Trujący bluszcz

113 3 0
                                    

( Stare opowiadanie czysto humorystyczne , bez zamiaru urażenia kogokolwiek . Teraz moge się tylko śmiać z tego jak źle to jest napisane ;) )

Bezdźwięcznie otworzyłem drzwi i na palcach wślizgnąłem się do domu , równie cicho je zamykając . Skradając się w stronę schodów , los jakby chcąc mi jeszcze bardziej dokopać pokierował mnie na skrzypiącą deskę . Po całym domu rozległ się zbolały jęk zadeptanego drewna . Już myślałem , że zostanę przyłapany , o dziwo nikt nie przyszedł . Znowu skierowałem się ku schodom , jeszcze tylko zakręt i pójdzie jak z płatka .
Wychyliłem się z za rogu i ...
omało co nie dostałem patelnią . Z jakże męskim okrzykiem - Kya - odskoczyłem na bezpieczną odległość ( standardowe trzy metry ) .
- Naruto ?!? - dobiegło z za filaru po czym moim oczom ukazała się głowa mego chrzestnego , a następnie cała reszta . Jiraiya , bo tak się nazywał , będąc już całkowicie pewny , że to nie próba włamania lub skrytobójstwa podszedł do mnie i zaczął jak zwykle prawić mi kazanie
- Smarkaczu , bla bla bla , ja cię nauczę manier , bla bla bla , trzeba cię nauczyć do domu wchodzić , bla bla bla , że też jeszcze z tobą wytrzymuje , bla bla bla , tak w ogóle co ty masz na twarzy ... - Ah , zauważył , miałem nadzieję , że nie zwróci już uwagi na tą fioletową ozdobę "upiekszającą" moją twarz , no    cóż nadzieja umiera ostatnia .
- Te młody , kto cię tak użądził , co ? - nie odezwałem się ani słowem .
- Odpowiadaj jak do ciebie mówię - wytknął mi Jiraiya .
- No ... , to ten , eh - nie umiałem się wysłowić .
- Mów że , jak go tylko dorwę to spiorę na kwaśne jabłko , niech pozna siłę wspaniałego Jiraiyi , mistrza nad mistrzami i najlepszego trenera karate na świecie - nie wiadomo skąd w tle pojawiła się melodia , brzmiąca jak uderzanie pałkami w bambus , jak się potem okazało wygrywana przez chrzestnego sandałem .
- Serio ? - zapytałem z powątpiewaniem . - Oczywiście - odparł dumnie dzierżąc o zgrozo , niedawne nażędzie zbrodni - patelnie . - To kto cię uraczył tym sińcem - zapytał po raz etny .
- Sakura - odparłem cicho , zawstydzony tym , że przywaliła mi dziewczyna , która do niedawna mi się podobała ( tak do niedawna) .
- Kto ? - dopytał Jiraiya .
- Sakura - powiedziałem już głośniej .
- Ta różowo włosa dziewczyna , z którą chodzisz do klasy ?
- Mhm - przytaknąłem - No to mamy problem - Co , jaki ?!? - zapytałem tak dla zasady , bo chyba już wiem co się szykuje - Bo widzisz kobiety ( tu westchnął cierpiętniczo ) to inna liga - to mówiąc objął mnie ramieniem i wyciągnął rękę do przodu , jakby chciał mi coś pokazać - płeć piękna , zakazany owoc tego świata  , cudowne niczym najpiękniejsze kwiaty - rozprawiał , a jego źrenice zamieniły się w serduszka , fuj .
- Ta chyba trujący bluszcz - powiedziałem przypominając sobie , jak traktują mnie dziewczyny w klasie , oczywiście za to porównanie dostałem po głowie
- Ite - syknąłem .
-  Jak widzisz - powiedział , jakby zapominając o tym co dopowiedziałem - nie mogę udeżyć
żadnej kobiety - przeczuwając , że chcę coś dodać napomknął jeszcze - ani dziewczyny.
- Tego zabrania kodeks prawdziwego mężczyzny - zaznaczył .
- Chyba prawdziwego don juan'a - pomyślałem , a chrzestny widząc moją wymowną minę znów się zamierzył  i to znowu tą nieszczęsną patelnią , bym był oberwał gdyby nie mój refleks . - Jesteś do bani - powiedziałem i odwróciłem się z zamiarem pójścia do swojego pokoju .
- Ej , może to jeszcze przedyskutujemy - doskoczył do mnie urażony Jiraiya - Pójdziesz teraz do kuchni , po lód na tą śliwę pod okiem , a potem wybierzemy się razem na ramen , hmm ? - zaproponował .
- Ale trzy powiększone porcję - spróbowałem się po targować , ciągle idąc w kierunku schodów .
- A jedz ile tam chcesz , żebym tylko nie zbankrutował - zaśmiał się .
- Może nie jesteś taki zły - stwierdziłem po chwili , odwracając się .
- Yatta - krzyknął idąc za mną do przedpokoju .
                        

                            END......

Naruto One-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz