Rozdział siódmy

148 25 10
                                    


Miałem ogromny mętlik w głowie. Co można zrobić, żeby ktoś inny popełnił samobójstwo? Przecież tak się nie da. Baekhyun nie jest głupcem, ja także nie, a poza tym oboje wiemy, że możemy spodziewać się czegoś ze strony Chanyeola. A może to zabójstwo pozorowane na samobójstwo? Nie wiedziałem co mam myśleć, więc zająłem się lasagne. Jedliśmy w milczeniu. W sumie nie miałem już apetytu, ale nie chciałem robić przykrości Baekowi. Nagle coś mi się przypomniało.

- Baekhyun, gdzie mieszkasz? - zapytałem - Muszę to wiedzieć na przyszłość.

- Nie musisz - uciął temat.

- Muszę. Gdzie podziewałeś się całą noc? Naprawdę się martwiłem. Mogłeś chociaż odpisać. Powiedz mi, gdzie mieszkasz?

- Już nigdzie - szepnął.

- Jak to nigdzie? Co ty mówisz?

- To co mówię - wstał od stołu i włożył talerz do zlewu - Pójdę już.

- Przecież nie masz gdzie.

- Doprawdy? Przecież ty wiesz lepiej - odgryzł się.

- Daj już sobie spokój. Powiedz mi prawdę. Gdzie byłeś wczoraj? Czy naprawdę nie masz domu? Dlaczego? O co naprawdę chodzi z Chanyeolem? Nic już z tego nie rozumiem!

- I nie musisz. Nie jesteśmy przyjaciółmi.

- Sam powiedziałeś, że teraz oboje jesteśmy w to zamieszani.

- Wiesz tyle, ile powinieneś. Chanyeol eliminuje swoich przeciwników. Czyli wszystkich, którzy wiedzą, że nie jest hetero.

- To nie ma sensu - potrząsnąłem głową.

- Ma. Złe rzeczy się dzieją, kiedy ludzie dowiadują się o tym. Miałeś pełno przyjaciół i znajomych, jedno zdanie i wszyscy się odsuwają. Miałeś dobrą pracę. Już nie masz. Masz wrażenie, że wszyscy patrzą na ciebie na ulicy i mówią "ej, to ten spaczony, wynaturzony, to ten, który jest homo". I nie, to nie jest fajne - Byun zaczął się trząść.

Nie wiedziałem co zrobić. Nigdy nie miałem takich problemów. Nie sądzę, bym potrafił zrozumieć, co czuje. Po prostu podszedłem do niego i go przytuliłem.

- Ej, uspokój się. Teraz masz mnie. Możemy zostać przyjaciółmi - spojrzałem na niego i pośpiesznie dodałem - Jeśli chcesz, oczywiście.

- To nie takie proste, Sehun - mruknął, ale widziałem, że się uśmiechnął.

- Może być proste, jeśli tylko zechcemy. Nie trzeba utrudniać sobie życia bez potrzeby. Możesz u mnie nawet zamieszkać. Pomieścimy się jakoś. Ale jest jeden warunek. Będziesz ze mną szczery. Nie musisz mówić wszystkiego od razu, ale ja naprawdę chcę wiedzieć, o co chodzi.

Widziałem, że się zastanawia. Już się bałem, że się nie zgodzi. Popatrzył na mnie, a ja miałem wrażenie, że widzę w jego oczach zło, które zadali mu inni ludzie. Bo co tego, że wiele osób musiało go kiedyś zranić, nie mam wątpliwości. Ja nigdy tego nie zrobię. Będę jego przystanią.

- Zgoda - odpowiedział - Muszę tylko iść po swoje rzeczy.

- Gdzie ty je trzymasz? Mówiłeś, że nie masz gdzie mieszkać.

- U Chanyeola.

- Co?!

- U Chanyeola. Nie przesłyszałeś się. Kiedy z nim byłem, moja rodzina dowiedziała się o naszym związku. Byli oczywiście przeciwni. Bali się, że nasza rodzina straci swój prestiż. Nie dbali o moje szczęście i chcieli, żebym natychmiast z nim zerwał. Powiedziałem, że tego nie zrobię, więc wyrzucili mnie z domu - głos mu się załamał - A teraz to Chan ze mną zerwał. Powiedział, że mam tydzień, na zabranie z jego domu swoich rzeczy - oczy zaszły mu łzami.

Don't Tell Anybody || SebaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz