— Dzień dobry księżniczko! — krzyk sprawił, że wyrwana ze snu, podskoczyłam na krześle.
— Vex, ty chora i nieczuła kobieto! — wrzasnęłam, a ona się zaśmiała. — Kto dał ci prawo, żeby mnie obudzić?!
— Wolałabyś, żeby to zrobił jakiś przystojniak? — przewróciła oczami.
Wolałam nie wiedzieć, co za osobę sugerowała takim komentarzem.
— O wiele bardziej, ty złośliwa elfico. No może z wyjątkiem Arcymaga.
— Możesz przestać rzucać epitetami na prawo i lewo? — zirytowana prychnęła. — Łaskawie tu przyszłam cię obudzić, bo już zaczęliśmy śniadanie.
— To miło... Gdzie jest Suma?
Zerknęłam na puste krzesło obok, na którym widziałam wcześniej śpiącą czarnowłosą.
— Przeniosłam ją na coś wygodniejszego, a teraz je z innymi na dole.
— Czy mówiłam już ci o tym, jak bardzo jesteś niekonsekwentna ze swoją uprzejmością?
Posłała mi lekceważące spojrzenie jak zawsze.
— Jestem miła dla tych, których szanuję i tyle. Niemiła zaś dla pewnych leniwych tępaków.
— Dla mnie powinnaś być, więc neutralna.
— Radzę ci nie zajmować tym swojej główki, tylko pójść ze mną na dół. Przyniosłam ci nawet twój uroczy plecaczek, abyś mogła się przebrać.
Rzeczywiście przy biurku postawiono wspomnianą przez nią torbę. Spojrzałam na swoje pogniecione ubrania. Nie było mowy, żebym pokazywała się innym w tym stanie.
— Naprawdę dzięki, że to zrobiłaś.
— Jasne. To ja pójdę.
Wiedziałam, że elfka nie była cierpliwa, ale żeby aż tak! Normalnie, to by mi przeszkadzało. Byłoby nawet lepiej, gdyby zeszła wcześniej, ale chodziło o zetknięcie z drabiną!
— Czekaj! — krzyknęłam rozpaczliwie. — No zostań!
— Czemu? — spytała zirytowana.
— Nie chcę schodzić bez obstawy — mruknęłam cicho.
Westchnęła w odpowiedzi, a potem usiadła na krześle. Czyli jednak potrafiła posłuchać się do mojej prośby. Byłam normalnie w szoku.
— Czeka cię przegląd broni, co nie? — spytałam, gdy wyjmowałam z plecaka szarą prostą bluzkę.
— No tak.
— Nie denerwujesz się z tego powodu?
Mnie samej na myśl o tym, że broń mogłaby mi eksplodować w dłoni, przechodziły po plecach dreszcze.
— Jeżeli ten cały Ryż-.
— Rhys — poprawiłam ją szybko, zdejmując przepoconą starą koszulkę. — Już ci mówiłam tyle razy.
— Wielka mi różnica doprawdy — prychnęła lekceważąco. — No to jak on zajmie się Arcymagiem, to w sumie będę miała spokój?
— Zajmie się Arcymagiem...?
Wiedziałam, co sugeruje dziewczyna, ale sądziłam, że nie miesza się w żadne miłosne sprawy.
— Zapomniałam, że masz pięć lat i wciąż wierzysz, że rodzice znaleźli cię w kapuście. A nie. W krzaku poziomek!
— Akurat nie wiem, co z tym dzieciaki, miałyby mieć wspólnego... Do tego to totalnie nie twoja sprawa.
— Z tym się zgodzę. To ogarnięta?
CZYTASZ
Czerwień i biel wojny
FantasíaKiedy zechcą odebrać ci wolność, to nie waż się odpuszczać. Stań do walki i pokaż, jak wiele jest ona warta. To zrozumiało wiele młodych ludzi, którym „wysłanniczka bogów" Wyrocznia chciała narzucić swoją wolę. Nie chcieli żyć w państwie, gdzie ta...