Zamknij oczy, powiedział. Zamknęłam więc i starałam się ze wszystkich sił poczuć, gdzie jesteśmy. To kolejna z jego niespodzianek, kolejne miejsce, którym chce mnie zachwycić. Zawsze mu się udaje i zawsze znajduje odpowiednie miejsca na moje obecne stany duszy i serca. Zamknęłam oczy najmocniej jak tylko potrafiłam i jestem niemal pewna, że na moment wstrzymałam oddech. Nie słyszałam go przez krótką chwilę, bo wszystko zagłuszył wyjący błagalnie wiatr, jakby odradzał nam zwiedzanie tego, wciąż nieznanego mi, miejsca. Wszystko co słyszałam wydawało mi się monumentalne, przerastało moją wyobraźnię i za nic w świecie nie wiedziałam, gdzie jesteśmy. Dotknął mojego policzka, tak ostrożnie, że gdyby nie jego zapach, który poznaję na wielkie odległości, nie zwróciłabym na to uwagi. Pomyślałabym, że wiatr mocniej zawiał lub że włos ześlizgnął się z moich niedbale upiętych włosów. Nie odzywał się, nie wiedziałam nawet, czy nadal stoi obok mnie. Jedyne czego byłam pewna, to że nie mogłam otworzyć oczu. Nie teraz. Puściłam oddech na wolność i wzięłam wdech, by poczuć otaczające mnie miejsce. Czułam sól, wilgoć, mokre drewno. Gdzie my jesteśmy? Dlaczego tak strasznie tu wieje? Trzęsłam się z zimna. Czułam, że lada moment upadnę lub dam porwać się wiatru, zupełnie jak liść. W tej samej chwili on chwycił mnie za dłoń, a ta rozgrzała całe moje ciało. Nigdy nie zrozumiem ciepła, które od niego bije. Znów dotknął mój policzek i pozwolił otworzyć mi oczy.
Rozchyliłam usta, zupełnie zaskoczona, a nawet wystraszona miejsca, w którym staliśmy. Nie zdawałam sobie sprawy, że stoimy na klifie, a przed nami nic tylko przepaść. Daleko za horyzontem zachodziło blado słońce, a ja miałam najpiękniejszy widok na morze, oraz latarnię morską. Jestem jedną z tych osób, które nie przepadają za plażami i latem. Tym bardziej nie znoszę plaż latem lub lata na plaży. On jednak dobrze o tym wiedział i wybrał pogodę najbliższą memu sercu. Pogodę, która zachwyca nielicznych, bo tylko nieliczni są takimi wariatami i kochają nieokiełznane żywioły. Tylko nieliczni pasjonują się wszystkim tym, co dla normalnej duszy wydaje się zwykłe, brzydkie, nieprzyjemne i pospolite. Tylko nieliczni ryzykują dla drugiej osoby i zakochują się na dobre. Oboje czujemy się dobrze w szarości dnia codziennego, pod deszczowymi chmurami, w wietrze, sztormach i jesieni. Tak, była to jesień. Wiedziałam bardzo dobrze, że to nasza rocznica i nie mogło być idealniej.
Nad naszymi głowami krążyły mewy, a w jego dłoniach tkwiła malutka paczka.
- To dla mnie? – spojrzałam zupełnie rozkojarzona, raz na niego, raz na paczkę, a potem wokół siebie. Wiatr zawył mocniej, fale rozbiły całą swą potężną złość o skały przybrzeżne, latarnię pokryła mgła, a tę zaś rozproszyło światło palone przez latarnika.
- Wydaje mi się, że oprócz Ciebie i mnie nie ma tu nikogo innego, więc... - pocałował mnie w czoło i wręczył mi paczuszkę do rąk. Była w formie prostokąta i nie miałam pojęcia, co on mógłby mi wręczyć. Wie, że nie lubię prezentów. Wie, że zawsze mi głupio, zawsze mi nieswojo. Odpakowując już chciałam coś powiedzieć na ten temat, lecz gdy ujrzałam to, co kryło się w środku, do moich oczu napłynęły łzy. Otóż to, zaczęłam płakać wraz z deszczem, który lunął tak niespodziewanie na naszą dwójkę. Przytuliłam go mocno, a on chwycił mój własny egzemplarz „Stary człowiek i morze" i schował ją szczelnie pod kurtkę. Była to moja ulubiona lektura szkolna, oraz ulubiona książka Ernesta Hemingway'a. Wiedział to, wiedział to jak wszystko inne.
Gdy wróciliśmy do domu, wyjęłam mu książkę z jego kurtki, nim ściągnął ją z siebie i patrząc na nią uśmiechałam się mocniej, niż kiedykolwiek. Moje oczy widziały już tylko książkę, mój własny egzemplarz sentymentalnej lektury. Zabrał mnie do miejsce, które miało odzwierciedlać główną tematykę książki. Słone morze, wzburzone fale. Trudności jakie nas tam napotkały w formie deszczu i wiatru szybko zostały rozproszone gestem miłości, zupełnie jak to robi światło latarni z mgłą. Cały wieczór siedziałam wtulona w moją miłość, na jego kolanach i przykryta pod wspólnym kocem. Herbata, którą mi zawsze robi, smakuje najlepiej na świecie. On po prostu wie. Wie wszystko. Zna mnie na wylot, zna moje pragnienia i myśli. Tego wieczoru przeczytałam w jego objęciach całą książkę, a następnie... następnie musiałam zasnąć. Już nie pamiętam. Pamiętam jednak, że tak było od zawsze. Od zawsze bezpiecznie zasypiałam, bo wiedziałam, że przy nim żadne fale mnie nie zabiorą, ani żaden wiatr nie porwie i nie sprawi, że upadnę.
YOU ARE READING
Jesienna Latarnia
RomanceCoś małego, intymnego, prywatnego, marzycielskiego. Z mojej prywatnej biblioteki wyobraźni, w której chowam własny sens miłości. To krótkie opowiadanie o prostym geście, romantycznym i znaczącym dla dwóch dusz.