Rozdział 22

597 30 6
                                    

Wybiegłam z restauracji nie zwracając uwagi na nic. Boję się jak nigdy, że znowu to się zacznie od nowa. Codziennie budzę z się z obawą, że jednak mnie znajdzie i coś zrobię. Codziennie pod prysznicem płaczę, bo brzydzę się swojego ciała. Nikt o tym nie wie, o moich obawach. Nawet Adam, boje się, że pomyśli, że jestem jakąś wariatką. 

Wbiegłam do domu, wyrwałam kartkę z notasu i zaczęłam pisać. Słone łzy spływały mi po policzkach, mam nadzieję, że Adam zrozumie. Wyciągnęłam pamiętnik z półki, może to będzie dla niego wskazówką, gdzie mnie znajdzie. Ubrałam kurtkę i wybiegłam z domu. 

*Pov Adam*

Wybiegłem z restauracji za Aną. Gdzie ona może teraz być? Trzeba było się zająć nią, a nie jej ojcem, jestem debilem. Może jest w domu? Pobiegłem od razu do tego miejsca z myślą, że może jednak tam jest. Ona musi tam być! A miało być dzisiaj tak pięknie. Miała zostać moją dziewczyną. Kurde, czemu musiałem wybrać tą restauracje? 

Wbiegłem do jej mieszkania. Otwarte drzwi. Dziwne. Otworzyłem drzwi do jej sypialni. 

- Ana, jesteś tu?! - wydarłem się panicznie. 

Odpowiedziała mi głucha cisza. Usiadłem na jej łóżku, chowając w dłoniach twarz. Podniosłem twarz i wyjąłem telefon z kieszeni od marynarki. 

- Kuba, Łukasz, widzieliście Anę, gdzieś? - zapytałem przez czad grupowy. 

- Nie, a coś się stało? - zapytał Kuba. 

- Nie widziałem - odparł Krex.

- Jesteście w domu? - zapytałem szybko. 

- Tak - odpowiedzieli równo. 

- Chodźcie do jej mieszkania - odparłem i się rozłączyłem. 

Spojrzałem na stolik, leżała tam jakaś karteczka i zeszyt. Wstałem i wziąłem kartkę do rąk. 

Drogi Adamie!Proszę nie bądź na mnie łzyJa muszę to zrobić, Nie wytrzymuje już nocnych koszmarów, Obaw, że on gdzieś tu jest i może mnie ...Adam, zajmij się moim bratem. Chciałam ci to dawno powiedzieć:

Kocham cię i dziękuje za pomoc. 

Szit! A to co? Złapałem za zeszyt. 

- Co tak tu jeszcze stoisz? Idziemy jej szukać - odezwał za mną się Krex. 

- Nie wiem czy ona jeszcze żyje - syknęłem.

- Kochasz ją?! - wydarł się Kuba. 

- Tak - szepnąłem. 

- To idziemy jej szukać - złapał mnie za ramie. Podałem im list, a sam wziąłem jej zeszyt, który jest jej pamiętnikiem. Może tam będzie, gdzie się ukrywa. 

Otworzyłem na jakieś dziesiątej stronie. Data z 5 lipca tego roku. 

,, On to znowu zrobił. Wiadomo co. Później uderzył mnie. Uderzył mnie ..."

Przewróciłem strony, aby tego nie czytać. Nie chce! Nie teraz.

Otworzyłem na kolejnej stronie. Jakieś losowej. Dzień naszego poznania. 

- Wsiadaj - odparł Krex do mnie. 

Wsiadłem do ubera, czytając stronę w pamiętniku. 

,,Poznałam Adama. Tak tego Naruciaka/Boruciaka. Jak zwał tak zwał.
Właśnie jestem w jego pokoju, nocuje u niego. Trochę się krępuje, ponieważ nie wiem jak mam się zachowywać. Mam straszne stuczoną kostkę. Boli mnie jak by była złamana, więc jutro dla mnie Adam idzie po mojego brata do domu i przyprowadza go do siebie czyli do jego mamy. Bardzo się obawiam, że mój ojciec już zdążył mu coś zrobić. Ale bądźmy dobrej myśli. Prawdopodobnie będę spała w jego łóżku. A on gdzie? Pewnie na kanapie obok. To ja powinnam spać na kanapie, a nie on. Ja tu jestem gościem. Ale nie chce się awanturować o drógiej w nocy.
Matko! Jak można tak długo grać na komputerze. Cicho. Właśnie widzę jak wyłącza komputer. Nowość. Przestał grać. Pewnie pora na sen.
Wcześniej już z nim rozmawiałam i dowiedziałam się paru rzeczy. Ale to nie jest istotne.''

Otworzyłem pamiętnik na ostatnią stronę. Mam nadzieję, że tutaj coś będzie. Oby było. 

,, Znowu ten sen. Ten sam sen. Ale tej nocy inny. Boję się. Jestem słabym człowiekiem. Co ja mogę poradzić? Przydała by mi się chyba terapia. Ale kiedy? Mam szkołę, opiekę nad bratem. Ehh. Zaraz pójdę w moje ulubione miejsce. Chodzę tam gdy mi się smutno. Tam na szczęście nikogo nie ma. Mam na myśli ..."

- Chłopaki, wiem gdzie ona jest. Jedziemy koło latarni w molo. 

Podjechaliśmy jak najbliżej do tego miejsca. Wybiegłem z auta, biegnę jak najszybciej. Nie chce aby było za późno. Zobaczyłem na ławce dziewczynę w czarnej kurtce. Jest! 

- Ana - usiadłem koło niej. Miała twarz zasłoniętą rękoma. Była cała roztrzęsiona. 

- Ja - mówiła roztrzęsionym głosem - ja nie potrafię - spojrzała na mnie. 

Dałem jej gest, aby się we mnie tuliła. 

- Twój ojciec jest już w więzieniu. Nic już się nie stanie. Jesteś bezpieczna. Ana, nie pozwól mi znowu ciebie szukać. 

- Przepraszam - szepnęła. 

- Ana, nie przejmuj się, ja ci zawsze wybaczę, zawsze będę przy tobie. Bo cię kocham - spojrzała na mnie - Wiem, że to nie odpowiednia chwila. Ale zostaniesz moją dziewczyną? - spojrzałem w jej oczy. 

- Tak - przytuliła się - możemy wracać, bo zaczyna padać - zaśmiała się. 

Wstaliśmy z ławki. Zauważyłem, że Anastazja ledwo chodzi. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do ubera. Dziewczyna wtuliła się w moją szyje i zasnęła. 

- Żyje? - zapytał Krex. 

- Tak, dajcie jej teraz spać. Dużo przeżyła. Zbyt dużo. W domu poszukamy jakieś oferty psychologicznej - odparłem do chłopaków. 

- Dobra. 

______________________________________________________________________

Dzień dobry! 

Mamy kolejny rozdział!

Myślę czy powoli nie kończyć te opowiadanie. Widzę, że dużo osób czyta tą książkę i dziękuje za to. Polecam też moją drugą książkę ,, Szaleństwo Dusz". 

Pozdrawiam. 


,,Niezdecydowana"//NaruciakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz