Rozdział 26

40.2K 1.3K 171
                                    

Obudziłam się następnego dnia strasznie słaba. Pomyślałam, że zaraz mi przejdzie, ale gdy zerwałam się z łóżka zakręciło mi się w głowie i upadłam na podłogę. Szybko jednak się podniosłam i poszłam się ubrać oraz wykąpać. Może to mnie trochę pobudzi. Jednak wychodząc z łazienki było jeszcze gorzej. Mimo, że miałam na sobie granatową bluzę i dresy było mi strasznie zimno.

Położyłam się na łóżku i westchnęłam głośno. Chyba będe chora. Czuje się okropnie, na dodatek boli mnie głowa i gardło.

-Daphne!-usłyszałam krzyk kobiety. Po woli zeszłam na dół uważając, aby się nie potknąć. W salonie siedziało małżeństwo i Mike.

-T..tak?-spytałam ledwo słyszalnie.

-Strasznie długo tu przychodziłaś-warknęła kobieta.

-Wszystko okey?-spytał Mike, a jego mama spiorunowała go wzrokiem.-jest blada i wygląda jak trup.

-Nic nowego-kobieta machnęła ręką. Auć. To bolało. Mike wstał i podszedł do mnie, a ja modliłam się aby usiadł. Po co odstawia tą szopkę przy jego rodzicach? Widziałam jak pani Alice ciska w niego biorunami.

-Dobrze się czujesz?-zapytał.

-T..tak. Bywało lepiej, ale jest okey.

-Właśnie widzę-sarknął i odwrócił się do rodziców.-nie widzicie w jakim jest stanie? Nie da rady dziś posprzątać.

-Płacimy jej za sprzątanie-warknęła kobieta.-a ty Mike siadaj. Co się nią tak przejmujesz?

-Bo ja w przeciwieństwie do ciebie mam serce-warknął i dotknął mojego czoła.-masz gorączke.

-To nic. Z..zaraz mi przejdzie-wyszeptałam opierając się o komodę, bo zakręciło mi się w głowie.

-Symuluje-Alice machnęła ręką.

-Nie widzisz w jakim jest stanie?-wtrącił się Gorg.

-A co wy wszyscy tak się o nią troszczycie?-wyrzuciła ręce w powietrze.-ma pracować i tyle!

-Nawet podczas choroby?-spytał jej mąż.

-Owszem. Ma w tej chwili ruszać do pracy.

-Alice, nie masz serca.

-Możliwe-wzruszyła ramionami.-ale ja dbam o porządek w domu. Więc w tej chwili bierz się do pracy! My wychodzimy.

Zarzuciła swoje tym razem rozpuszczone włosy do tyłu i wyszła z salonu wołając męża który posłał mi współczujące spojrzenie i ruszył za żoną, a za chwilę usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi.

-Dobra, chodź-powiedział Mike i wziął mnie na ręce, a ja pisnęłam cicho.

-Co ty robisz? Mam sprzątać.

-Masz gorączke-rzucił wchodząc ze mną po schodach.-myślisz, że pozwoliłbym ci sprzątać w takim stanie.

-Twoja mama mnie zabije.

-Już ja coś wykąbinuje. Ty musisz teraz leżeć w pokoju i brać leki.

-Będziesz moim osobistym lekarzem?-zapytałam, a Mike się zaśmiał.

-Oczywiście.

-To gdzie masz fartuszek?

-Zaraz coś się znajdzie-zaśmiał się.

-Eee Mike. Tam jest mój pokój-wskazałam na drzwi które właśnie ominęliśmy.

-Wiem. Idziesz do mojego pokoju.

-Co? Po co?-pisnęłam.

-Jesteś moją pacjentką i idziesz do mojej sali-mruknął, a ja wywróciłam oczami. Kopniakiem otworzył drzwi i położył mnie na łóżku. Nigdy nie leżałam na tak wygodnym i miękkim łóżku. Jego sypialnia była duża i mega wypasiona. Miał ciemnoszare ściany i tylko jedna byłą zrobiona z cegieł. Tam leżało też jego łóżko z biało czarnymi poduszkami i kołdrą.  Połyskujące panele, czarne zasłony i oczywiście duży telewizor na przeciwko łóżka. Do tego wielka szafa na ubrania, komoda obok łóżka i play station.

-Super pokój-odparłam po czym kichnęłam. Mike podał mi chusteczki a ja podziękowałam cicho.

-Zimno ci?-spytał widząc jak drże.

-T...trochę. Ale mam tak zawsze gdy jestem chora.

-Mhm-otworzył swoją szafę i wyciągnął jakąś bordową bluzę na zamek. Ubrał mnie w nią i zapiął pod samą szyję.-lepiej?

-Dużo lepiej-odparłam kładąc głowę na poduszce. Mike uśmiechnął się i przykrył mnie kołdrą i kocem. Teraz to byłam w niebie.

-Dziękuje-wyszeptałam.-dużo lepiej.

-Dla ciebie wszystko-pocałował mnie w czoło.-idę troche ogarnąć dom.

-Przepraszam, że musisz to robić, ale nie mam siły, żeby wstać, a co dopiero sprzatać.

-Daj spokój. Poradze sobie, a ty odpoczywaj-uśmiechnął się

-Dziękuje ci bardzo.

-Drobiazg. Masz-podał mi pilot.-włącz co tam chcesz-i wyszedł, a ja przez kolejne minuty przełączałam kanały w telewizji, aż w końcu oczy same zaczęły mi się same zamykać. Odłożyłam pilot na bok i przytuliłam się bardziej do poduszki.
***

Obudziłam się z powodu dreszczy. Mimo dwóch bluz, kołdry i koca cała się trzęsłam. Nienawidzę być chora. Starałam się to jakoś uspokoić, ale nie dałam rady.

-Masz leki-powiedział Mike wchodząc do pokoju, ja tylko kiwnęłam głową.-nadal ci zimno.

-M...hm-wymruczałam.

-Wiem co ci pomoże-powiedział i wsunął się pod kołdrę, a później przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Swoją głowę położył na mojej. I wiecie co? Miał rację. Po kilku minutach zaczęłam się wyciszać i uspokajać.

-Lepiej?-spytał muskając ustami moją głowę.

-Tak-pokiwałam głową.-o której wracają twoi rodzice?

-Sądze, że nie wcześniej niż w nocy. Nie musisz jeszcze wstawać.

-Jesteś najlepszym lekarzem na świecie. Każdy chciałby takiego mieć.

-Cóż...niestety ja mam już swoją pacjentkę-powiedział, a ja cicho się zaśmiałam. Gadaliśmy dość długo na różne tematy co chwile się śmiejąc. Było mi już troche lepiej.

-Masz, połknij-Mike podał mi tabletkę i wodę którą od razu połknęłam, a szklankę odstawiłam na komodę obok i znów wsunęłam się pod kołdrę.

-Nie wstawaj jeszcze-wymruczałam wtulając się w mężczyzna, a ten cicho się zaśmiał.

-Śpij skarbie.
***

Obudziłam się w nieco lepszym nastroju. Gorączka już minęła, miałam tylko katar i ból głowy. Zauważyłam, że Michael zasnął wtulony we mnie. Wyglądał uroczo gdy spał. Włosy w niełądzie i lekko rozchylone usta.

-Długo się tak będziesz na mnie gapić?-spytał z wciąż zamkniętymi oczami.

-Skąd wiedziałeś?

-Wyczułem-otworzył oczy i spojrzał na mnie, a potem się uśmiechnął.-lepiej się już czujesz?

-Tak. Dużo lepiej.

-Widzisz. Działam cuda-zaśmiał się i lekko pocałował w usta.

-Mike, będziesz chory.

-To będziemy chorzy raczem-mruknął i ponownie złączył nasze usta, a ja znowu poczułam stado motyli w podbrzuszu. To cudowne uczucie. Mogłam się z nim całować na okrągło.

Chyba się od niego uzależniam.

Jesteś tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz