Ciężkie, czarne chmury spowiły niebo nad małą miejscowością Forks w stanie Waszyngton. Porywisty, silny wiatr niósł ze sobą odgłosy nadchodzącej burzy, która już wkrótce miała uderzyć w to zapomniane przez świat miasteczko.
Płótno, jednolicie czarnego nieba, rozrywane co jakiś czas nagłymi, krótkimi, złotymi rozbłyskami, zdawało się mówić, że tej nocy wydarzy się coś strasznego.
Zza czarnej, niby atrament zasłony nocy, ukazał się w całej swej okazałości i majestacie srebrny glob, którego wątłe, niebieskie światło, wpadło przez odsłonięte okno do niewielkiego pokoju na poddaszu domu, stojącego nieopodal lasu. Wnętrze tegoż właśnie pomieszczenia, oraz sposób jego urządzenia, od razu zdradzał wiek jego lokatorów. Stosunkowo wysokie, białe ściany, mimo rozwieszonych na nich plakatach z Hanną Montaną oraz Barbie, dzięki swoim wymiarom nadawały niewielkiemu pomieszczeniu wyjątkowej wręcz przestronności. Po obu stronach, umieszczonego na środku jednej ze ścian okna, stały dwa bliźniacze łóżka ze starannie ułożonymi, zielonymi, grubymi kołdram. Przestrzeń między dwoma posłaniami zajmowała solidna, drewniana szafka nocna ze stojącą na niej, wyłączoną teraz, lampką. Vis a vis okna, stare drewniane drzwi z powieszonym na nich lustrem, stanowiły jedyne wejście do tej wydawać by się mogło, beztroskiej dziecięcej krainy.
Dwie drobne postacie, rzucające niemrawe cienie na okrągły futrzany dywan z podobizną Elzy, siedziały wpatrzone w siebie na skrajach swoich łóżek, bojąc się wejść pod kołdry. Dziewczynki mimo identycznego wręcz wyglądu, miały w sobie coś co pozwalało je rozróżnić na niemal pierwszy rzut oka. Nikt nie miał pojęcia czym jest ów "coś", lecz każdy, nawet osoba widząca je po raz drugi, była w stanie bez problemu rozróżnić Claire od Kate.
- Boisz się? - spytała cichym, przerażonym głosikiem Claire, odgarniając swoje mokre, blond włosy z różowiutkiej twarzyczki.
- Coś ty! - syknęła, wciągając drobne nóżki na łóżko i kładąc brodę na kolanach. - No może troszkę. - dokończyła po delikatnym zawahaniu.
- Chodźmy po tatę... proszę - szepnęła Claire.
Podłoga zaskrzypiała pod naporem lekkich ciał dziewczynek, kiedy wstając udały się do drzwi. Na ich twarze padła wąska smuga żółtego światła,które wpadło do ich pokoju, gdy te uchyliły je delikatnie. Siostrzyczki złapały się za rączki i niepewnym krokiem zeszły po schodach do salonu. W nim na bujanym fotelu, czytając książkę siedział chudy, wysoki mężczyzna. Nie był "pod krawatem", lecz czarna koszula w połączeniu z eleganckimi Jeansami oraz skórzanym zegarkiem nadawały mu oficjalnego wyglądu. Ojciec odwrócił się przez ramię w stronę dziewczynek, a jego głębokie błękitne oczy obdarzyły je ciepłym spojrzeniem. Jedwabnym głosem, zwrócił się do nich zamykając jednocześnie książkę.
- Co tam szkraby? Czemu nie śpicie?
- Boimy się - odpowiedziały patrząc na swoje małe bose stopy.
- Zmykajcie na górę, opowiem wam bajkę na dobranoc.
Siostry podniosły wzrok na ojca i uśmiechnęły się z niedowierzaniem.
-Tak tato...? Prosimy.
Mężczyzna odłożył książkę i wstał z fotela. Podszedł do dziewczynek lekkim, wolnym krokiem, wyciągając do nich ręce. Zdziwione siostry złapały ojca i ruszyły na górę do swojego pokoju.
Zimna kołdra zetknęła się z ich ciałami przynosząc niewypowiedzianą ulgę.
Ojciec usiadł na jednym z dwóch różowych, obrotowych krzeseł, które pod jego naporem zaskrzypiało przeraźliwie. Cierpliwie czekał, aż siostry ułożą się do snu. Kiedy szelest pościeli ustał, spojrzał się na dwie jaśniutkie, piękne twarze,które dzięki blaskowi księżyca idealnie kontrastowały z ciemnym wnętrzem pokoju. Ciężkie krople deszczu odbijały się miarowo od metalowego parapetu i framugi okna, a wiejący na zewnątrz wiatr zdawał się grać melodię zachęcającą do zamknięcia oczu. Dziewczynki zaczęły ziewać, prosząc tatę, aby wreszcie rozpoczął.-Dobrze, dobrze, ale potem do spania, bez żadnego kombinowania- rzekł.
Siostry jednogłośnie przystały na warunki, więc ojciec zaczął opowiadać.
-Dawno, dawno temu mieszkała w tym domu pewna rodzina. Tata, mama i dwie córki. Całkiem podobnie jak u nas, prawda? - jego głos był kojąco ciepły i głęboki. Miał w sobie coś co sprawiało, że chciało się go słuchać.
- Tego wieczoru mama szła na noc do pracy a tata, zmęczony po ciężkim dniu siedział w salonie i czytał książkę. Wtedy na dół zeszły córki i poprosiły aby opowiedział im bajkę do snu. Po skończonej opowieści ojciec pochylił się nad jedną z córek, a z jego ust w błyskawicznym tempie,kalecząc dziąsła wyrosły długie na kilkanaście centymetrów ostre kły. Wypchnięte przez nie zęby, mokre od ciemno niebieskiej krwi, spadły na pościel dziewczynki. Jego ciało wydłużyło się nagle w nieproporcjonalny sposób, rozdzierając ubrania, które miał na sobie.
Cienka, ludzka skóra, nie mogąc wytrzymać przeciążenia zaczęła się rwać odsłaniając nagie, szare mięśnie. Paniczny krzyk obu dziewczynek, nie był w stanie zagłuszyć pustego, docierającego do najgłębszych zakamarków umysłu, dźwięku łamiących się kości. Zamiast palcy, stwór miał teraz długie, ostre niczym brzytwa szpony, którymi rozciął z chirurgiczną precyzją tętnice jednej z sióstr.
Jej krew w bladym świetle księżyca wyglądająca na czarną, zbryzgała śnieżnobiałą ścianę. Druga dziewczyna w panice rzuciła się do drzwi, lecz potwór wykonał potężny skok i swoimi tylnymi, chudymi łapami zablokował jedyną drogę ucieczki. Wiszące na drzwiach lustro, pękło a tysiące jego kawałków spadło na podłogę tworząc wielobarwny kolaż. W jednolicie czarnych od strachu oczach dziewczynki, widać było nieziemskie wręcz przerażenie. Stwór złapał ją swoimi szponiastymi łapami i nagle zapadła cisza, przerwana, wydawać by się mogło głośnym, jak wybuch fajerwerków chrzęstem kręgosłupa dziecka. Monstrum stanęło nad swoimi ofiarami, a w tym momencie w drzwiach do pokoju, pojawił się prawdziwy ojciec dziewczynek. Koniec...
Siostry z niekłamanym przerażeniem spojrzały po sobie. Ich podwinięte teraz pod brodę nogi drżały w potwornym spazmie, a zęby były ściśnięte tak, że w normalnych warunkach już dawno odczuwały by ból szczęki, każący im przestać. Minęło kilka sekund nim Claire, piszczącym głosikiem spytała taty.
- Ale u nas tak się nie stanie?
Podłoga mocno zaskrzypiała pod ciężarem wstającego ojca, a dźwięki zgrzytających kółek jeżdżącego krzesła, wdarły się do uszu dziewczynek, rezonując w ich malutkich ciałkach. Mężczyzna dominował teraz w niewielkim pomieszczeniu i mimo wysokich ścian, dzięki swojemu wzrostowi wyglądał, jakby zajmował całą przestrzeń. W jego całkowicie pustych, czarnych oczach, odbijał się księżyc w pełni, a rzucana przez niego poświata sprawiała, że rysy ojca wyglądały na niezwykle wyraziste i mroczne. W przestraszonych, błękitnych oczach sióstr pojawiły się łzy, które niczym z najpiękniejszych obrazów, odbijały światło z salonu, dostające się do pokoju przez szparę pod drzwiami.
Mężczyzna zrobił ciężki krok w stronę łóżka Claire. Dominująca od niego, niemożliwa do opisania siła, sprawiała, że dziewczynka skuliła się jeszcze bardziej i niemal wcisnęła w ścianę. Jego głos zmienił się teraz. Był skrzeczący, mocny i gardłowy niby sam Lewiatan przemówił. Powodował on, że wnętrzności same się wywracały, a włosy zmieniały swą barwę na siwą. Mężczyzna tymże właśnie głosem odpowiedział dziewczynce.-Myślicie, że wasz tata zdąży?
Koniec

YOU ARE READING
Bajka na dobranoc
HorrorKażdy z nas, miał kiedyś problemy z zasypaniem. Każdy z nas, prosił rodziców o to, by opowiedzieli nam bajkę na dobranoc. Claire i Kate też o to poprosiły...