Rozdział 15

268 19 11
                                    

Cały wtorek spędziłam w domu Zack'a. Wieczorem pojechałam po rzeczy wymieniając kilka tylko słów z rodzicami, a o Landonie nawet nie chcę wspominać. Powiedziałam im, że wrócę jutro po szkole, czyli dzisiaj.

- Pyszne śniadanie, dla pysznej dziewczyny - podaje mi jajecznicę i całuje w policzek, następnie siada obok mnie.

- Jesteś mistrzem w gotowaniu - mówię upychając się śniadaniem.

To powinno być karane. Dlaczego niektórzy faceci muszą mieć dłuższe rzęsy? Albo nawet muszą być tymi lepszymi  w kuchi? To jest niesprawiedliwe.

- Co ja bym zrobiła gdyby nie ty w parku. Dziękuję ci, jesteś wielki - uśmiecham się.

- Opowiesz mi co się stało wtedy? -pyta.

- Pokłóciłam się z rodzicami o Harrego i jego synalka, również była mała dyskusja z moim bratem - przewracam oczami.

- A w czym oni zawinili? - dopytuje.

- Za dużo by mówić - wzdycham. - Wybacz, ale mam już dosyć mówienia o Olivieru.

- Rozumiem - podchodzi do mnie.

- Kiedy masz trening? - pytam ciągnąc rozmowę.

- We wtorek, przyjdziesz? - pyta.

- Zastanowię się - przegryzam wargę.

Oczywiście, że przyjdę.  Nawet zabiorę ze sobą dziewczyny.

- Bierz torbę i jedziemy - zmienia temat.

Odstawiam talerz i ubieram się. Kiedy już jestem ubrana wychodzę z domu i wsiadam do samochodu. Droga do szkoły mija w ciszy, no oprócz małych przekleństw i wyzwisk Zack'a na kierowców. Jest uroczy kiedy się złości, a ja uwielbiam się z niego śmiać. Chłopak parkuje obok samochodu Oliviera. Zrobił to specjalnie czy przypadkiem?

- Musiałeś tutaj zaparkować? - pytam.

- Zapomniałem - tłumaczy.

- Nie ważne - wysiadam z samochodu i idę prosto do sali biologicznej. Kładę książki na stolik i wyjmuję telefon.

- Teraz się kręcisz obok Zack'a. Jesteś zwykłą szmatą - widzę przed sobą Tiffani i jej wypływające cycki. To jest obrzydliwe, co ona w zasadzie sobą repreznetuje?

- Och zamknij się - syczę.

- Nie będziesz mi rozkazywała, bo jesteś nikim, suko - prycha i odchodzi.

Czy ona powiedziała, że jestem suką? Co to miało być? Po co ona mi to mówi? Jakbym w ogóle o tym nie wiedziała.

- Posłuchaj ty tleniona kurwo - łapie ją za włosy. - Za głośno szczekasz, wiesz?

- Puszczaj mnie, bo wywalę cię z drużyny! - piszczy.

- To ja jestem kapitanką. Twoje koleżanki nie wspomniały ci? - śmieję się i ją puszczam.

- To nie jest możliwe! Ty nawet chodzić nie umiesz, a co mówiąc tańczyć - tupie nogą jak mała dziewczynka.

- Może trenerka już miała dość twoich striptizowych ruchów? - uśmiecham się i siadam. Dzwoni dzwonek, a ja siadam przy swoim stoliku. Całą lekcję spędzam na przeglądaniu instagrama.

***

- Boże dziewczyno! Z każdym dniem jesteś inna, podobasz mi się - puszcza oczko Rach.

- Wkurzyła mnie. Nikt nie ma prawa nazywać mnie suką, okej? - przegryzam swoją kanapkę.

- Zoey ma rację, też bym się wkurzyła na jej miejscu, wyzywała ją bez powodu - popiera mnie czarnowłosa.

Nienawiść nie zna granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz