17

266 20 3
                                    

Zza ściany wyszła Eva. Trzymająca kogoś za rękę. Jeszcze nie widziałam kogo, a ona nie widziała mnie. Chciałam po prostu na chwilę zniknąć tak, by mnie nie widziała. I stało się - bardzo łatwo i szybko - zamieniłam się wiatr. Dalej widziałam i słyszałam, choć nie miałam do tego organów. Czułam się bardzo lekko, wręcz prawie w ogóle się nie czułam. Chciałam pozostać w tym stanie, więc już nie myślałam, tylko obserwowałam. Eva trzymała za rękę...

-Joep! - zwróciła się do niego dziewczyna - Szybciej. 

-No już - mówił niezadowolony Joep - Czy jest to konieczne?

-Nawet nie wiesz jak bardzo... - stanęli przy którychś ze drzwi, Eva zastukała w nie kilkakrotnie i nacisnęła klamkę. Musiałam za nimi iść, nie było odwrotu. Poleciałam w tamtą stronę, ale drzwi się już zamknęły. Automatycznie zamieniłam się w człowieka, nie miałam innego wyjścia. Szarpałam za klamkę, ale bez skutku. W końcu, nie mam pojęcia jak, zamieniła się ona w łodygę z liśćmi, która natychmiast obwiązała moją dłoń. Próbowałam ją wyrwać, ale nic to nie pomagało. Wpadł mi do głowy pomysł. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, jak się zmniejszam i zmniejszam i zmniejszam...

BUM! Jestem teraz jak Calineczka. Mocno trzymając się rośliny, próbowałam nie spaść. Wślizgnęłam się przez dziurkę od kluczy i od razu znalazłam się po drugiej strony drzwi. Odzyskawszy normalny wzrost, uważnie przyglądałam się temu miejscu. Wyglądało cudownie. Za horyzontem powoli chowało się słońce, widziałam jezioro albo morze, raczej to drugie, bo wydawało mi się, jakby nie miało końca. Nad brzegiem można było dostrzec ogromne drzewo, a na nim rosnące... Truskawki? No dobra, pomińmy ten błąd. Obok drzewa stała ławka, drewniana, pomalowana na różowo. Trochę tu zbyt romantycznie.

-Gdzie ja w ogóle jestem? - szepnęłam do siebie - CZY KTOŚ MOŻE MI TO WYJAŚNIĆ? - teraz krzyknęłam. Przed moimi oczami wyrosła tablica informacyjna, niestety też różowa. Było na niej napisane: "Obecnie znajdujesz się w śnie panienki Evy. Panienka Eva jest obecnie w innej podświadomości. Jeśli chcesz zostać, powiedz: "TAK", jeśli zaś przenieść się, do obecnej podświadomości Evy, powiedz:"NIE"". Nie miałam żadnych wątpliwości. 

-Nie - powiedziałam głośno i wyraźnie. 

Wszystko w ekspresowym tempie zamieniło się w sztorm lub huragan. Zabrał mnie, zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, byłam już gdzie indziej.

Znajdowałam się w kwadratowym, ciemnym pomieszczeniu. Mogłam zobaczyć tylko podświetlany stolik, pomiędzy dwoma krzesłami, a na nim plansza i pionki do gry w szachy. Nagle, z lewej strony odchłani, wyszedł Joep, usiadł na krześle i wyciągnął rękę, bo w tym samym momencie, z prawej strony odchłani, pojawiła się Eva, usiadłszy na krześle, uścisnęła dłoń Joep'a. Chyba mnie nie zauważyli. Zaczynałam chyba powoli kumać o co chodzi w tym dziwnym świecie korytarza z drzwiami. 

-Jeszcze raz, co się stanie gdy wygram? - zapytał się chłopak.

-Nie zagram na meczu, mogę nawet się nie pojawić na tym wydarzeniu - uśmiechnęła się dziewczyna.

-A... Jeśli przegram? - zawahał się Joep.

-Będziesz mógł zdecydować - zaśmiała się Eva - Albo mnie pocałujesz, oczywiście na jawie, albo zagram na meczu, zamiast Akkie. Myślę, że to doskonały zakład. Zaczynamy?

Joep nie był pewny tego, co robi. Widziałam jego złość, kiedy mówił o pocałunku dziewczyny. On na prawdę tego nie chce. Nie chce mnie zranić i chcę, żebym była szczęśliwa. Być może to dla niego trudne - w obu przypadkach może myśli, że mnie zrani. Wow, chyba dużo dla niego znaczę. Może skoro to sen, może tak nie jest w rzeczywistości? Kto wie?

Z powrotem zamieniłam się w wiatr, podleciałam bliżej i zaczęłam obserwować grę. Wiem doskonale, że jeśli chodzi o szachy, Joep nie jest za dobry. Jednak zaskoczył mnie, gdy po połowie czasu, miał dużą przewagę. Widziałam złość malowaną na twarzy dziewczyny. Spodziewałam się po niej, że zrobi coś nie właściwego. Drugą ręką zaczęła kręcić pod stołem, a także bardzo cicho mówić coś pod nosem. Joep od razu zaczął grać gorzej.

Zostało kilka minut. Ostatni ruch należał do Evy. Ruszyła królem na T5.

-Szach - mat - powiedziała głośno - Bardzo mi przykro, Joep. Chyba coś ci nie wyszło.

Chłopak był raczej rozzłoszczony, niż smutny.

-Oszukiwałaś - krzyknął i zerwał się z miejsca - Doskonale to wiem, słyszysz? 

Eva powoli wstała z miejsca i uśmiechnęła się złowieszczo.

-W naszej umowie nie było ani słówka o zakazie oszukiwania.

-Bo to chyba oczywiste - zdziwił się Joep - Tak się nie robi, Eva.

-Wiem o tym - rzekła - Ale teraz chyba masz większy problem. Musisz podjąć decyzje.

-Nie będę - odpowiedział - nic nie wybiorę. Za oszustwo nic nie dostaniesz.

Eva odwróciła się w stronę ściany. Ręką namalowała na niej okno, które od razu rozjaśniło przestrzeń. Podeszłam wraz z Joep'em bliżej. Za oknem biegała...m JA! Co ja tam robię? 

-Widzisz ją, Joep? - zapytała się.

-Pewnie, że tak - odpowiedział.

-Cudnie - Eva machnęła ręką i moje drugie ja za oknem przewróciło się. Nie mogło wstać, bo ciągle się potykało. Pod nią znalazła się sterta kamieni. Teraz,za każdym razem, gdy upadałam, miałam obdarte kolana i mocno czerwone nadgarstki. Widziałam, że sprawia mi to coraz większy ból.

-Zostaw ją, słyszysz - podbiegł do niej Joep - Przestań, to ją boli!

Eva zatrzymała scenę za oknem, usunęła krajobraz za nim, ale okno zostawiła. Nie wiem czemu.

-To właśnie będzie się jej śniło każdej nocy - uśmiechnęła się - albo, kto wie, będzie odczuwała ten sam ból na jawie, ale z innych przyczyn - zaśmiała się.

-Czego ty chcesz, co? - zapytał się jej Joep - Co ona ci zrobiła?

-Dużo.

Ok. Nie wiem o co jej chodzi, ale nie chciałam mieć wątpliwości, wolałam to załatwić natychmiastowo. 

-Właśnie, co ja ci zrobiłam, bo też nie wiem - automatycznie zmieniłam się w swoją postać i podeszłam bliżej Evy.

-Akkie! - krzyknął Joep i mnie przytulił - Jak dobrze Cię widzieć!

Wyrwałam się z jego objęć, bo nie było na to czasu.

-Odpowiesz, czy nie? - znów zwróciłam się do dziewczyny.

-Pf, nie będę odpowiadała na twoje pytania, zwłaszcza w moim śnie. Wynocha! - machnęła ręką i zadrżała ziemia. Joep chwycił mnie za rękę ( w tym momencie poczułam ją bardzo mocno, tak, jakby na prawdę, na jawie, mnie za nią chwycił). Uciekliśmy szybko w stronę drzwi, Joep je otworzył i jak burza wpadliśmy na korytarz. Drzwi się zatrzasnęły i zmieniły swoje położenie. Teraz na ich miejsce pojawiły się kompletnie inne.

-Co ty tu robisz? - zapytałam się chłopaka - Co to w ogóle za miejsce? 

-Może później ci wyjaśnię-chwycił mnie za drugą rękę i pociągnął do siebie.

-Ale dlacze... - i przerwał mi pocałunkiem. 

Być może nie był to zbyt odpowiedni moment, ale już się za nim stęskniłam. 

Bardzo powoli wszystko zaczynało znikać. Wszystko wokół Joep'a, ale on nie.

Gdy otworzyłam oczy, znalazłam się w szpitalnej sali. Czyli to jednak był sen? Wow. Od dziś uwielbiam sny.

______________________________________________________________

Siemanko!!!! Bardzo podoba mi się ten rozdział. A, i gdyby ktoś miał wątpliwości, nie, nie jest to ściągnięte z książki "Silver" - ja po protu tak kocham tę książkę, że musiałam coś tu wpleść w tej tematyce.Mam nadzieję, że się Wam spodoba, Papa, Pozdrawiam ! <333 :******




Gdyby jednak...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz