byłam w takim szoku że wrzasnęłam na całe gardło.
-Ej, to tylko ja-chwycił mnie za ramiona.-uciekamy.
Kiwnęłam głową i popędziliśmy dalej mijając po drodze pare atrap i ludzi przebranych za straszne potwory, więc wyszłam z domu strachu cała zapłakana.
-Było świetnie, co nie?-zaśmiał się a ja kiwnęłam głową.-dobra, żebyś się troche wyluzowała zabieram cie na wate cukrową, chodź.
Na drżących nogach poszłam za Mike'm który zamówił dla mnie watę. Podziękowałam mu i zabrałam się za pałaszowanie słodyczy.
Kolejne godziny spędziliśmy na wielu atrakacjach. Było cudownie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Ciągłe karuzele i wiele innych atrakcji. Mike nie oszczędzał pieniędzy i zabierał mnie prawie wszędzie.
Zmęczeni postanowiliśmy wrócić do domu.
-Poczekasz chwilę? Idź do auta, ja pójdę na chwile do sklepu-powiedział mężczyzna.
Kiwnęłam głową i poszłam przed siebie skupiona na własnych myślach. Mój spacer trwał pare minut bo po chwili w kogoś uderzyłam. Tak...Daphne i jej niezdarność.
-Przepraszam-wyjąkałam podnosząc wzrok. To był na pewno facet bo miał twardą i wysportowaną klatkę piersiową. Ale gdy nasz wzrok się spotkał zapomniałam jak się oddycha. Serce na moment przestało pracować, a nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zacisnęłam dłonie w pięść starając się nie rozpłakać. Poczułam jak paznokcie wbijają mi się w skórę. Zobaczyłam wysokiego blondyna z TYM swoim irytującym uśmieszkiem. Dopiero po chwili odzyskałam głos.
-Finn?
-We własnej osobie skarbie-uśmiechnął się.-dawno się nie widzieliśmy.
-Co ty tu robisz?-wyjąkałam czując, że gubie się we własnych słowach.-miałeś...być w więzieniu.
-Wypuścili mnie miesiąc temu za dobre sprawowanie. Nic cię nie zmieniłaś Daphne-zmierzył mnie od stóp do głów.-nadal tak samo śliczna.
-Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie-fuknęłam mu w twarz starając się zachować spokój, a tak na prawdę byłam przerażona.-puść mnie, chce przejść.
Chciałam go ominąc, ale ten złapał mnie za nadgarstek.
Błagam Mike. Szybciej.
-Nie przywitasz się ze swoim chłopakiem?
-Byłym chłopakiem-prychnęłam.-po tym co mi zrobiłaś śmiesz się nazywać moim chłopakiem.
-A co ja takiego zrobiłem?-on jest taki głupi czy udaję.-powinnaś mi dziękować, że wreszcie odebrałem ci dziewictwo.
-Może mam paść na kolana i ci całować stopy!-wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Wolałbym żebyś całowała co innego-poruszył brwiami.
-Jesteś takim samym dupkiem jak kiedyś. Puść, to boli!
-Po moim trupie-syknął.-a teraz grzecznie ze mną pójdziesz i...
-I co?-ulżyło mi gdy zobaczyłam za mną Mike'a.-puść ją.
-A to kto? Twój kolejny chłopak?-zakpił.
-Głuchy jesteś!? Puszczaj ją!-ryknął, a potem spojrzał na mnie.-Daphne, kto to jest?
Przełknęłam ślinę i odpowiedziałam nerwowo:
-Finn. Mój...były.
Poczułam jak wszystkie mięśnie Mike'a się napinają. A potem wszystko działo się tak szybko. Pierwsze uderzenie i Finn upadł. Mike usiadł na nim okrakiem i zaczął zadawać kolejne ciosy.
-Mike, przestań!-pisnęłam odciągając go.-zabijesz go! Mike!-ale ten działał jak w amoku. Widziałam, że twarz Finna jest cała we krwi. Zaczęłam płakac.-błagam cie Mike. Spójrz na mnie. Prosze cie, przestań.
Dopiero teraz przestał. Spojrzał na mnie z troską i wstał z zakrwawionego blondyna.
-Zbliż się do niej jeszcze raz-warknął gdy Finn starał się podnieść-a przysięgam, że cie zabije.
Złapałam go za ręke, a ten popatrzył na mnie chwilę, a później pociągnął mnie do samochodu. Gdy wsiedliśmy do środka Mike spojrzał na mnie.
-Nic ci nie zrobił?
-Nie. Nic-odparłam cicho.
-To dobrze-westchnął, a potem odpalił auto i wyjechał na drogę.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...