WCCNŚTT (1/3): Raz trafiło mnie pragnienie, by w pomarańcz się zamienić

268 10 0
                                    

* WCCNŚTT – Wszystko czego chcę na święta, to ty (jest to tytuł seryjki trzech nie-one-shotów, z których będzie się ona składać. Nie piszę go centralnie w tytule rozdziału, bo byłby nieestetycznie długi).

.

NARRATOR: Scorpius Malfoy

.

.

.


Możesz zadawać dziesięć tysięcy pytań,
a niemal zawsze sam będziesz moją odpowiedzią.
Lecz świętujmy, ciesząc się z namacalnego inaczej
niż ciepło naszej prostej bliskości.
W końcu to uroczo wyjątkowa okazja!


---o0o---


Gdy wchodzę do naszej jadalnio-kuchni, widok, jaki mnie spotyka, nieuchronnie wypycha z moich ust pytanie, które, wygląda na to, stało się już tradycją tego niewielkiego (acz tym niemniej kluczowego) ułamka rodziny Potter/Malfoy, jaką tworzymy.

— Dlaczego po prostu nie użyjesz różdżki?

Moje dłonie lądują na piaskowym blacie z wdzięczną gracją, którą tylko Malfoy zdaje się być w stanie opanować.

— Z tego samego powodu, co za każdym z minionych dwudziestucośtam razów, kiedy zadałeś mi dokładnie to samo pytanie, kochanie.

— Czyli?

Kącik moich ust maluje uśmiech. Droczę się z tobą i obaj wiemy to doskonale; a jednak ta niepisana sztuka zdaje się wcale a wcale nie nudzić.

Ach, życia cud...

Czyli, będziesz musiał sobie przypomnieć. I lepiej zacznij trenować pamięć poza szkołą, bo wygląda mi na to — kolejna pomarańcza ląduje, naga, w misce — że ci siada.

Mruczę: dźwięk, który jedynie udaje niezadowolenie.

I wiem, że zbyt dobrze poznałeś się na moim wokalnym repertuarze, by dać się nabrać.

— Prawie jestem zazdrosny, wiesz? — Mój głos to chłodne jedwabie, gdy staję centralnie za tobą, a moje ramiona oplatają się wokół twojej klatki piersiowej. Wbijam wzrok w twoje palce, zręcznie pozbawiające kolejną pomarańczę ubranka.

— A czemuż to? — Twój ton kopiuje mój.

Jesteśmy intrygująco kompatybilni.

— A bo z taką dbałością — chciałbym, żebyś widział, jak w tym momencie unoszę brwi, akcentując to słowo — obierasz te pomarańcze... To niemalże intymne.

Przeciągam sylaby.

Gdy parskasz śmiechem, odległa część mnie zastanawia się, czy może jest szansa, że jakaś mikroskopijna kropelka twojej śliny wylądowała na którejś z pomarańczy.

— Żałuj, że nie widziałeś ich kąpieli. Oblałem je taką czułością...

Twoje ciało trzęsie się i zaraża moje. Śmiejesz się. Śmiejesz się i to nieprzyzwoicie dziecinne, ale mam ochotę zdzielić cię w głowę (lekko).

Zamiast tego, wyciągam rękę, by moje długie palce mogły zamknąć się bezpiecznie wokół jednej z obranych pomarańczy. Odplątuję siebie z ciebie, by podzielić aromatyczny owoc na ćwiartki; trzy/czwarte ma bezpieczne lądowanie z powrotem w misce z kolegami.

(Pomarańcze to interesująco męskie twory natury...)

Pozostała ostatniość wkrótce spotyka drogę do swojego kwaśnego przeznaczenia, gdy ujmuję ją wygodnie i zasysam jeden koniec.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz