28. Tanatofobia

27 0 0
                                    

Jus było szkoda, że musi wracać do zamku. Chciała mnie wziąć ze sobą, ale najpierw musiałam dopilnować wszystkiego, jeżeli chciałam do niej dołączyć. Rebelia oficjalnie przestała istnieć, ale konsekwencje jej istnienia wciąż były widoczne. Wielu rannych i martwych nie mogło dostosować się do rozkazu królowej. Zgodnie z wolą Jus rozdano jedzenie, które dostarczyli nam miastowi. Z zamku wyniesiono bowiem dużą część jedzenia, po ewakuacji przeprowadzonej z rozkazu Wyroczni. Oczekiwaliśmy, że służba wróci do zamku, ale nie miało to nastąpić szybko. Przy blasku gwiazd rozbiliśmy namioty na polanie. Większość żołnierzy wyjechała, także nic nie stało nam na przeszkodzie. Po pożegnaniu z księżniczkami oraz Rodrickiem, którym w drodze do zamku towarzyszyli dopiero co poznani przeze mnie Tris i Irina, postanowiłam wreszcie odpocząć. Przewidywałam, że następnego dnia pewnie większość osób opuści łąkę i zacznie szukać drogi do rodzinnych domów. Mnie trzymało poczucie obowiązku wobec Justine i Asix. Tak samo wątpiłam w to, że Apap wraz ze swoją babcią, zdecydują się nagle wyjechać. Tego, że Suma zostanie, byłam pewna. Nie wiedziałam co z resztą. Zdecydowałam się więc na to, żeby przed spaniem, wstąpić jeszcze do namiotu Vex. Minęłam Arcymaga i Rhysa, którzy wraz z podwładnymi popijali księżycówkę przy ognisku. Widok zapitego i ewidentnie zrozpaczonego Arcymaga był dla mnie czymś wstrząsającym. Skrzat dostrzegł moją obecność i skinął głową w moją stronę. Odwzajemniłam zaraz ten gest. Ciekawe, czy istniała rzeczywistość, w której udałoby się mi uratować wszystkich. Jednak najpewniej w takim świecie byłabym teraz martwa... Westchnęłam i szłam dalej, aż dotarłam na miejsce. Zastanowiłam się, jak miałabym zapowiedzieć swoje przybycie. Potem jednak stwierdziłam, że nie da się zaskoczyć osoby z tak wrażliwym słuchem, jak Vex. Gdy odsłoniłam połać namiotu, aby wejść do środka, to blask księżyca wpadł do środka. Dzięki niemu udało mi się ustalić, gdzie się ona znajduje. Na ziemi, przy świetle pochodzącym z lampki naftowej, elfka wypijała właśnie kufel czegoś podejrzanego.

— Hej — odezwałam się, gdy nasze spojrzenia się spotkały. — Przyszłam pogadać.

Pokiwała lekko głową i wskazała na miejsce obok niej. Tak samo, jak wcześniej tego dnia, była zaskakująco spokojna. Zbliżyłam się do niej, przy tym omal nie wywracając się o jakąś rzecz w ciemności. Potem już usiadłam ostrożnie tak, żeby nie potrącić lampki.

— W sumie to miałam cię szukać — wyznała elfka, odkładając kufel na bok. — Po to, aby porozmawiać o jutrze i tak dalej.

— Masz zamiar wrócić do domu? Do Mirety? 

Wyglądała, jakby miała zachichotać, ale zaraz posmutniała. Miałam ochotę ją przytulić, ale powstrzymałam się przed tym.

— Ja nie mam domu... — stwierdziła pewnie, a potem spojrzała w kierunku księżycówki.

— Czyli zostajesz z nami?

— Nie — odpowiedziała bez zastanowienia, ale usłyszałam następujące po tym nerwowe przełknięcie śliny.

Przy tym spojrzała w dół, a ja tylko mogłam przypuszczać, co się dzieje w jej głowie. Chwyciła kufel, a potem napiła się trunku.

— Gdzie, więc chcesz iść?

— Cicho. — machnęła na mnie dłonią. — Chciałam cię przeprosić.

— Za co? — zaskoczona zdołałam tylko spytać. 

— Za to, że podważałam cały czas twoją rolę, jako przywódcy i tylko na ciebie gadałam, zamiast wspierać. — zamyśliła się, a potem zaśmiała. — Jak przypomnę sobie nasze pierwsze sprzeczki...

— Nazywałaś mnie non stop księżniczką.

Przypomniałam sobie nasze trudne początki. Zmieniłyśmy się od tego czasu.

Czerwień i biel wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz