Obudziłam się rano, gdy promienie słoneczne zaczęły oświetlać sypialnię. Uchyliłam lekko powieki i ujrzałam śpiąca u mojego boku Lunę. W blaskach światła wyglądała ona strasznie pięknie. Z powodu wczorajszych zamieszek między nami, chciałam przygotować nam śniadanie, ale przypomniałam sobie o dzisiejszym pojedynku pomiędzy Clarke, a Panem Matthew. Zaczęłam się ubierać, gdy nagle zauważyłam, jak oczy kobiety zaczynają się po mału uchylać.
- Cześć Skarbie..- powiedziała dość niewyraźnie, próbując co raz bardziej przyzwyczaić oczy do światła.
- Oo.. hej Luna, mam nadzieję, że Cię nie obudziłam
- Nie no coś Ty..- stwierdziła brązowowłosa, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą.
- Jesteś głodna? Mogę zawołać jakiegoś kucharza by..- chciałam zaproponować jej jakieś śniadanie, ale mi przerwała.
- Mogę skosztować Panią Dowódcę na śniadanie?- powiedziała brązowowłosa oblizując wargi, przatrząc, jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec.
- Bardzo chętnie bym Ci ją dostarczyła, ale ma ona jakieś sprawy do załatwienia- powiedziałam robiąc smutną minkę.
- Jakie sprawy?- zapytała Luna marszcząc brwi.
- Taki jakoś mało ważny pojedynek. Nie martw się, wrócę. Mam nadzieję, że będziesz tu sama- powiedziałam patrząc na brązowowłosą.
- Nie zapomnisz o tym, prawda?
- Cały czas mam obraz tego obrzydliwego, gołego kolesia, więc nie sądzę..
- Mogę iść z Tobą, Kochanie?- Zapytała z uśmiechem na twarzy.
- Wrócę za chwilę. Możesz w tym czasie coś zjeść lub cokolwiek..
- No dobra..
- To cześć, Luna- powiedziałam wychodząc z pokoju.
- Pa, Słońce
Wyszłam z domu i skierowałam sie w stronę areny, która znajdowała się w centrum wioski. Wędrówka zajęła mi bardzo mało czasu. Oprócz jednego mężczyzny, który miał liczyć punkty nie było tu nikogo.
- Dzień dobry Pani Komandor- usłyszałam z zza pleców znajomy głos.
- Oh.. witaj Panie Matthew- uśmiechnęłam się do bruneta.
- Może mówić Pani do mnie Matt. Jak się Pani spało?- zapytał uśmiechnięty
- Dobrze Matt, spało mi się bardzo dobrze. Ćwiczyłeś wczoraj?
- Oczywiście, w końcu będę walczył przed Panią Dowódcą
- A umiesz walczyć?- zapytałam patrząc na jego ręce, na których zauważyłam brak mięśni.
- Niezbyt, uczyłem się na doradcę, a nie na wojownika- powiedział kopiąc jakiś kamyk na ziemi.
Nie zauważyłam nawet kiedy trybuny znacznie się zapełniły. Nagle z oddali zauważyłam Clarke. Była ona ubrana w jakaś niezbyt wygodną zbroję, która była dla niej za duża.
- Wybacz, ale muszę Cię na chwilę zostawić samego- powiedziałam Mattowi, a on tylko pokiwał głową.
Podeszłam do Clarke uśmiechnięta. Spojrzała na mnie i również się uśmiechnęłam.
- Witam Panią dowódcę- powiedziała niebieskooka przeczesując ręka swoje niesfornie ułożone włosy.
- Hej, myślę, że twoja zbroja jest niezbyt dopasowana do twojej sylwetki- stwierdziłam przyglądając się uważnie jej ciału.
CZYTASZ
COMMANDER LEXA || Clexa
ActionLexa jest zwykłym kłusownikiem, lecz kiedy poznaje kobietę o imieniu Luna, to jej życie zaczyna się gwałtownie zmieniać... (Pisałam tą książkę dość dawno, więc jest w niej dużo błędów)