1

6 1 1
                                    

Na początku była ciemność. Poczułem, że ktoś mnie podnosi.
Niesiono mnie przez pare sekund. Przed oczami migały mi wspomnienia. Nikłe, wyblakłe. Zarys jakiejś postaci, następnie drugiej, bardziej masywnej. Śmiech dziecka i kobiety, jakby z oddali, niczym echo odbijał się mi w uszach.
Mój umysł wypełniła mgła. Szara mgła. Jedna z tych, które nie mają wyrazu. Nie są straszne, nie piękne, tylko neutralne. Neutralne do bólu. I taki też ból poczułem w klatce piersiowej. Czułem jakby wbijano mi rozgrzane dłuto w klatkę piersiową. Pierś, pierś z kurczaka. Tak, to była moja ulubiona potrawa. Przed oczyma przemknęło mi kolejne wspomnienie. Tym razem ostrzejsze. Młody chłopak siedział na płocie, śmiał się jak z dobrego żartu. Pod płotem przemykały kury, w które ochoczo rzucał kamieniami. Ja też rzucałem. Rzucanie. Nigdy tego nie lubiłem. Prawda? Myślałem o tym słowie z obrzydzeniem. Przed oczami na pare sekund zobaczyłem niskiego, krępego jegomościa. Zawzięcie coś wykrzykiwał a jego wąs z każdą głoską podnosił się, i opadał jakby miał zamiar odlecieć. Zrozumiałem pojedyncze słowa. Rzucaj,celuj,mocniej, im, wysoko. W dłoni ściskałem oszczep. Oszczep. To słowo moje myśli traktowały z szacunkiem. Poczułem, że położono mnie na czymś twardym. Podłoże zaczęło chybotać się na lewo i prawo. Gwałtownie. Po mojej głowie zaczęła rozchodzić się pustka. Starałem się złapać te wspomnienia, tak wątłe jak włos, gdy nagle moją głowę ogarnęła nicość. Nicość  i spokój. Jedyna myśl jaka mi pozostała to te słowa jakie wypowiedział mężczyzna z wąsem. Kim on był, tego nigdy się niedowiem. Chyba. Podniesiono mnie znowu, niemal w tym samym momencie chwianie ustało. Niesiono mnie przez pare sekund. Może parenaście. Może paredziesiąt.
Następnie gwałtownie rzucono. Usłyszałem oddalające się kroki miliardów nóg aż ucichły. Nadal nic nie widziałem ale poczułem ze leżę na bardzo zimnej i wilgotnej podłodze.
Poruszyłem ręką. To była ręka prawda?
Zresztą co to za różnica. Podłoga była pokryta bardzo ostrymi kamieniami. Przewróciłem się na brzuch i zacząłem pełznąć na czworaka po podłodze, wystawiając przed siebie dłoń,jak ślepiec. Z każdym krokiem skórę przecinały mi drobiny żwiru, ostre jak tasak. W końcu moja dłoń natrafiła na ścianę. Opierając się o nią, zdołałem wstać i zrobić kilka kroków. Natrafiłem na wypustkę w niej. Chcąc zdobyć lepsze zaczepienie oparłem się o nią, a ta odsunęła się ode mnie sprawiając, że przewróciłem się. To były drzwi. Przeczołgałem się przez nie. Gdy przekroczyłem próg ogłuszyli mnie uderzenie kolorów i światła. A więc odzyskałem wzrok. Rozejrzałem się. Byłem w ogromnej hali rozciągającej się tak daleko, że ledwo byłem w stanie tam dosięgnąć wzrokiem. Po środku hali znajdowało się coś, co wypełniało jej większość. Nie byłem wstanie zrozumieć co. Jednak poczułem wibracje płynące z podłoża, i instynkt rozkazał mi biec. Pobiegłem więc, i poczułem wibracje powietrza na moich plecach. Odwróciłem się przez ramię, i dostrzegłem ogromny głaz uderzający w ziemię za mną. To dodało mi adrenaliny i przyspieszyło mój bieg.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 06, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Rycerz w Martwym KorytarzuWhere stories live. Discover now