Rankiem przyniósł jej do pokoju skromne śniadanie. Po tym jak zdrożona zasnęła w fotelu, przeniósł śpiąca do izby dla gości. Zdezorientowana, rozebrana do bielizny siadła na łóżku.
- Która godzina? Czy jest widno?
Dunmerskie domostwa na Solstheim ze względu na zalegający i wnikający wszędzie popiół nie posiadały okien, budowano je najczęściej w redorańskim stylu, pod powierzchnią ziemi. Z westybulu paradnymi schodami w dół schodziło się wprost do pomieszczeń mieszkalnych. Amfilady izb nie łączyły żadne drzwi.
- Jest. Spałaś długo. Za dużo sujammy. Ubierz się i zjedz. Gdy będziesz gotowa daj znać. Porozmawiamy w salonie.
Wizyta Jeanele wyrwała go z przyjemnej bezczynności, przerywanej jedynie wizytami w Tel Mithryn u mistrza Nelotha i przywróciła wspomnienia.
Stary magister znał dobrze i lubił Lil. Zaimponowała kilkusetletniemu, wybitnemu magowi na tyle, że nadał jej honorowy tytuł i członkostwo rodu Telvannich. Najstarszego i niezwykle wpływowego w Morrowind. Sama Lil dość mgliście zdawała sobie sprawę z nieprzeciętności daru, w każdym razie do momentu, w którym nie poznała dobrze historii jego ludu i rodziny. Nie zmieniało to jednak faktu, że za decyzją stało głównie słynne wyrachowanie Nelotha, a sama dziewczyna była znaczącym i cennym sojusznikiem.
Uśmiechnął się bezwiednie do wspomnień i uznał, że byłaby szczęśliwa widząc, jak bardzo w kilkadziesiąt lat po tym, kiedy dzięki niej ponownie otworzono kopalnię ebonu i niezwykle rzadkiego stalhrimu, a Miraak przestał zatruwać umysły mieszkańców, Solstheim i Krucza Skała rozkwitły.
- Niezwykłe domostwo - z salonu dobiegł go głos dziewczyny - ale mroczne i przytłaczające.
***
- Brakuje tu słońca - rozejrzała się po opustoszałej willi Severinów.
- W całym Solstheim brakuje słońca - odparł sarkastycznie, podziwiając okazały prezent rajcy Llerila Morvayna - Czy ty umiesz bywać zadowolona?
- Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak - zamruczała - ale wierz mi - kontynuowała innym tonem - ta dziura w ziemi nie jest najokazalszym z domostw, jakie posiadam - mówiła idąc dalej.
- Słucham? Masz ich więcej?
- Nieważne. Znalazłam łaźnię - dobiegł go niesiony pogłosem, niski alt nowej właścicielki.
- Pójdę po twoje rzeczy do Parzydłaka - oświadczył, nie chcąc się naprzykrzać. Poza tym, płaciła mu za to.
- Doskonale. Weź też swoje i pożegnaj z Geldisem. Tu jest dużo miejsca, nie będziemy niepotrzebnie wchodzić sobie w drogę.
W to nie wątpił. O ile na gruncie zawodowym współpracowali perfekcyjnie - kwaśno przyznała, że było to najlepiej wydane pięćset septimów w życiu - o tyle prywatnie była to porażka. Duma i uprzedzenie sprawiały, że żyli w ciągłej batalii słownych starć. Wzlotów i porażek. Szczęściem nie miało to wpływu na zaufanie w walce i dotychczas - nawet z potyczki z zabójcami Morag Tong - wychodzili bez szwanku. I jedno i drugie nauczone doświadczeniem, nie miało w zwyczaju łączyć życia osobistego z pracą.
Wszedł do karczmy. Gedis zwyczajowo doglądający interesu skinął na najemnika.
- Dobra robota - uśmiechnął się - Tylko patrzeć, jak niechętni dotąd Redoranowie z Morrowind ponownie zwrócą chciwe oczy ku długo zapomnianej i niedochodowej kolonii. Zwałszcza, że złoża bogate i urobek słuszny. Dobra broń i ceserskim i Gromowładnym potrzebna. A i Kompania Wschodniocesarska listy śle - nalał Teldrynowi sujammy - Prawda to, że Morvayn w podzięce za ocalenie życia i zażegnanie rodowej wróżdy z Hlaalu dał magiczce willę po Vendilu Ulenie?
- Prawda. Stawiali opór. Za zdradę i wynajęcie Morag Tong i tak by ich zgładzono. Jak nie tu, to na kontynencie. Sam wiesz, że wojny między rodami potrafią trwać wieki, najlepiej więc jak najskuteczniej zamknąć kolejny rozdział. Tym bardziej, że nikogo z Hlaalu już tu nie ma. Nikt do Morrowind wieści o śmierci Severinów nie zaniesie, a i Redoranom wszyscy teraz przychylni.
Geldis pokiwał głową polerując kufel
- Lleril i Adril powinni waszą dwójkę po rękach całować.
- Ją. Ja - wzruszył ramionami - tylko pracuję.
CZYTASZ
Powidoki.
FanfictionElder Scrolls Skyrim. Niewiele więcej dodam, bo o lekki suspens mi chodzi. Choćby i przez dwa rozdziały ;)