26.

364 50 1
                                    

-Chodź, pobiegniemy tędy!- zaproponował, wskazując kierunek. Ruszyliśmy w tę stronę, okazało się jednak, że droga jest zablokowana.
Poszliśmy więc drugą stroną. Las, na nasze nieszczęście, to był przeogromny i było w nim wiele dróg. Naprawdę niedługo zajęło nam, byśmy się zgubili.
- Lysander! Mapka?- rzuciłam, oglądając się za siebie na chłopaka.
- Już.. Hm..- rozejrzał się wokół.- Jesteśmy przy czymś.. charakterystycznym?
- Tamta skała?- wskazałam ogromny głaz.- Jest wielka.
- Chyba mam.- oznajmił.
Zaczął nas nawigować, więc poszłam za nim.
Po kilku próbach, znaleźliśmy się na ogromnej polanie. Stał tam już pan Farazowski.
- Jak?!- szepnęłam.
- Nie mam pojęcia. Pewnie zna ten teren.- odpowiedziała mi Iris, która stała za mną. Wystraszyła mnie.
- Musimy pójść po listę..- przypomniał mi Lysander.
- Ach, tak.
Podeszliśmy do Farazowskiego, który rozmawiał o czymś z dyrektorką. Oboje byli dość nerwowi.
- Przepraszam?- powiedział uprzejmie Lysander.
Obrócili się w jego stronę.
- Zakończyliśmy pierwszy etap biegu. Możemy iść dalej?
- Nie, gdyż zgubiłem pieczątkę, którą znakowałem pary, które przeszły dalej. Bez niej nigdzie się nie ruszymy.- oznajmił pan Farazowski.
- Chodź, Lysandrze, poszukamy jej. Co ty na to?- spytałam, gdy już trochę się oddaliliśmy.
- Jasne.- wzruszył ramionami. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy przeczesywać teren. Było to dość trudne, bo w lesie było mnóstwo korzeni, małych roślinek, drzew... mała pieczątka mogła przecież wypaść wszędzie!
Westchnęłam.. co mi pozostało? Mogę się użalać lub pomóc.
- Ha! Biedni frajerzy..- usłyszałam ten piskliwy śmiech.- Nie ruszą się z miejsca.. to nam da trochę czasu..
Poszłam za dźwiękiem głosu.
- Amber..- stanęłam kilka metrów od niej i jej bandy.
- Znowu ty?- uniosła brwi.- Czego chcesz? Myślałam, że już wytłumaczyłyśmy sobie wszystko.
- Oddawaj pieczątkę.- warknęłam bez zbędnej gadki.
- O co ci chodzi? Nic nie mam.- uśmiechnęła się szyderczo.
- Hmm? Serio?- założyłam ręce.- Ciekawe, co by pomyślał twój brat, gdyby się dowiedział, że właśnie ukradłaś pieczątkę Faraza. I to po tych wszystkich akcjach...!
Moja gra zadziałała, Amber nieco się zestresowała.
- D-dobrze więc!- zaczęła mówić, a jej głos drżał. Próbowała go uspokoić, co szybko jej wyszło i znów mówiła twardo.- Oddam wam pieczątkę, jeśli pomożecie nam z jednym punktem. Nie mamy jeszcze.. „mieszkańca lasu".
- Spadaj.- odrzuciłam włosy.- Nie będę ci w niczym pomagać, lepiej sama sobie pomóż i się zamknij. Oddaj pieczątkę i żyj własnym życiem daleko ode mnie. Zrozumiałaś czy powtórzyć?
Błysk mignął w oczach blondynki.
- Ojj, nie na tym polegają negocjacje.
- A na czym? Nie wydaje mi się, żebyś uważała na WOS'ie.- odparowałam.
W chwili gdy się zastanawiała nad odpowiedzią, wyrwałam jej pieczątkę z rąk i chciałam odbiec, ale złapała mnie za kaptur bluzy.
Wyrwałam się i uciekłam prosto do Farazowskiego i dyrektorki.
- Dziękuję ci bardzo, Laura.- powiedział, i postawił mnie i Lysandrowi pieczątki na ręce.- Oto lista rzeczy, które musicie znaleźć w lesie i przynieść możliwie jak najszybciej.
Lysander przejął listę i odczytał ją.
- Hmm, chodź, wydaje mi się, że gdzieś to już widzieliśmy.- powiedział, wskazując kierunek.
Poszłam za nim.
(...)
- Został nam tylko ‚mieszkaniec lasu'- oznajmił.
- Myślisz, że chodzi o żywe zwierzę?- spytałam lekko wystraszona.
- Osobiście odmówiłbym, gdyby kazali mi złapać małe stworzonko.- powiedział Lysander twardo.
- Musi więc być tu schowane coś, co jest „mieszkańcem lasu".- powiedziałam.- Albo coś, co go przypomina.
- Pewnie masz rację.
- Poczekaj!- wyszeptałam.- Spójrz...
Wskazałam palcem miejsce, gdzie stała Kim, kłócąc się z Farazowskim i Borysem. Poczułam się trochę jak Peggy, podsłuchując ich, ale cóż... ciekawość chyba nikomu nie szkodzi..?
- Proszę pana, nie po to tyle się męczyłam ze złapaniem tej wiewiórki, żeby teraz pan powiedział, że nie o to chodziło!- wrzasnęła.
Faktycznie, w ręce ściskała wystraszoną wiewiórkę.
- Kim, chodźmy stąd..- powiedziała Violetta, delikatnie ciągnąć ją za rękaw bluzy.
- Nie, Vio! Trzeba walczyć o swoje!- rzuciła zdeterminowana Kim.
- Chyba nie powinniśmy podsłuchiwać..- powiedział stanowczo Lysander.
- M-masz rację, poniosło mnie. To nie moja sprawa.- Chodźmy dalej.
Spędziliśmy bardzo dużo czasu szukającego mieszkańca lasu, aż w końcu.. chyba zgubiliśmy drogę.
- Zgubiliśmy drogę, prawda?- spytałam Lysandra.
- Nie... nie wiem.- przyznał.- Mapę zgubiłem przy poprzednim skrzyżowaniu. Nie mam pojęcia, gdzie iść.
- Ehh.. ta skala wydaje mi się znajoma?- powiedziałam niepewnie.
Udaliśmy się tam, próbując odnaleźć drogę, ale weszliśmy jeszcze głębiej w las.
- Kurczę, robi się coraz ciemniej..- spostrzegłam.- Może zadzwonię do kogoś i powiem że się zgubiliśmy?
Lysander wydawał się nieobecny.
- Ee, tak. Dobry pomysł.
Wyjęłam telefon i uruchomiłam go.
Fajnie, zero kresek. Usłyszeliśmy szelest w krzakach.
- L-Lysander?- zdziwiłam się, patrząc na chłopaka.
W odpowiedzi położył palec na swoich ustach i wskazał za mnie.
Odwróciłam się powoli z szybko bijącym sercem. Za mną stała łania!
- Wygląda na bardzo młodą.- stwierdził.
Spróbowałam jej dotknąć.
- Lepiej jej nie dotykaj. Jeśli sama się do niej zbliżysz może się przestraszyć.- poradził.
Lysander stanął za mną, a łania powoli zaczęła się do nas zbliżać.
Ponownie usłyszeliśmy szelest i zza drzew wypadł Kastiel.
- Co wy robicie?!- krzyknął, płosząc łanię.
- H-Huh?- zdziwiłam się.- Zobaczyliśmy sarnę, i chciałam jej dotknąć..
- Aaa, i to powód dla którego Lysander cię objął, taaa?- warknął.- Zresztą, nieważne.
Odwrócił się i odszedł naburmuszony.
O co mu chodzi?
Zaraz przyszła dyrektorka. Spodziewaliśmy się, że na nas nakrzyczy, ale była zbyt wystraszona tym że nas zgubiła, więc nic nie powiedziała.
Wróciliśmy do autokaru, gdzie wszyscy pytali nas, co zaszło, ale nie wiedzieliśmy, co im mówić. Mówiliśmy tylko, że zgubiliśmy mapę i siebie przy okazji.
***
Oh gee, 9 gwiazdeczek i pisze kolejny rozdział✨

Niech czas się zatrzyma- Słodki Flirt✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz