Wszystko mnie bolało. Dosłownie wszystko. Nawet cholerne włosy, a przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Chciało mi się płakać i najchętniej właśnie to bym robił, gdyby nie fakt, że cały czas ktoś ze mną był. Rano swoją zmianę miał William, który ze wszystkich sił próbował rozmawiać o wszystkim, tylko nie o tym, co się stało. Szczerze mówiąc, pasowało mi to, bo dobrze wiedziałem, że William wie. William wie o tym, że używałem telefonu, bo gdybym tego nie robił, zauważyłbym to, że auto jedzie wprost na mnie. Dodał dwa do dwóch i byłem mu cholernie wdzięczny, że nie podzielił się z nikim tym newsem. Oczywiście, że się przyznam, bo nie chcę zgrywać cholernej ofiary, bo gdyby nie moja głupota, to z pewnością bym tutaj nie leżał. Godzinę temu przyszła Eva, która stara się robić dobrą minę do złej gry, ale widzę, że ją to gryzie. Ktoś musiał jej powiedzieć, chociaż wyraźnie zaznaczyłem, że to ma pozostać między mną, lekarzem i moim ojcem. Ale jak widać, ktoś z tej trójki jest paplą i na pewno nie jestem nią ja. Dziewczyna siedzi na moim łóżku, jednak nasze ciała się nie stykają. Z jednej strony mnie to wkurza, bo chciałbym poczuć jej przyjemne ciepło, ale wiem, że ten dotyk byłby cholernie bolesny, dlatego dziękuję za to, że Eva wzięła to pod uwagę. Delikatnie przeczesuje moje włosy, a ja słabo się do niej uśmiecham. Gdy pociera swój policzek, coś przykuwa moją uwagę.
- Masz pierścionek – mówię, kompletnie nic nie rozumiejąc.
- Aha – uśmiecha się do mnie, po czym dotyka swoją biżuterię.
- Myślałem, że go nie nosisz – unoszę do góry brew, by po chwili pożałować tego gestu. Moja twarz jest nieźle poharatana i na pewno zostaną mi jakieś cholerne blizny.
Dziewczyna przygryza wargę, jakby sama z sobą walczyła. Po chwili wypuszcza nerwowo powietrze i nieśmiało się do mnie uśmiecha.
- Wszyscy już wiedzą – rzuca na jednym oddechu.
- Co? - Patrzę na nią pytająco, bo nie bardzo wiem, o co jej chodzi.
- Gdy przyjechałam do szpitala z twoim tatą i Williamem, o dziwo na miejscu była już Christina z Saną i Yousefem – wzrusza ramionami. - Przyznam się, że niewiele z tego pamiętam, ale utkwiło mi to, że żaden lekarz nie chciał nam nic powiedzieć, co było chore. I wtedy nie wytrzymałam i zaczęłam się wydzierać na cały szpital, że jestem twoją narzeczoną i mam prawo wiedzieć, co z tobą – chowa twarz w dłoniach. - I się wydało. Oczywiście mogłam powiedzieć, że to zmyśliłam, ale okazało się, że twój tata i tak już wiedział – spojrzała na mnie karcącym wzrokiem. - Potem dowiedziałam się, że Christina napisała do dziewczyn – wzrusza ramionami – i tym sposobem już wszyscy wiedzą – spojrzała na mnie uważnie. - Dlatego nie muszę już nosić pierścionka w kieszeni tylko na palcu – puściła do mnie oko, a ja po raz pierwszy odkąd się obudziłem, poczułem się dobrze.
- Cieszę się – uśmiechnąłem się do niej. - Znaczy, nie przeszkadzało mi ukrywanie się, bo wiem, że nie lubisz być na językach, ale mimo wszystko dobrze, że ludzie wiedzą, że kogoś masz i to coś poważnego – poczułem przyjemne ciepło w klatce piersiowej i zacząłem się modlić, by to czasem nie był zawał.
- Wygodnie ci? - Spojrzała na mnie z troską. - Może podłożyć ci poduszkę pod głowę? - Uśmiechnęła się do mnie. - Albo pod rękę, albo nogę – zaśmiała się. - Boże, ten łajdak, który w ciebie wjechał, niech się modli, by mnie nie spotkał, bo chyba bym go zabiła za to, co ci zrobił – delikatnie przejechała dłonią po moim policzku.
- Jest mi dobrze – nerwowo się zaśmiałem. Nie było mi dobrze. Każda pozycja była zła i bolesna, a wina za wypadek leży niemal w całości po mojej stronie. Jak Eva się o tym dowie, będzie zdruzgotana i na pewno się na mnie wścieknie za moją lekkomyślność.
Cieszyłem się, że jest przy mnie, ale jakaś część mnie, po prostu chciała zostać sama. Chciałem nawrzeszczeć w poduszkę i po uderzać prawą ręką w łóżko, by upuścić chociaż trochę tę złość i bezradność, która mnie ogarnęła. Bo co będzie, jeśli nie będę w pełni sprawny? Co, jeśli będę dla Evy nie partnerem, a cholernym ciężarem? To ja powinienem się o nią troszczyć i o nią dbać, a nie ona o mnie. To popieprzone.
- Co jest skarbie, co? - Usłyszałem, a chwilę później poczułem najdelikatniejszy pocałunek na swoich wargach.
- Jestem trochę zmęczony – skrzywiłem się. - Ale to nic, uwielbiam, kiedy jesteś obok – puściłem do niej oko.
- Zdrzemnij się – ponownie mnie cmoknęła. - Posiedzę na tym niewygodnym łóżku, na którym wczoraj spałam – zaśmiała się. - Więc jak się obudzisz, będę przy tobie – puściła do mnie oko. - Słodkich snów Chris – pocałowała mnie w czoło, po czym wstała i skierowała się w stronę łóżka. Odprowadziłem ją wzrokiem, ale wtedy wszystko ponownie zaczęło wirować. Nienawidziłem tego uczucia, przez co boleśnie opadłem na poduszkę, przygryzając wargę w oczekiwaniu na to, aż wszystko się uspokoi.
____
rozdział główny najprawdopodobniej będzie jutro po południu - chcecie coś jeszcze tutaj do tego czasu, czy wolicie święty spokój?
CZYTASZ
CHRISTOFFER | 7 SEZON SKAM PART II |
FanficWszyscy chcielibyśmy, żeby świat był lepszy, ale nigdy nie będzie lepszy dla wszystkich. Nie mamy wpływu na całą ludzkość. Na ich życie i wybory, ale wciąż możemy ukształtować naszą przyszłość. Dlatego zrobię wszystko, by nasz świat był najlepszym z...