Nie myślałam, że poprzedni rozdział przypadnie wam do gustu... Spodziewałam się raczej negatywnych komentarzy :D Cieszę się, jednak nie obiecuję szybko podobnego rozdziału... Czyta to opowiadanie zbyt wiele osób, które znam, a później muszę im jakoś patrzeć w oczy.
AD. 15.05.2019: Ssę w opisach a wielu z was miało kłopot z wyobrażeniem sobie tego bukietu więc postanowiłam dodać rysunek. Grafika jest stworzona specjalnie dla mnie i na potrzeby tego opowiadania. Osobiście jestem bardzo zadowolona :).
Minęło kolejnych kilka dni. Severus miał nadzieję, że po ostatniej rozmowie Salomea mu wybaczy i porzuci swój niedorzeczny pomysł. Kobieta jednak była nieugięta i wciąż uparcie go unikała, jednak gdy przypadkiem się spotkali rzucała mu wyzywające spojrzenie. Mistrz eliksirów od dawna nie była tak zirytowany i rozbawiony...
Niechętnie musiał przyznać, że podobało mu się to zgrywanie wielkiej miłości. Bał się, że Salomea naprawdę się zaangażuje i będzie z tego więcej dramatu i łez niż pożytku, ale na szczęście się mylił. Bawiły go te szepty i spojrzenia za jego plecami i odczuł ulgę, że Salomea wyciąga z tego równie wiele frajdy. W końcu praca może być też przyjemnością. Postanowił więc ulec i pójść na jej układ.
Pewnego dnia, przed śniadaniem wybrał się do jednej ze szklarni szkolnych i stworzył dość nietypowy bukiet w odcieniach fioletu, błękitu, bieli i zieleni. Użył kilka gałązek fioletowych floksów, hiacyntów, pelargonii oraz przetaczników. Dodał kilka łodyżek gipsówki i mirtu, a także niebieskich kwiatów lnu i miodunki. Całość dopełnił wijącymi się, ciemnozielonymi pnącz bluszczu. Musiał przyznać, że bukiet nie wyglądał pięknie, a kwiaty zdawały się zupełnie do siebie nie pasować. Nie to było jednak jego celem.
Wszedł do Wielkiej Sali, gdy niemal całe ciało pedagogiczne zasiadało już przy stole. Z rozbawieniem zauważył malujący się szok na twarzy Salomei, który szybko przerodził się w cichy śmiech. W sali zapadła cisza i wszyscy wpatrywali się w niego z niemal otwartymi ustami. Sam ledwie powstrzymywał chichot.
- Przepraszam, zachowałem się jak dupek i obiecuję, że już nigdy nie zranię twoich uczuć. - powiedział z trudem zachowując powagę, ale wyszło mu to idealnie, bo w końcu był najlepszym szpiegiem na świecie. Wręczył bukiet "swojej ukochanej", która przyjęła go uśmiechając się szeroko.
- Och, Severusie, nie trzeba było. - powiedziała po czym powąchała kwiaty. - Nie spodziewałam się, że aż tak się postarasz. - dostrzegł w jej oczach iskierki rozbawienia. Machnęła różdżką, a jedna z łyżek na stole zamieniła się w wazon z wodą, do którego włożyła bukiet. Oboje rozejrzeli się po pozostałych nauczycielach, bo zapadła totalna cisza. Grono pedagogiczne było w takim szoku, że bezwstydnie wpatrywało się w parę. W końcu Severus miał dość tych głupich min, skrzywił się pogardliwie.
- Koniec przedstawienia! - warknął i usiadł obok Salomei, która otwarcie zaczęła chichotać.
- Przestań się śmiać, pustogłowa kretynko! - warknął mierząc ją zimnym spojrzeniem.
- I to by było na tyle jeśli chodzi o nie ranienie uczuć. - przewróciła oczyma, ale wciąż w kącikach jej ust czaił się uśmieszek.
Mistrz eliksirów już bez słowa zajął się jedzeniem śniadania. Pozostali nauczyciele także wyrwali się z szoku i wrócili do przerwanych rozmów. Para jednak mogła wciąż wyczuć na sobie ukradkowe, ciekawskie spojrzenia. Severus miał pewność, że jego odpowiedzi na niezręczne pytania minął, ale Salomea zdecydowanie się od nich nie opędzi. To znaczy mogłaby, ale musiałaby być niemiła, a wątpił by chciała taka być.
***
Po śniadaniu Stażystka nie zdążyła jeszcze wyjść z sali, gdy zaczepiła ją nauczycielka zielarstwa - Pomona Sprout.
CZYTASZ
Severus Snape i uroki leczenia
FanficSalomea jest stażystką w Hogwarcie. Poznaje Severusa, gdy ten powraca poturbowany z podwieczorku u Czarnego Pana. Coś między nimi iskrzy i buduje się nić porozumienia, ale czy to wystarczy? Czy Severus pozwoli sobie na uczucia i odrobinę szczęścia...