Rozdział 36 - Obietnica + Imię dziecka!

10.3K 513 50
                                    

PROSZĘ PRZECZYTAJ NOTKE NA DOLE!

Milczałam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.

Co mam mu odpowiedzieć?! Widać, że jest wstrząśnięty tak jak ja. Jak to zabiłam dziecko?! Pewnie przez to porwanie...

Przełknęłam głośno ślinę.

Obiecałam, cholera obiecałam. Przez to teraz Jeff myśli, że z własnej woli brałam... Okey, pale, pije, ale nigdy bym dragów nie wzięła.

   - Bo mogę - powiedziałam oschle

Jego twarz pociemniała. W jego oczach było widać szok oraz zawód. Nie chciałam na niego patrzeć w takim stanie, więc wstałam. Chciałam wyjść, ale on mnie zatrzymał.

   - Co się z tobą dzieje...

Serce mi pękło. Powiedział to z taką bezsilnością i smutkiem, że chciałam go przytulić i nigdy nie puścić. Poczułam już łzy w oczach, więc je zamknęłam. Nie chce czuć tego bólu, że go zawiodłam... Nie chce!

   - Nie liczysz się z moim zdanie... - zacisnęłam zęby - Masz w dupie to, że ja na przykład nie chcę mieć dzieci... Że ja nie jestem na to gotowa!

Wyrwałam się i wybiegłam. W głowie zaczęło mi się kręcić...

Ja nie jestem gotowa by zostać mamą. To dużo większy obowiązek niż opieka nad rybką czy psem. Rodzicielstwo to...

Poczułam, jak siły mnie opuszczają. Moje ciało poleciało na twardą ziemię, a ja zobaczyłam znowu tą przeklęta ciemność...

***

Znowu to samo... Znowu i znowu. Jak bym była w jakieś pętli, błędnym kole. Nie czułam się dobrze, czułam się okropnie. Nie miałam ochoty nawet otworzyć oczu, nie chciałam. Czemu nie mogę po prostu umrzeć?

Postanowiłam, że się przełamie i rozchyliłam powieki. Rozejrzałam się po sypialni, naszej sypialni. Nie było chłopaka, ale zamiast jego leżała kartka. Wysiliłam się, by ją przeczytać... „Jeśli się obudzisz to wiedz że przyjadę w nocy. Obiecuje... Kocham Cię”

Nagle usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi. Z zaciekawiona spojrzałam w tamtą stronę. Osoba, która tam stała strasznie mnie zdziwiła.

Nie był to Jeffrey, bo jest dopiero trzynasta. Nie była to Vanessa, żeby prosić o wybaczenie ani Aron. Nie był to Sebastian, by poinformować mnie o moim zdrowiu. Była to mate Carlosa... Z wielkim uśmiechem i tacą jedzenia podeszła do mnie.

   - Hejooooo! Jak tam? - podeszła do mnie

Trochę nie wiedziałam, o co chodzi. Chciałam jej chamsko odpowiedzieć, ale czemu? Może lepiej się z nią zakumuluję?

   - Hej - podała mi jedzenie - Dzięki!

Wyglądała tak samo, jak ją zapamiętałam. Szare długie włosy i czarne oczy. Do tego czarne spodnie z wysokim stanem i szary crop top.

   - Mogę z tobą posiedzieć? - zapytała

   - Jasne - zaczęłam pałaszować tosty

Alpha, My Baby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz