12 luty 1715

35 4 0
                                    

James postawił krzesło naprzeciw więźnia i usiadł na nim okrakiem. Jaster stał w cieniu będąc opartym o ścianę. W pomieszczeniu panowała cisza, jedynie co jakiś czas można było usłyszeć trzask żarzących się pochodni.
 - Skończmy to szybko, suszy mnie już w gardle.
 - Jaster, zakończymy wtedy, kiedy będziemy mogli. Dopóty będziemy to ciągnąć, dopóki ten jegomość nie zdecyduje się z nami współpracować. 
Augusto siedział przywiązany do krzesła, ciężko dyszał. Wydawał się być już bardzo zmęczony.
 - "Nigdy nie dziel się naszymi sekretami, ani nie ujawniaj prawdziwej natury naszej pracy."- wyszeptał.
 - Co on tam bajdurzy? - zapytał Jaster.
 - Templarskie farmazony, panie Azikiwe, proszę mu przemówić do rozsądku.
Azikiwe jest jednym z bosmanów na Kruku, codzienna praca przy żaglach i linach wymaga nie lada krzepy, dlatego James uznał, że będzie on doskonałym asystentem przy przesłuchaniu. Mężczyzna podniósł ze stołu masywny drewniany kij i z impetem przyłożył więźniowi w brzuch. Ricardo poderwał się do przodu próbując złapać oddech.
 - Dziękuję - powiedział James do bosmana, pokazując mu gestem ręki aby usiadł. - Szanowny Augusto, jeśli nie chce pan zwrócić na podłogę dzisiejszej miski kaszy, proszę powiedzieć nam, z kim pan pracuje.
 - Nic nie powiem - wydusił z siebie.
 - Zaczyna mi się to nudzić - powiedział Jaster.
Wyprostował się, podszedł do więźnia i wyciągnął z kabury pistolet.
 - Będziesz gadać czy nie? - zapytał.
 - Nic nie powiem - powtórzył Augusto.
Jaster podniósł broń i oddał szybki strzał w głowę przesłuchiwanego. Po chwili ten siedział już martwy z opuszczoną głową.
 - Jaster, ty pieprzony cymbale! - krzyknął James.
 - No co? Przecież powiedział, że nic nam nie zdradzi, po co to przeciągać? - zapytał się zdziwiony Jaster chowając pistolet.
 - W końcu coś byśmy z niego wyciągnęli, a teraz zostaliśmy z niczym!
 - Chwila, ty na prawdę myślałeś, że po tym jak dowiedziałem się kim jest Richard, siedziałem spokojnie i czekałem na twoje przybycie?
James spojrzał na brata z niedowierzaniem.
 - Śledziłem go i dowiedziałem się, kim są jego znajomi - kontynuował.
 - Nie mogłeś mi tego powiedzieć zanim połamałem mu ręce i go tu przywlokłem? - zapytał zbulwersowany kapitan.
 - Sądziłem, że zwyczajnie chcesz się pobawić. Każdy ma jakieś hobby, a jeśli twoim jest torturowanie templariuszy to nie miałem zamiaru ci w tym przeszkadzać - oznajmił Jastie, biorąc kolejny łyk rumu.
 - Azi, podaj mi ten kij, proszę - powiedział James patrząc gniewnie na brata.
 - Muszę cię uświadomić braciszku, że nie ważne jak długo byś go tą pałką okładał, nic już z niego nie wyciągniesz  - uświadomił go Jaster.
 - Azikiwe, to był rozkaz - kontynuował.

James wyszedł na górny pokład statku. Jego oczom ukazała się Nirali opartą o płotek nadburcia i obserwującą budzącą się do życia Hawanę. Podszedł do niej i stanął obok.
 - Hej Nira - powiedział.
 - Och, cześć James - odparła zawstydzona. - Słuchaj, przepraszam za wczoraj, nie byłam sobą.
 - Jasne, nie mam ci za złe, jakoś sobie poradziłem.
 - Tak mi głupio...
 - Na prawdę, nic się nie stało - zapewniał James.
Nirali westchnęła głęboko.
 - Dowiedzieliście się czegoś? - zapytała zmieniając temat.
 - Proszę cię, nawet nie pytaj, Jaster przeszedł samego siebie - odparł załamany James.
 - Coś się stało?
Na to pytanie zjawił się brat kapitana, wyjątkowo jego uśmiech zastąpił grymas niezadowolenia.
 - James, na prawdę nie wierzę, że to zrobiłeś - oznajmił oburzony.
 - Już cie wypuścili? - zapytał wyraźnie zadowolony z siebie James.
 - Zapomniałeś zdjąć mi ostrzy z rąk, przecięcie tych więzów nie było dużym wyzwaniem - wymamrotał Jaster.
 - Mam nadzieję, że naszych ludzi tak nie przeciąłeś, po dzisiejszym dniu nic by mnie nie zdziwiło.
 - Proszę cię, wychodzenie z takich sytuacji za pomocą przemocy nie jest w moim stylu.
James spojrzał na brata podejrzliwie.
 - Zapomnijmy o tym - zaproponował James. - Tymczasem powiedz nam, kto jest celem?
 - Mamy do czynienia z trzema ludźmi, lecz jedynie dwaj z nich są oficjalnie rycerzami zakonu - oznajmił Jaster. - Są to po kolei: Octavio Galarza, który, jak się pewnie domyślasz jest bratem Diego, Nacho Paz oraz Alano Rosas. Nacho nie jest członkiem zakonu, dlatego jego możecie zostawić sobie na koniec.
 - Zaczniemy od Octavio, gdzie można go dorwać?
 - Bracia Galarza, mieszkają w willi na obrzeżach miasta. Właściwie, to teraz już tylko jeden z nich. Nie zaprowadzę was tam, dzisiaj spotykam się z Torresem, żeby omówić kwestie związane z ostatnimi atakami asasynów na rycerzy zakonu, może nawet uda mi się wrobić w to Nacho, albo Alano - wytłumaczył Jaster. - Wyznaczyłem wam jednak obrazową mapę, która doprowadzi was na miejsce.  Galarzowie to bogata rodzina, a ich chałupa jest całkiem nieźle strzeżona, więc musicie być ostrożni. Nie dajcie się wykryć, bo gdy któryś z pozostałych spiskowców dowie się o atakach asasynów na członków ich małej grupki, z pewnością porzucą swoje mokre sny o awansie i wydadzą mnie Torresowi, a tego właśnie chcemy uniknąć.
 - Nira, jeśli jesteś gotowa to wyruszymy od razu, dobrze? - upewnił się James.
 - Jasne, muszę jedynie zabrać swoje rzeczy z kajuty i możemy iść - odpowiedziała Nirali. 

James jeszcze raz spojrzał na mapę podarowaną mu przez brata i rozejrzał się. Dom na który zwrócił uwagę pasował do tego, który znajdował się na mapie. Ich cel znajdował się kilka budynków przed nimi. Nirali wspięła się na pobliskie drzewo i niepostrzeżenie przeskakiwała po konarach z jednego drzewa na drugie, aż w końcu znalazła się obok okna, z którego bez problemu mogła wejść do willi. James, który wybrał drogę po dachach, spotkał się z trudnościami w postaci strzelców, jednak lata treningu pozwoliły mu bezszelestnie zneutralizować zagrożenie. Na przeciw jemu stanął jednak strażnik na drewnianym posterunku, który strzegł domostwa braci Galarza. Chłopak gestem nakazał Nirze, by ta wskoczyła na dach willi i po cichu wyeliminowała żołnierza. Dziewczyna, wykorzystując drzewo na którym siedziała, wspięła się na strop, następnie wyciągnęła zza pleców dmuchawkę. Ta zabójcza broń jako amunicję wykorzystywała strzałki z jadem węża, który sprawiał, że krew w żyłach tężała powodując zatrzymanie akcji serca. Zgon następował po maksymalnie dziesięciu minutach, lecz odpowiednio wymierzony strzał mógł spowodować utratę czucia w kilka sekund. Wyśmienita broń do cichych eliminacji, na którą jedynym lekarstwem jest płytowy, stalowy pancerz, którego jednak już się nie używa. Nirali namierzyła strzelca, po czym oddała strzał w jego lewe ramię, dzięki czemu toksyna dotarła do serca niemal natychmiastowo. Żołnierz jedynie przetrzepał swoje ramię myśląc, że ukłuł go owad, po czym osunął się na ziemię. Droga przed Jamesem została w pełni oczyszczona. Jedyne co mogło mu w tej chwili przeszkodzić w przedostaniu się do budynku, były jego umiejętności wspinaczki, te jednak chłopak opanował niemal do perfekcji. Na ćwiczeniach zawsze kończył pierwszy, a jego kroków nie sposób było usłyszeć. Gdy chodziło o bieg i skoki, James był niczym cień, który pochłania kolejne osoby.

Para przyjaciół przedzierała się przez korytarze, oczyszczając i sprawdzając po kolei każdy pokój będąc niezauważonym. W końcu Nirali spostrzegła Octavio rozmawiającego ze swoją służącą. Schowała się za róg i nasłuchiwała rozmowy.
 - Spodziewam się dzisiaj gości, gdyby mogła pani zadbać o to, by mieli co pić podczas spotkania, to byłbym bardzo wdzięczny - powiedział Galarza.
 - Oczywiście proszę pana - odparła służka, po czym oddaliła się. Octavio wszedł do pokoju przy którym przed chwilą przeprowadził krótką konwersację. Nirali rozejrzała się i podeszła do pokoju. Ponownie zdjęła z pleców dmuchawkę, delikatnie otworzyła drzwi. Nie udało jej się jednak zrobić tego niepostrzeżenie i Octavio zauważył uchylające się wejście.
 - Pani Sofio? Zapomniała pani czegoś? - zapytał nie odwracając się.
Nira wiedząc, że nie obejdzie się bez bezpośredniej konfrontacji pewnie otworzyła drzwi i weszła do pokoju zamykając je za sobą. Octavio spojrzał się za siebie i odskoczył w tył.
 - Kim jesteś? Czego chcesz? - dopytywał chwytając za szpadę.
 - Czy patrząc na mnie wciąż potrzebujesz odpowiedzi?
 - Straż! STRAŻ! - krzyczał.
Nirali nabrała powietrza i wystrzeliła zatrutą strzałkę w udo ofiary, po czym założyła dmuchawkę na ramię. Octavio tracąc czucie w nodze ukląkł na podłodze opierając się o drugie kolano.
 - Coś ty mi zrobiła?! - zapytał spanikowany.
 - Właśnie odebrałam ci życie - odparła spokojnie dziewczyna.
Templariusz upadł upuszczając szpadę. Toksyna rozprowadzała się po jego ciele, powoli tracił dech. Nirali podeszła do niego, wyciągnęła strzałkę z jego uda, by ukryć dowód jej obecności, następnie podniosła z podłogi szpadę i schowała na miejsce z którego ją wziął, po czym wyszła z pokoju. Za drzwiami czekał już James.
 - Udało ci się? - zapytał.
 - Gdyby mi się nie udało, nie widziałbyś mnie teraz - odparła dziewczyna.
 - W takim razie zmywajmy się stąd, zanim ktoś znajdzie ciała.

Jedność Ostrzy - Assassin's CreedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz