Obudziłam się następnego dnia strasznie słaba. Pomyślałam, że zaraz mi przejdzie, ale gdy zerwałam się z łóżka zakręciło mi się w głowie i upadłam na podłogę. Szybko jednak się podniosłam i poszłam się ubrać oraz wykąpać. Może to mnie trochę pobudzi. Jednak wychodząc z łazienki było jeszcze gorzej. Mimo, że miałam na sobie granatową bluzę i dresy było mi strasznie zimno.
Położyłam się na łóżku i westchnęłam głośno. Chyba będe chora. Czuje się okropnie, na dodatek boli mnie głowa i gardło.
-Daphne!-usłyszałam krzyk kobiety. Po woli zeszłam na dół uważając, aby się nie potknąć. W salonie siedziało małżeństwo i Mike.
-T..tak?-spytałam ledwo słyszalnie.
-Strasznie długo tu przychodziłaś-warknęła kobieta.
-Wszystko okey?-spytał Mike, a jego mama spiorunowała go wzrokiem.-jest blada i wygląda jak trup.
-Nic nowego-kobieta machnęła ręką. Auć. To bolało. Mike wstał i podszedł do mnie, a ja modliłam się aby usiadł. Po co odstawia tą szopkę przy jego rodzicach? Widziałam jak pani Alice ciska w niego biorunami.
-Dobrze się czujesz?-zapytał.
-T..tak. Bywało lepiej, ale jest okey.
-Właśnie widzę-sarknął i odwrócił się do rodziców.-nie widzicie w jakim jest stanie? Nie da rady dziś posprzątać.
-Płacimy jej za sprzątanie-warknęła kobieta.-a ty Mike siadaj. Co się nią tak przejmujesz?
-Bo ja w przeciwieństwie do ciebie mam serce-warknął i dotknął mojego czoła.-masz gorączke.
-To nic. Z..zaraz mi przejdzie-wyszeptałam opierając się o komodę, bo zakręciło mi się w głowie.
-Symuluje-Alice machnęła ręką.
-Nie widzisz w jakim jest stanie?-wtrącił się Gorg.
-A co wy wszyscy tak się o nią troszczycie?-wyrzuciła ręce w powietrze.-ma pracować i tyle!
-Nawet podczas choroby?-spytał jej mąż.
-Owszem. Ma w tej chwili ruszać do pracy.
-Alice, nie masz serca.
-Możliwe-wzruszyła ramionami.-ale ja dbam o porządek w domu. Więc w tej chwili bierz się do pracy! My wychodzimy.
Zarzuciła swoje tym razem rozpuszczone włosy do tyłu i wyszła z salonu wołając męża który posłał mi współczujące spojrzenie i ruszył za żoną, a za chwilę usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi.
-Dobra, chodź-powiedział Mike i wziął mnie na ręce, a ja pisnęłam cicho.
-Co ty robisz? Mam sprzątać.
-Masz gorączke-rzucił wchodząc ze mną po schodach.-myślisz, że pozwoliłbym ci sprzątać w takim stanie.
-Twoja mama mnie zabije.
-Już ja coś wykąbinuje. Ty musisz teraz leżeć w pokoju i brać leki.
-Będziesz moim osobistym lekarzem?-zapytałam, a Mike się zaśmiał.
-Oczywiście.
-To gdzie masz fartuszek?
-Zaraz coś się znajdzie-zaśmiał się.
-Eee Mike. Tam jest mój pokój-wskazałam na drzwi które właśnie ominęliśmy.
-Wiem. Idziesz do mojego pokoju.
-Co? Po co?-pisnęłam.
-Jesteś moją pacjentką i idziesz do mojej sali-mruknął, a ja wywróciłam oczami. Kopniakiem otworzył drzwi i położył mnie na łóżku. Nigdy nie leżałam na tak wygodnym i miękkim łóżku. Jego sypialnia była duża i mega wypasiona. Miał ciemnoszare ściany i tylko jedna byłą zrobiona z cegieł. Tam leżało też jego łóżko z biało czarnymi poduszkami i kołdrą. Połyskujące panele, czarne zasłony i oczywiście duży telewizor na przeciwko łóżka. Do tego wielka szafa na ubrania, komoda obok łóżka i play station.
-Super pokój-odparłam po czym kichnęłam. Mike podał mi chusteczki a ja podziękowałam cicho.
-Zimno ci?-spytał widząc jak drże.
-T...trochę. Ale mam tak zawsze gdy jestem chora.
-Mhm-otworzył swoją szafę i wyciągnął jakąś bordową bluzę na zamek. Ubrał mnie w nią i zapiął pod samą szyję.-lepiej?
-Dużo lepiej-odparłam kładąc głowę na poduszce. Mike uśmiechnął się i przykrył mnie kołdrą i kocem. Teraz to byłam w niebie.
-Dziękuje-wyszeptałam.-dużo lepiej.
-Dla ciebie wszystko-pocałował mnie w czoło.-idę troche ogarnąć dom.
-Przepraszam, że musisz to robić, ale nie mam siły, żeby wstać, a co dopiero sprzatać.
-Daj spokój. Poradze sobie, a ty odpoczywaj-uśmiechnął się
-Dziękuje ci bardzo.
-Drobiazg. Masz-podał mi pilot.-włącz co tam chcesz-i wyszedł, a ja przez kolejne minuty przełączałam kanały w telewizji, aż w końcu oczy same zaczęły mi się same zamykać. Odłożyłam pilot na bok i przytuliłam się bardziej do poduszki.
***Obudziłam się z powodu dreszczy. Mimo dwóch bluz, kołdry i koca cała się trzęsłam. Nienawidzę być chora. Starałam się to jakoś uspokoić, ale nie dałam rady.
-Masz leki-powiedział Mike wchodząc do pokoju, ja tylko kiwnęłam głową.-nadal ci zimno.
-M...hm-wymruczałam.
-Wiem co ci pomoże-powiedział i wsunął się pod kołdrę, a później przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Swoją głowę położył na mojej. I wiecie co? Miał rację. Po kilku minutach zaczęłam się wyciszać i uspokajać.
-Lepiej?-spytał muskając ustami moją głowę.
-Tak-pokiwałam głową.-o której wracają twoi rodzice?
-Sądze, że nie wcześniej niż w nocy. Nie musisz jeszcze wstawać.
-Jesteś najlepszym lekarzem na świecie. Każdy chciałby takiego mieć.
-Cóż...niestety ja mam już swoją pacjentkę-powiedział, a ja cicho się zaśmiałam. Gadaliśmy dość długo na różne tematy co chwile się śmiejąc. Było mi już troche lepiej.
-Masz, połknij-Mike podał mi tabletkę i wodę którą od razu połknęłam, a szklankę odstawiłam na komodę obok i znów wsunęłam się pod kołdrę.
-Nie wstawaj jeszcze-wymruczałam wtulając się w mężczyzna, a ten cicho się zaśmiał.
-Śpij skarbie.
***Obudziłam się w nieco lepszym nastroju. Gorączka już minęła, miałam tylko katar i ból głowy. Zauważyłam, że Michael zasnął wtulony we mnie. Wyglądał uroczo gdy spał. Włosy w niełądzie i lekko rozchylone usta.
-Długo się tak będziesz na mnie gapić?-spytał z wciąż zamkniętymi oczami.
-Skąd wiedziałeś?
-Wyczułem-otworzył oczy i spojrzał na mnie, a potem się uśmiechnął.-lepiej się już czujesz?
-Tak. Dużo lepiej.
-Widzisz. Działam cuda-zaśmiał się i lekko pocałował w usta.
-Mike, będziesz chory.
-To będziemy chorzy raczem-mruknął i ponownie złączył nasze usta, a ja znowu poczułam stado motyli w podbrzuszu. To cudowne uczucie. Mogłam się z nim całować na okrągło.
Chyba się od niego uzależniam.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomansaGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...