42.

1.3K 29 15
                                    

Sypialnia wyglądała, tak, jakby przeszedł przez nią tajfun. Ubrania Wiktorii rozrzucone były na podłodze. Poza stanikiem. On wisiał na lampce nocnej, która znajdowała się na jednej z szafek przy łóżku. Zaś garderoba Krajewskiego...

Koszula - zdaje się, że znalazła nową właścicielkę - spodnie znajdowały się na doniczce z kwiatem, a koszulka ledwo co wisiała na żyrandolu...

Consalida spała w najlepsze, wtulona w tors Adama. Była w połowie odkryta, a leżący obok szatyn gładził ją delikatnie po włosach. W jego ubraniu wyglądała znacznie lepiej, niż on. Kobieta - poza jego koszulą -  miała na sobie tylko dolną część bielizny.

Krajewski nie spał już od dłuższego czasu. Obserwował uważnie swoją kobietę i patrzył na nią, tak, jakby bał się, że już nigdy jej nie zobaczy. Obawiał się, że Wiktoria wstanie, ocknie się i ponownie stwierdzi, że tak być nie może. Obiecał sobie, że nie zawiedzie jej już nigdy, i zawsze będzie stawiał ją ponad wszystko inne. Zdawał sobie sprawę z faktu, iż ciężko będzie odbudować im tę relację sprzed paru miesięcy, ale wiedział, że dla takiej osoby, jak ona... warto się poświęcić i zrezygnować z pewnych rzeczy. On wiedział... Już teraz wiedział, że Wiktoria Consalida to kobieta, z którą chciałby kroczyć przez życie. Wiedział, że będą szczęśliwi. Wiedział, że muszą zaryzykować. I był pewien jednego - kochał ją. Najbardziej na świecie. A teraz - wszystko jest możliwe. Będą połączeni w pewien sposób na zawsze. Nigdy z niej nie zrezygnuje. Odruchowo pocałował ją w czoło. Był to delikatny całus, jednak leniwie przeciągnęła ręce i otworzyła oczy.

- Dzień dobry, kochanie. - oznajmiła spokojnie z uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry, skarbie. - odpowiedział jej, patrząc głęboko w oczy.

Usiadła na łóżku i jedną ręką gładziła jego szyję. Stanowczym ruchem przyciągnęła go do siebie i złączyła ich usta w namiętnym pocałunku.

To był dowód. Pokazała mu, że bez względu na to, co się stało -  dziś, rano, kiedy emocje opadły - jest w stanie rozpocząć nową historię.

- Przepraszam, niedobrze mi... - powiedziała szybko, po czym wybiegła do toalety.

Adam pobiegł za nią, jednak rudowłosa zamknęła przed nim drzwi od łazienki. Usiadł, opierając się o ścianę i czekał.

Po kilku minutach wyszła. Była zła jak osa.

- Jak się czujesz? - spytał troskliwie.

- A jak myślisz?! - ryknęła na niego, po czym udała się do sypialni.

Wyjęła z szafki ubrania, w których planowała iść do szpitala. Nałożyła na siebie niebieskie spodnie jeansowe, a do tego białą, prostą bluzkę, która podkreślała jej delikatne zaokrąglenia. Ponownie udała się do toalety. Lekko się pomalowała i rozpuściła włosy. Ubrała kurtkę i buty, po czym krzyknęła przez próg :

- Wychodzę!

Krajewski nie przejął się jej zachowaniem. Doskonale wiedział, że Wiktoria potrafi pokazać pazurki, tym bardziej, że jest w ciąży. Musi to wytrzymać. Miał już pewien plan, który chodził mu po głowie od wielu miesięcy. Chwycił telefon i wykręcił numer Falkowicza. Po paru sekundach usłyszał głos brata.

- Adam? Co jest? Nie mam czasu.

- To bardzo ważne. Pamiętasz, o czym mówiłem Ci jakiś czas temu? Wiktoria, jakaś impreza...

- Aa, tak! Mam organizować? - przerwał mu.

- Tak, ale mam jedną prośbę. Musi to być natychmiast! Najlepiej jutro. I ma się tam zjawić cały szpital. Wszyscy. To będzie wieczór, który zapamięta do końca życia.

Wiktoria i Adam || {W rodzinie wszystko da się wybaczyć} ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz