Panuje półmrok ale jestem w stanie dostrzec delikatne rysy twarzy chłopaka, który wpatruje się we mnie, jak w najświętszy obrazek. Wilgotna trawa pod palcami przyjemnie łaskocze moje dłonie a lekki wiaterek niesie za sobą poczucie wolności. Księżyc rozświetla polanę, na której leżymy. Spoglądam na będącego obok bruneta i mam ogromną ochotę poczuć smak jego ust. Chłopak, jakby czytając mi w myślach podnosi się lekko i opiera na łokciach, po czym delikatnie zbliża swoją dłoń do mojej twarzy, by finalnie zacząć gładzić nią mój zalany rumieńcem policzek. Jego przepełniony miłością i zachwytem wzrok całkowicie mnie onieśmiela. Ja również nie tracę okazji i przyglądam się jego włosom, których obłąkany kosmyk opadł na czoło. Jego oczom, które w blasku księżyca prezentują się jak skrawki nieba. Jego ustom, które nieznacznie zbliżają się do moich. Zatracam się w zapachu perfum bruneta. Jest cudownie. Nie trzeba nam słów, by się porozumiewać. Nie trzeba nam czynów, by się nie nudzić. Nie trzeba nam nic, prócz naszej obecności. Powoli się podnoszę i nie myśląc trzeźwo przybliżam się do chłopaka. Tak długo czekałam na ten moment, tak bardzo go pragnęłam. Ciemnooki delikatnie muska moje wargi swoimi, jednocześnie trzymając moją twarz w dłoniach. Jak na zawołanie moje ręce lądują na karku bruneta, na którym pojawia się znikomy dreszcz. Przyciąga mnie do siebie bliżej a ja pragnąc poczuć go bardziej podnoszę się do siadu. Austin ponownie dotyka moje usta, nieświadomy tego, jak na mnie działa. Nasze wargi poruszają się niczym płatki róż na wodzie. Chłopak sadza mnie na swoich kolanach a ja oplatam go nogami. Wszystko dzieje się powoli, nic dookoła nie ma znaczenia. Moje serce bije znacznie szybciej, jakby czując, że odnalazło swoją drugą połowę i próbuje wyrwać się z mej piersi, by połączyć się z sercem bruneta, którego dotyk przyprawia mnie o dreszcz. Pogłębiając pocałunek, Austin lekko się uśmiecha i gładzi moje odsłonięte uda, po czym odrywa się ode mnie, pozostawiając na moich ustach uczucie pustki. Zaczyna składać mokre pocałunki na mojej drżącej szyi i jakby wyczuwając, że znalazł czuły punkt, zasysa skórę w okolicy prawego obojczyka. Z przyspieszonym oddechem wypowiadam prawie niesłyszalnie jego imię w momencie, gdy delikatnie dmucha na piekące miejsce. Z cichym jęknięciem wpijam się ponownie w jego wargi, nie mogąc znieść dzielącej nas odległości. Austin sięga pod moją zwiewną bluzkę i zaczyna tworzyć różne kształty dłońmi na moim brzuchu. Chwilę później pozbywa się zbędnego materiału i... słychać przerażający huk.
Zrywam się na równe nogi i podbiegam do lustra w moim pokoju. Odsłaniam kraciastą koszulę, w której spałam i z ulgą stwierdzam, że na mojej szyi nie widnieje żadna malinka. Dotykam dłonią ust, nie dowierzając, że przeżyłam tak realistyczny sen. Uspokajam oddech i zastanawiam się co jest przyczyną tak głośnego huku. Głośna muzyka, dobiegająca zza ściany sieje we mnie nutkę niepokoju. Spoglądam na mój błękitny zegarek. 02:48. Jeszcze raz rzucam spojrzenie na swoje odbicie i pocieram dłońmi twarz.
Boże. Miałam erotyczny sen z Austinem w roli głównej. Boże.
To było tak niesamowite... a jednocześnie tak nierealne.
Wychodzę na klatkę schodową i orientuję się, że muzyka dobiega z - kto by pomyślał - mieszkania cholernie przystojnego Austina Lake'a, który kilka minut temu ściągał ze mnie koszulkę.
To chore.
Na holu panuje zapach potu wydobywającego się zza zamkniętych drzwi. Z grymasem na twarzy podchodzę do nich i lekko pukam. Chwilę później zdaję sobie sprawę, że jest zbyt głośno, by ktokolwiek usłyszał moje pukanie więc odważnie walę pięścią w drzwi. Przez następne kilka minut robię z siebie idiotkę, stojąc przed mieszkaniem Austina. Bezsilna osuwam się po drżącym od muzyki drewnie aż nagle coś każe mi zajrzeć pod wycieraczkę.
Bingo.
Powinnam się domyślić, że każdy normalny człowiek trzyma zapasowe kluczyki pod wycieraczką. Niestety ja do takich osób nie należę, przez co musiałam spędzić noc w obcym domu, z obcym chłopakiem, w obcym łóżku.
CZYTASZ
It Is Never Easy
Novela Juvenil- Dlaczego mi to kurwa robisz? - usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. - Co takiego? - pochyliłam się nad nim. - Przecież mnie nienawidzisz, powinieneś się cieszyć. - Nie widzisz, że wcale się nie cieszę? - wstał a nasze twarze dzieliło już za...