10 luty 1715

21 2 0
                                    

  - Mistrzu, zdajesz sobie sprawę, że to oznacza, iż jest wśród nas zdrajca? - upewnił się James.
  - Tak, jestem tego świadom. Mimo wszystko coś mnie niepokoi - odpowiedział Ah Tabai. - To musi być ktoś na wysokiej pozycji w bractwie, przecież w tajne misje Jastera wtajemniczeni są jedynie nasi najważniejsi ludzie.
James oparł się o krzesło stojące przed nim. Miał w głowie mętlik. Szukał jakiejś wskazówki, czegoś od czego mógłby zacząć.
  - Może Sulek? - zaanonsowała Nirali. - Już od dawna ma tendencje do podważania wartości naszego kodeksu, a jego nagły powrót do Indii wydaje się dość podejrzany.
  - Sulek wyjechał? - zapytał zaintrygowany James.
  - Tak, dogadał się z jakimś handlarzem przewożącym cukier. Wypłynął pięć dni temu, gdy tylko wzeszło słońce - odpowiedziała dziewczyna.
 - Jest szansa że jeszcze go dogonię?
 - Nawet jeśli tak, to jesteś potrzebny na miejscu. Ktoś musi kryć Jasterowi plecy, nie możemy zostawić go w Hawanie bez obstawy w takim momencie - rzekł Ah Tabai.
James usiadł. Jeśli Sulek faktycznie coś wiedział, to nie może ujść mu to płazem.
 - Nie myśl jednak, że w tej sytuacji pozwolę mu tak po prostu odpłynąć - kontynuował mentor. - Nirali, wraz z panem Walpole'm wsiądziecie na statek do Indii, musicie dopaść Sulka i dowiedzieć się, czy posiada jakieś istotne informacje. W razie gdyby stawiał opór...
Po tych słowach Ah Tabai ściszył ton głosu i westchnął.
 - ...zlikwidujcie go.
James i Nira spojrzeli na siebie. Obaj mieli szczerą nadzieję na to, że w końcu dostaną jakieś wspólne zadanie.
 - Mistrzu, nie chcę spierać się z pańskimi decyzjami, ale czy nie uważasz, że Nirali bardziej przyda się podczas poszukiwań spisku w Hawanie? Potrzebuję kogoś, kto umie zachować się w cieniu - powiedział James z błagającym spojrzeniem.
 - Wybacz mi, ale mistrz Duncan jest, że to tak ujmę, nieprzewidywalny. Nie wątpię w jego umiejętności, jednak ma duży problem z dyscypliną, nie mogę wysłać go w taką trasę samego.
 - A gdybym wypożyczył panu mojego sternika, Rogera Clarksona? Jest bardzo oddany naszej sprawie, a morze to jego chleb powszedni. Gdyby zaszła potrzeba to wyłowiłby całą Wielką Hiszpańską Armadę i posłałby na dno jeszcze raz. Poradzi sobie na tej misji lepiej niż ktokolwiek inny.
Tabai po krótkim namyśle przystał na tę propozycję. Nirali mocno powstrzymywała się, aby nie podskoczyć z radości na myśl o podróży White Crow'em u boku Jamesa.
 - Za dwie godziny podnosimy więc kotwicę. Jakie rozkazy mistrzu?
 - Nic konkretnego. Celem waszej misji jest, jak się pewnie domyślacie, powstrzymanie spisku przeciw twojemu bratu oraz niedopuszczenie do rozprzestrzenienia informacji o nim wśród osób poza kręgiem wtajemniczenia. To w jaki sposób tego dokonacie zależy tylko od was. Macie jakieś pytania?
 - Jedynie niewielką prośbę - odparł James. - Czy byłaby szansa, abyście załadowali na statek jakieś zapasy? W naszej pentrze znajduje się jedynie kasza, której moja załoga ma już absolutnie dosyć. Świeże owoce i mięso z pewnością podniosłoby ich na duchu.
 - Oczywiście, nakaże moim ludziom aby uzupełnili waszą spiżarnie.

James wraz z Nirali wyszli z chaty mentora. Pierwsze co ukazało się ich oczom był widok Duncana opartego o ścianę w pobliżu wejścia. Walpole spojrzał się na nich spode łba.
 - Niechcący usłyszałem waszą rozmowę, chcę tylko powiedzieć, iż przykro mi z powodu waszego przyjaciela - powiedział.
 - Mi również - odparł ozięble James.
 - Wiesz, chętnie bym wam towarzyszył w podróży na Kubę, ale najwyraźniej jestem zbyt "nieprzewidywalny".
 - Mimo wszystko dzięki za chęci - spławiła go Nira.
Ominęli zagadkowego jegomościa i udali się w miejsce na którym codziennie za czasów dzieciństwa podziwiali wschody i zachody słońca. Tulum leży w miejscu, gdzie niegdyś znajdowało się starożytne miasto Majów. Co krok można było natknąć się na ruiny budynków zniszczonych przez hiszpańskie podboje. Największe wrażenie robiły jednak nienaruszone przez wojnę, majańskie świątynie. Były to olbrzymie piramidy, skrywające często zadziwiające i mistyczne artefakty oraz rzeźby. Ze szczytów świątyń można było podziwiać niepodważalne piękno półwyspu Jukatan, od lat nietykanego przez niszczycielskie ludzkie dłonie. James i Nirali usiedli przy ołtarzu znajdującym się na górze piramidy.
 - Nawet nie wiesz jak cieszę się na myśl o ponownej podróży Białym Krukiem. Ostatni raz weszłam na jego pokład za czasów, gdy Santiago był jeszcze jego kapitanem - oznajmiła dziewczyna.
 - Wiem, że ten statek jest dla ciebie wyjątkowy. Ja również go uwielbiam, jest dla mnie drugą miłością.
 - Drugą? - zapytała Nira patrząc na Jamesa z krzywym uśmiechem.
 - Pierwszą jest nasze bractwo - odparł zakłopotany James, zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedział.
 - Taaa, rozumiem, nie musisz się tłumaczyć - odpowiedziała sarkastycznym tonem.
Po tych słowach zapadła cisza. Oboje patrzyli teraz na ocean obserwując przepływające w oddali żaglowce. Bliskość Jamesa sprawiła, że Nirali nagle poczuła się dziwnie. Tak, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Bynajmniej nie chciała, aby znów ruszył, bo gdyby mogła, to tkwiłaby w tym momencie w nieskończoność.
 - Co myślisz o tym całym Duncanie? - zapytał James, przerywając jej gdybanie.
 - Szczerze? Nie ufam mu. Jestem ci niezmiernie wdzięczna, że sprzeciwiłeś się w tedy Ah Tabai'owi. Nie chciałabym spędzić w jego towarzystwie ani jednego dnia.
 - Ja też, wydaje mi się podejrzany, do tego teraz jeszcze wie o Jasterze. Mam nadzieję, że obaj mylimy się co do niego.
Po tych słowach James wyjął z kieszeni wciąż wilgotnego płaszcza swój ulubiony zegarek. To pamiątka po jego pierwszym zamordowanym templariuszu. Otworzył go i spojrzał na godzinę.
 - Chyba już czas wyruszać - rzekł.
 - Jak to się stało, że po wczorajszej kąpieli twój zegarek wciąż działa? - zapytała ze zdziwieniem Nira.
 - Nie mam najmniejszego pojęcia, ale to nie pierwszy raz kiedy postanowiłem popływać sobie z nim w kieszeni.

Niedługo później para przyjaciół wraz z Ah Tabai'em i paroma innymi asasynami zebrali się przy brzegu, z którego mieli dotrzeć na okręt.
 - Dopilnowałem by spiżarnia została napełniona najlepszymi przysmakami z naszej osady. Zapasów powinno wystarczyć na kilka dni.
 - Dziękuję ci mistrzu. To wielka szczodrość z twojej strony - odparł młody kapitan.
 - Ależ to nic wielkiego, jedzenia ci u nas dostatek. Myślę jednak, że powinniście już wypływać, nie ma czasu do stracenia.
Mentor pożegnał się z Jamesem i jego przyjaciółką, po czym wraz ze swoimi towarzyszami wrócił do wioski. Nirali spojrzała na oddalony o jakieś dwieście metrów okręt.
 - Jake?
 - Tak, Nira?
 - Masz szalupę, prawda?

Jedność Ostrzy - Assassin's CreedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz