Stoję już od piętnastu minut pod salą kinową i zaraz padnę ze śmiechu. Shawn właśnie próbuje zabrać z kasy dwa wielkie pudełka popcornu i dwa kubki z napojami, a dodatkowo w ręku trzyma jeszcze swój portfel i telefon. Postanowiłam nie być tak wredną, więc zabrałam od niego jeden zestaw i zadałam bardzo nurtujące mnie pytanie:
- Jaki film wybrałeś? Błagam nie mów mi, że jakiś horror, żebym ja się bała, a ty bez wyrzutów mnie przytulał. Nie zgadzam się na to.
- Ha! Bo ja właśnie miałem lepszy plan. Idziemy na "Zanim się pojawiłeś". Podobno to jakiś wzruszający film i te wszystkie duperele. Ty się rozpłaczesz, a ja cię przytulę.
- Oglądałam ten film.- założyłam ręce na piersi.
- No i? Oglądałem go z tobą. Wtedy się udało to teraz też mi się uda.- wzruszył ramionami.
Okej.
Ale.
Jakie wtedy?
- Wiesz, że gdybyś chciał to bym cię przytuliła?- starałam się zachować kamienną twarz, ale chyba zdradziła mnie moja drżąca ręka.
- Tak?- pokiwałam głową.- To mnie przytul.
- Po co?
Chłopak wybuchnął śmiechem, przy okazji rozsypując popcorn. Walnęłam go w ramię, bo wiedziałam, że śmiał się ze mnie. Gdy się opanował, zmierzwił mi włosy i szczypnął mnie w bok, przez co odskoczyłam.
- Muszę iść do samochodu.- przypomniał sobie.
- Dlaczego?
- Zapomniałem biletów, kupowałem je wcześniej.- wytłumaczył.
- To idź.- poleciłam.
- To chodź ze mną.
- Dlaczego?- po raz kolejny zadałam to pytanie.
- Bo dokładnie...- spojrzał na zegarek.- Za dwie minuty zaczyna się film. Nie wiem, czy zdążę wrócić. A jak nie wrócę to ty pójdziesz oglądać i będę musiał na ciebie czekać.
- Ugh, dobra chodź.- warknęłam.
Pociągnęłam chłopaka za sobą, łapiąc go za rękę i splatając nasze palce ze sobą. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, co zrobiłam. Gwałtownie odwróciłam się w stronę Shawna, który badawczo przyglądał się naszym dłoniom. Przyjrzałam się jego oczom, a on odwdzięczył mi się tym samym. Chciałam zabrać rękę, lecz brunet mi na to nie pozwolił. Wzmocnił uścisk i nie pozwalał mi się z tego wydostać. Wzrokiem przeskakiwał z moich oczu na usta. Zaczął coraz bardziej przybliżać swoją twarz do mojej, a ja stałam tam, jak sparaliżowana. Gdy był już wystarczająco blisko mnie i gdy już miałam pewność, że chce mnie pocałować, wyrwałam się z jego objęcia i odepchnęłam go od siebie.
Nie patrząc na niego, szybkim krokiem wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę domu. Obejrzałam się za siebie, Shawn szybkim tempem był coraz bliżej mnie. Zaczęłam biec. Chciałam uciec. Uciec od tego wszystkiego. Od Shawna.
Postanowiłam się zatrzymać, gdy zabrakło mi tchu. Dobiegłam do parku i oparłam się na pierwsze lepsze drzewo. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, a później przymknęłam powieki, aby spróbować poukładać swoje myśli.
- Co ty robisz?- zadrżałam na głos przede mną i otworzyłam oczy.
- Co ja robię?! Shawn, co ty robisz?! Nie możesz, my nie możemy! Nie powinniśmy się całować! Doskonale o tym wiesz, a pomimo tego dalej to robisz!
- Dlaczego nie możemy?- zapytał spokojnym głosem, choć w jego głosie była wyczuwalna złość.
- Bo nie! Shawn, z tego nic nie będzie! Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się tak nie zachowują!- wydarłam się.
- Ale podaj mi choćby jeden przykład, dlaczego nie dasz nam szansy.
- Nie ma żadnych nas! Jaką szansę?! Znamy się od dziecka, nic między nami nie było...- nie dał mi dokończyć.
- Ale może teraz jest! Dziewczyno, spójrz tylko! Staram się, zaprosiłem cię na randkę, a ty dalej tego nie zauważasz!
- To była randka?- zmarszczyłam brwi.- Nie przyjacielskie spotkanie?
- A czy kiedykolwiek wcześniej wyszliśmy razem do kina?
- To nic nie znaczy.- zastrzegłam.
- Proszę, daj mi szansę, a pokażę ci, że potrafię się zmienić. Zmienić się dla ciebie.- uklęknął, aby być na równi ze mną.
- Okej.
- Okej.- uśmiechnął się blado.
Nie chcę żebyś się zmieniał. Nie dla mnie...
CZYTASZ
You are my friend
Dla nastolatków2 część opowiadania "You are my happy". Nie trzeba czytać, ale może być to bardziej niezrozumiałe. Veronica Collins. Odważna, pewna siebie i bezpośrednia 17-latka. Nie da sobie wejść na głowę. Wszyscy jej mówią, że jest taka sama, jak matka. Ale czy...