29.

5.6K 207 4
                                    

Nie wierzyłam, że Ashley postanowiła zrobić imprezę dla pracowników, w kancelarii. Nie lepiej byłoby wynająć jakąś salę? Nie bała się, że poginą jakieś ważne dokumenty? W sumie to nie będzie się tu kręcił nikt obcy, ale będzie alkohol, a wtedy ludzie przestawali się kontrolować. Ciekawe, kto weźmie za to odpowiedzialność?

Przyjmowaliśmy tylko do dwunastej, a później zaczęły się przygotowywania w sali konferencyjnej. Teoretycznie poza nią, kuchnię i toalety, nikt nie powinien wychodzić do innych pomieszczeń, ale kto tego upilnuje?

– To będzie bal. - Louisa zaklaskała w dłonie.

Cieszyła się na tę imprezę jak dziecko. Nawet nie przeszkadzało jej to, że nie spędzi tego wieczoru z narzeczonym.

– I nie wydaje ci się to dziwne?

– Wiesz, że praktykanci nie zostali zaproszeni? - Alice spojrzała na mnie.

Myślałam, że to impreza integracyjna. Poza tym nadal nie wiedziałam, z jakiej okazji Ashley ją wyprawiała.

– Czemu? - Zmarszczyłam brwi.

– Ale wy kumate. - Zaśmiała się Lou. – Romanse firmowe zostają w firmie. Praktykanci nie.

Zajarzyłam. Ashley zdawała sobie sprawę, że jeśli podczas imprezy zdarzy się coś niestosownego, nikt z pracowników się nie wygada. Wiązałoby się to z utratą pracy. Praktykanci nie mieliby nic do stracenia i zrobiliby z tego sensację.

– To ma sens – odpowiedziałam.

– Oczywiście. Myślicie, że Jackie bzyknie się z Fortmanem?

– Przestań! – wrzasnęłam. – Ktoś jeszcze usłyszy.

Nie chciałam sobie nawet tego wyobrażać. Poza tym doskonale wiedziałam, że Matt nie był nią zainteresowany. Gdyby tak było, przespałby się z nią już dawno. Jackie dała mu już tyle okazji i ani razu nie doszła do wniosku, że jej nie chciał. Czyżby, dlatego nie miała faceta? Czekała, aż Fortman się w końcu zdecyduje? Może gdybym nie pojawiła się w kancelarii, w końcu, by jej uległ.

– No co? Przecież każdy się nad tym zastanawia. - Zaśmiała się.

Bardziej bałam się, że to ja bzyknę się z Mattem. Jednak liczyłam na to, że nie będziemy mieli chwili, żeby zostać sam na sam. No i Jackie, na pewno nie będzie odstępować go na krok.

– Myślicie, że ktoś jeszcze tutaj ma romans? – spytała podejrzliwie.

Nikt poza mną i Fortmanem nie przychodził mi do głowy. Z tego, co wiedziałam, większość była w szczęśliwych związkach. Chociaż o Matthew też tak myśleliśmy.

– John. - Zaśmiała się Alice.

Kto by go chciał? Żadna kobieta z nim nie wytrzyma. Zastanawiałam się czasami, jak on sam ze sobą wytrzymywał? Był egoistycznym dupkiem, a do tego idiotą, który uważał się za Pana i Władcę. Szkoda, że nikt do tej pory nie utarł mu nosa. Louisa próbowała, ale zagroził, że jak będziemy podskakiwać, to łatwo mogliśmy stracić pracę. To prawda był współwłaścicielem kancelarii i miał tu coś do powiedzenia. Tylko ciekawe, kto by wtedy odwalał za niego prawie całą robotę.

– Akurat – prychnęła. – Nawet Angela nie jest tak głupia, żeby go chcieć, a głupszej od niej tutaj nie znajdziesz.

– Poza Jackie, która woli Matta – wtrącił Tom.

– Ej – szturchnęłam go – faceci nie plotkują.

Zastanawiałam się, jak on znosił nasze marudzenie? Był jedynym facetem, który spędzał z nami osiem godzin w pracy i miał ochotę jeszcze czasami wyjść z nami na piwo. Musiał nas bardzo lubić.

– Wiem. - Westchnął.

O czwartej wyszliśmy do domu, żeby się przebrać. Ashley miała zająć się cateringiem. Poza tym zostali faceci, bo oni nie musieli się stroić, więc mogli się zająć przestawianiem krzeseł.

Postanowiłam założyć małą czarną i balerinki. Włosy podkręciłam. Makijaż zostawiłam naturalny jak na co dzień. Dziewczyny pewnie się wystroją, nie wiedziałam po co. Żeby się spodobać komuś z pracy? Bez sensu. Ci ludzie widzieli nas na co dzień.

Matt zgłosił się na ochotnika, żeby po nas przyjedzie. Dobrze, że miałam najbliżej. Dzięki temu, gdy podjedzie po mnie, samochód będzie już zapełniony. Wolałam unikać z nim chwil sam na sam. Nie informowałam rodziców o imprezie. Lepiej, żeby nie wiedzieli. Mama mogłaby się wygadać koleżankom w pracy. Kancelaria to nie miejsce na imprezy i nadal nie rozumiałam, czemu Ashley na to wpadła. Jej firma, jej sprawa. Zamierzałam się dobrze bawić.

– Wow! – wykrzyczała Lou na mój widok. – Robi wrażenie, co Matt?

Zastanawiałam się, czemu dziewczyny usiadły z tyłu. Przez nie, musiałam zająć miejsca obok Fortmana. To tylko dziesięć minut, wytrzymam. Poza tym nie powie nic niestosownego przy dziewczynach. Tak samo, jak ja, chciał, żeby nasz romans został tajemnicą.

– Po prostu ma sukienkę. - Zerknął na mnie.

Na co dzień nie nosiłam sukienek. Zdarzało mi się zakładać spódnice, ale nie krótsze niż za kolano. Po prostu wygodniej mi w spodniach. Tak samo, jak wolałam rozpuszczone włosy. Rzadko kiedy nosiłam je spięte.

– Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niego.

– Umiesz mówić kobietom komplementy, nie ma co – odezwała się Lou. – Nie rozumiem, czemu w ogóle cię lubią.

Bo był przystojny. Miałam ochotę zapytać, czy kiedykolwiek zwróciła na to uwagę, ale wywołałoby to niepotrzebną dyskusję.

– Też tego nie rozumiem. - Zaśmiał się.

Jackie nie zamierzała ubrać się skromnie, a jej czerwona obcisła i nieprzyzwoicie krótka kiecka sprawiła, że nie tylko ja byłam zniesmaczona. Jeśli w taki sposób chciała zrobić wrażenie na Matthew, to jej się nie udało. Spojrzał na nią obojętnie. Nie dało się ukryć, że wyglądała jak zdzira, co oczywiście Alice słusznie stwierdziła. Trochę mi jej żal. Na siłę próbowała zwrócić na siebie uwagę faceta, który jej nie chciał. Najgorsze, że ona myślała, że to tylko dlatego, że był wierny żonie.

– A gdzie Olivia? - Stone spojrzała na Fortmana.

Tylko jej brakowało. Miałam nadzieję, że dotrzyma mi towarzystwa. Lubiłam z nią rozmawiać.

– Mężuś jej nie puścił. - Zaśmiał się.

– Przecież ona nie ma męża. - Zmarszczyła brwi.

– Nazywaj go, jak chcesz. - Wzruszył ramionami.

Matt nie był typem brata, który robiłby siostrze problemy o faceta. Chyba nawet się cieszył, że Olivia kogoś miała.

– Ej, powinnam być zła, że Peter nie robił problemów? – wyszeptała do mnie Lou.

– Nie. - Zaśmiałam się.

– Jesteś pewny, że nie majstrują dzieciaka? – rzucił Johny.

Jego teksty bywały beznadziejne. Oczywiście on wszystkie uważał za zabawne.

– Najwyższa pora, żeby moje dzieciaki miały się z kim bawić.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz