epilog

1.1K 63 17
                                    

Dwa tygodnie po otarciu się o smierć Aubrey rozpoczęła leczenie. Nie było łatwo tak jak każdemu mogłoby się wydawać. Psychika dziewczyny nie pozwalała jej na powrót do normalności. Za każdą myśl o jedzeniu jak o czymś dobrym karciła samą siebie wiązanką wyzwisk i zakazem spożycia posiłku. Płacz był jej codziennością. Siedząc nad swoją codzienną porcją kalorii tempo się w nią wpatrując wylewała kolejne strumienie łez krzycząc, że nie może tego zjeść. Chęć zwarzenia sie zaczynała zżerać ją od środka. Przed leczeniem była w stanie stanąć na wadze ponad 60 razy w ciągu dnia. Nie potrafiła znieść myśli, że w jej żołądku coś jest. Za każdym razem chciała się tego jak najszybciej pozbyć, jednak każda próba kończyła się niepowodzeniem. Obiecała mu, że tego nie zrobi.

Jednak w tym wszystkim był ten ktoś, kto nie pozwolił jej upaść. Nie pozwolił stracić nadziei. Tym kimś był Luke. To on codziennie odwiedzał Aubrey w szpitalu. To on cudem przekonał ją do leczenia. To on wspiera ją na każdym kroku. To on stał się jej przyjacielem.

To jemu Aubrey zaufała i dała się uratować.

—————————

W końcu żegnamy się z tą krótką historią. Moją historią. Dlaczego moją? Pisałam to opierając się na tym co działo się w moim życiu. Życiu którym zawładnęła ta okropna choroba, jaką są zaburzenia odrzywiania. Nie chce się tu rozpisywać na ten temat bo wciąż są to dla mnie bardzo bolesne wspomnienia, ale naprawdę nie życzę nikomu czegoś takiego co przeżywałam, a wraz ze mną moi bliscy.

Jeśli macie w swoim otoczeniu osobę chorą lub sami nią jestescie, proszę, nie dajcie wygrać chorobie.

Oh, i jeszcze jedno. Dlaczego tyle zwlekałam z opublikowaniem epilogu który miałam napisany już bardzo długi czas temu? Chciałam wstawić go wtedy, gdy wygram. Cóż, wygrałam.

eat something; hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz