18.

248 38 22
                                    

Niebo w międzywymiarowym więzieniu było zadziwiająco spokojne, dlatego gdy roziskrzyło się od piorunów Zagubieni Chłopcy nie mieli żadnych wątpliwości, że właśnie powrócił ich Piotruś Pan.

Thor majestatycznie spłynął na ziemię z Mjollnirem uniesionym ponad głowę. Wyglądał na bardzo zmęczonego, zupełnie jakby całą noc ciężko pracował, ale i zadowolonego zarazem. Koszmarnie jednoznacznie zadowolonego. Ledwie mógł powstrzymać uśmiech cisnący się mu na usta, a przecież chciał zrobić przyjaciołom niespodziankę.

Jedyną przeszkodę stanowił Charles Xavier. Umysł asgardzkiego księcia powinien być bezpieczny przed jego mocą, o ile telepata nie postanowi się na nim mocno skupić. A mógł przecież wpaść na taki pomysł, choćby po to, by sprawdzić, gdzie Thor tak długo się podziewał. Mógłby wtedy przejrzeć plan, jaki Książę Piorunów ułożył wraz ze swoim bratem.

– Witajcie, przyjaciele! – huknął donośnym głosem. Naprawdę był szczęśliwy. Udało mu się w końcu pojednać z Lokim, spędzić upojną noc z całkiem apetycznym elfem i do tego jeszcze zapewnić wszystkim możliwość powrotu do domu.

W odpowiedzi na lawinę pytających spojrzeń i naglących pytań, zaczął opowiadać o wszystkim, co go spotkało, bardzo zręcznie pomijając udział Kłamcy w całej przygodzie. Wyznał, że słyszał o tym miejscu od ojca i dlatego od razu poznał, że coś jest nie tak i że nie są tu sami. Przyznał się do spotkania z Królem Mrocznej Puszczy, który podzielił się z nim mocą, pozwalającą przemierzać wymiary. Nie wspomniał jednak ani jak za tę moc zapłacił, ani w czyich rękach się ona obecnie znajdowała. Czuł wyrzuty sumienia na myśl, że musi tak paskudnie okłamać przyjaciół, ale wiedział też doskonale, że dla swoich bliskich zrobiliby dokładnie to samo.

– Czyli możemy wrócić? – zapytał szczerze zadowolony Charles, który najwyraźniej zbyt bardzo przejął się perspektywą spania w swoim wygodnym łóżku w Instytucie, żeby chcieć przeszukać umysł Thora. Nic z resztą dziwnego, bo wiele wskazywało na to, że nie będzie w tym łóżku spał sam. No i że jakiekolwiek spanie będzie wchodziło w grę.

Nie wszystkim jednak uśmiechał się tak rychły powrót. Obi-Wan nie zdążył przemyśleć nawet połowy rzeczy, które przemyśleć powinien. Co miał zrobić z Anakinem? Czekała ich bardzo poważna rozmowa i wolał ją odbyć tutaj, niż pod nosami mistrzów Jedi. Z drugiej strony – nie mógł po prostu podejść do Anakina i dać mu do zrozumienia, że muszą porozmawiać, bo wtedy smarkacz będzie wiedział, że Obi-Wan doszedł do wniosku, że naprawdę mają o czym rozmawiać. No i jeszcze nie zdążył zaproponować Rogersowi, aby poważnie zastanowił się, czy przypadkiem nie chciałby przysłużyć się Zakonowi Jedi. Mogło się przecież okazać, że midichloriany tylko czekają, by się w nim przebudzić. Albo obudzą się w jego dzieciach. Kto wie – może to właśnie on i jego potomkowie mieli przywrócić równowagę Mocy?

Niemal zebrał się w sobie, by podejść do Steve'a, gdy spostrzegł, jak blisko Tony'ego stał mężczyzna. Nie odzywali się do siebie. Nawet nie patrzyli w swoją stronę. Ale w ich wzajemnej bliskości było coś tak ciepłego, kojącego i swobodnego, że Obi-Wan zwątpił, czy pytanie ma jakikolwiek sens. Nie, nie mógł ich teraz rozdzielić. Potrząsnął głową i pogodził się z porażką.

– Nienawidzę pożegnań – westchnął Anakin jakby w odpowiedzi na myśli mistrza.

R2 nie zamierzał być tak oszczędny w środkach. Z rozpędu wjechał na Tony'ego Starka, piszcząc przy tym jak mechaniczna wersja szczeniaka spragnionego pieszczot.

– No, już, mały – zaśmiał się ziemski superbohater. – Nie cieszysz się, że wracasz do domu?

– Trudno się nie cieszyć - przyznał niechętnie Erik, spoglądając kątem oka na Charlesa. – Ale odejść też nie będzie łatwo.

– Musimy wracać – zarządził Steve głosem pozbawionym najdrobniejszego drżenia niepewności. – Nie wiadomo, co działo się na Ziemi pod naszą nieobecność.

– Ani ile czasu minęło – dodał Tony. Nie podobała mu się myśl, że czas w międzywymiarowym więzieniu mógł płynąć inaczej niż w jego rodzinnym świecie, dlatego bardzo starał się ją od siebie odepchnąć. Niestety, dłużej nie mógł już ignorować własnych obaw. Gotów był nawet zaakceptować fakt, że to Thor zapewni im drogę powrotną, odbierając tym samym Starkowi zaszczytny tytuł wybawcy. – Wracajmy. Im szybciej, tym lepiej.

Książę Piorunów nie potrzebował dodatkowej zachęty. Z szerokim uśmiechem na twarzy zakręcił Mjollnirem nad głową, zamachnął się i w jednej chwili wszystkich spowił oślepiający blask. Jednocześnie poczuli, jak grunt ucieka im spod nóg i świat rozmył im się przed oczami w feerii tęczowych błysków.

5

Houston, mamy problemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz