Cały wtorek spędziłam w domu Zack'a. Wieczorem pojechałam po rzeczy wymieniając kilka tylko słów z rodzicami, a o Landonie nawet nie chcę wspominać. Powiedziałam im, że wrócę jutro po szkole, czyli dzisiaj.
- Pyszne śniadanie, dla pysznej dziewczyny - podaje mi jajecznicę i całuje w policzek, następnie siada obok mnie.
- Jesteś mistrzem w gotowaniu - mówię upychając się śniadaniem.
To powinno być karane. Dlaczego niektórzy faceci muszą mieć dłuższe rzęsy? Albo nawet muszą być tymi lepszymi w kuchi? To jest niesprawiedliwe.
- Co ja bym zrobiła gdyby nie ty w parku. Dziękuję ci, jesteś wielki - uśmiecham się.
- Opowiesz mi co się stało wtedy? -pyta.
- Pokłóciłam się z rodzicami o Harrego i jego synalka, również była mała dyskusja z moim bratem - przewracam oczami.
- A w czym oni zawinili? - dopytuje.
- Za dużo by mówić - wzdycham. - Wybacz, ale mam już dosyć mówienia o Olivieru.
- Rozumiem - podchodzi do mnie.
- Kiedy masz trening? - pytam ciągnąc rozmowę.
- We wtorek, przyjdziesz? - pyta.
- Zastanowię się - przegryzam wargę.
Oczywiście, że przyjdę. Nawet zabiorę ze sobą dziewczyny.
- Bierz torbę i jedziemy - zmienia temat.
Odstawiam talerz i ubieram się. Kiedy już jestem ubrana wychodzę z domu i wsiadam do samochodu. Droga do szkoły mija w ciszy, no oprócz małych przekleństw i wyzwisk Zack'a na kierowców. Jest uroczy kiedy się złości, a ja uwielbiam się z niego śmiać. Chłopak parkuje obok samochodu Oliviera. Zrobił to specjalnie czy przypadkiem?
- Musiałeś tutaj zaparkować? - pytam.
- Zapomniałem - tłumaczy.
- Nie ważne - wysiadam z samochodu i idę prosto do sali biologicznej. Kładę książki na stolik i wyjmuję telefon.
- Teraz się kręcisz obok Zack'a. Jesteś zwykłą szmatą - widzę przed sobą Tiffani i jej wypływające cycki. To jest obrzydliwe, co ona w zasadzie sobą repreznetuje?
- Och zamknij się - syczę.
- Nie będziesz mi rozkazywała, bo jesteś nikim, suko - prycha i odchodzi.
Czy ona powiedziała, że jestem suką? Co to miało być? Po co ona mi to mówi? Jakbym w ogóle o tym nie wiedziała.
- Posłuchaj ty tleniona kurwo - łapie ją za włosy. - Za głośno szczekasz, wiesz?
- Puszczaj mnie, bo wywalę cię z drużyny! - piszczy.
- To ja jestem kapitanką. Twoje koleżanki nie wspomniały ci? - śmieję się i ją puszczam.
- To nie jest możliwe! Ty nawet chodzić nie umiesz, a co mówiąc tańczyć - tupie nogą jak mała dziewczynka.
- Może trenerka już miała dość twoich striptizowych ruchów? - uśmiecham się i siadam. Dzwoni dzwonek, a ja siadam przy swoim stoliku. Całą lekcję spędzam na przeglądaniu instagrama.
***
- Boże dziewczyno! Z każdym dniem jesteś inna, podobasz mi się - puszcza oczko Rach.
- Wkurzyła mnie. Nikt nie ma prawa nazywać mnie suką, okej? - przegryzam swoją kanapkę.
- Zoey ma rację, też bym się wkurzyła na jej miejscu, wyzywała ją bez powodu - popiera mnie czarnowłosa.
CZYTASZ
Nienawiść nie zna granic
Novela JuvenilŻycie potrafi być przewrotne wie o tym doskonale Zoey Evans. Kiedy na jej drodze pojawia się Olivier Owen pojawiają się również kłopoty. Pomimo pałającej nienawiści do siebie los z nieznanych przyczyn postanawia ich drogi skrzyżować ze sobą. Ona jes...