Dedykowane : Aisza_Chan
Miłość uwiła gniazdo w mym sercu. Znowu się zakochałem i byłem szczęśliwy przez co zapomniałem o bólu, cierpieniu i o najważniejszym: o rocznicy śmierci mego ukochanego Tygrysa . Jak mogłem? Niepostrzeżenie umknęła mi data, która przez ostatnie lata była dla mnie największą świętością. Może to i dobrze może to znak, że pora zacząć żyć od nowa, pora otrząsnąć się z tego koszmaru, który pętał mnie przez lat wiele i nie pozwalał zacząć żyć na nowo. Dla niego zawsze będzie miejsce w moim sercu, ale w końcu dotarło do mnie: ja żyję… on nie… niby cała filozofia zamyka się w tym stwierdzeniu, jednak nie jest łatwo wprowadzić je w życie, sprawić by serce wybijało inny rytm, niż ten w
którym ciągle słyszę „kocham cię”. Teraz te dwa słowa nabrały innego znaczenia, przestały boleć, a zaczęły sprawiać radość. Dwa krótkie słowa, które mogą tak wiele, od cierpienia aż po sam szczyt radości i wesela.
Jesień zaczęła rządzić światem i pojawiły się kolorowe liście na drzewach, które choć zachwycały swymi barwami, z każdym dniem co raz mocniej przypominały o nadchodzącej zimie. Nie obawiałem się chłodu, śnieżycy ani mrozu, bo przy moim boku ciągle trwał ktoś, kto wnosił wiosnę w moje życie. nie pozwalał abym na chwilę w jego obecności poczuł smutek i żal minionych dni. Teraz stał się kimś więcej niż przyjaciel, kochanek czy nawet partner, on był moją ostoją, mym światem. Już nie widziałem życia w którym jego niema. Moim jedynym pragnieniem było być z nim na zawsze, jednak ciągle nocami śniłem, że on mnie opuścił. Szedłem wtedy długą ulicą w bezwiedną, czarną noc a ze mną nie było nikogo kto mógłby odegnać zjawy mroku, kto mógłby chwycić mnie za rękę bym poczuł się pewnie i bezpiecznie. Czułem się bardzo samotny, przelękniony i niekochany. Zdałem sobie sprawę, że jestem sam, że nikt mnie nie kocha, a to co najcenniejsze w moim życiu zostało porwane przez bezduszne upiory ciemności żywiące się ludzkim szczęściem i miłością. Jednak za każdym razem kiedy spocony budziłem się z koszmaru, czułem ciepłe i mocne ramiona Tygryska, które obejmowały całe moje ciało chroniąc mnie przed wszystkim co mnie lęka.
Po jakimś czasie postanowiłem zamieszkać u Tygrysa . Wydawało się to bardzo racjonalnym. Nie chciałem być ciężarem dla siostry, która mieszkała w dwupokojowym mieszkaniu z mężem i dwójką dzieci podczas gdy Tygrys mieszkał sam i szukał współlokatora. Oczywiście potrzebowałem wielu próśb, zapewnień, wyrzutów i oznak miłości zanim zdecydowałem się na ten poważny krok, nie mniej jednak, widząc wiele zalet tej decyzji, postanowiłem zamieszkać z Tygrys … A potem ten cholerny wpadek . Mogłem to być ja . Jednak los stawia na naszej drodze straty i nieszczęścia. To całe życie.
Ten pieprzony krag życia opiera się na tej głupiej śmierci. Skoro mam zamieszkać z Tygrys zamieszkały razem tam gdzie teraz on . Całe moje szczęście. Wpadam do łazienki . Wyciągam metalowy przedmiot i napuszzam wody do wanny . Kiedy już się napełniania delikatnie do niej wchodzę. Podwijam rękaw bluzki i metalowym przedmiotem muskam moją skórę. Na rękach pojawia się krew . Nie ma odwrotu. Po kilku minutach czuję tylko ciemność. Głucha cisza i mógł goszczą w moim umyśle. To chyba koniec.Po odejściu Miko i Tygrysa już nic nie było takie samo . Obie drużyny mocno na tamy ucierpiały. Jednak cała 10 w jednym jak i w drugim zespole rozumieli dlaczego tak to się skończyło. Miłość - najpiękniejsza i najbolśniejsza choroba . Ale dzięki niej mamy siłę. Ona daje nam skrzydła. Ale kiedy jej braknie wszystko znika i tak było w tym przypadku. Mimo iż Miko zdał sobie sprawę, że Tygrysa już nie ma . Cząstka niego wciąż chciała być właśnie z nim . Tragiczny koniec tej historii miał swój bieg na szczęście teraz są razem szczęśliwi w swoim własnym niebie .
Dziękuję za czytanie 💕