Patrzyłem tak na jego oczy, nie zwracając uwagi na jego blizny na twarzy, nie obchodziły mnie. Moje serce zabiło szybciej a gula w gardle nie dała żyć gdy te oto zielone oczy zwróciły się w moją stronę. Odwróciłem jak najszybciej wzrok, nie wiedząc czemu rumieniec zalał moją twarz.
- To, to tak zażarcie ukrywałeś pod maską?- zapytałem, nie patrząc na niego.
-Tak.- przytaknął i znowu jego uwaga skupiła się na oknie. Mówiłem już, że to dziwny człowiek? Chyba tak. W chuj dziwny....
Wstałem aby się przebrać, nie będę siedział w śmierdzących ciuchach. Spojrzałem na Jaspera.-Chcesz cos na przebranie?-zapytałem patrząc na teraz otwarte drzwi szafy. Czy ja mam ubrania rozmiarowo dobre na niego? Bądźmy szczerzy, niby nie widać po nim ale jest duży.
Gdy ten mi nie odpowiedział, stwierdziłem, że i tak mu dam coś na ubranie. Rzuciłem w niego dużym czarnym T-shirtem i czarnymi dresowymi spodniami.-Ubierz to.- mruknąłem pod nosem. Westchnąłem wygrzebując bluze z supreme i jakieś czarne jeansy. Wszedłem do mojej osobistej łazienki i przebrałem się tuż po szybkim prysznicu. Wyszedłem i przywitał mnie widok nagich pleców Jaspera, gdy założył koszulkę, odwróciłem szybko wzrok i wskoczyłem na moje miękkie łóżko. Zmęczony wszystkim co się dziś działo, zamknąłem oczy by jakkolwiek odpocząć.
Tak wyszło, że tak trochę się kimnąłem. Ups.-Kyle.-obudził mnie głos dość mi znany. No jeszcze pięć minutek i wstaje. Pomyślałem sobie, obracając się na drugi bok. Poczułem szturchnięcie potem kolejne. Mruknąłem niezadowolony i pacnąłem osobnika, który chciał mnie obudzić. Osobnik ten jednak złapał moją rękę i obrócił mnie na plecy.
-Wstawaj no.- powiedział groźniejszym głosem. Kurwa no.
Otworzyłem jedno oko i przywitał mnie zamaskowany ryj Jaspera.-No czego kurwa chcesz?- zapytałem zaspanym głosem. Ten tylko ruchem głowy pokazał na drzwi, teraz do mnie doszło, że ktoś w nie pukał.
-Kurwa.- wyrwało mi się gdy wstawałem tylko po to żeby zastanowić się gdzie wcisnąć Jaspera.
Wskazałem na drzwi łazienki.-Schowaj się.- powiedziałem zniżonym głosem. Przytaknął i zrobił jak kazałem, podbiegłem do drzwi gdy Jasper się schował i otworzyłem je. Stał w nich Cole.
-Siema. W końcu wrociłeś? - zapytał z lekkim uśmieszkiem. Przytaknąłem, nie zwracając uwagi na to, że stał jedynie w bokserkach przede mną.
-Może. A co?-mruknąłem patrząc mu w oczy.
-A bo tęskno mi do domowego żarcia.- wzruszył ramionami. Wywróciłem oczami, jemu to tylko na żarciu zależy. Wyszedłem z pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, spojrzałem na brata.
-Ubierz ty się w coś.- powiedziałem kręcąc głową. Cole westchnął męczenniczo i poszedł do swojego pokoju, no to trzeba coś przygotować temu leniu.
Otworzyłem lodówkę, nie oczekując, że będzie tam coś jadalnego. Ku mojemu zdziwieniu coś jednak było, co nie jest zepsute. Zebrałem na około składniki i przygotowałem je do roboty. Bez pośpiechu przygotowałem ciasto na pancakesy i nagrzałem patelnie z olejem kokosowym bo zwykłego nie ma. Zacząłem tak smażyć pancakesy, myśląc o innych rzeczach i nucąc pod nosem. Od kiedy ja jestem gosposią, kurwa? No kurwa, tak to nie będzie. Trudno, jebać zlituje się nad tym debilem.
Co ja zrobię, że to sierota. Usłyszałem jak ktoś schodzi po schodach, zerknąłem za siebie i zobaczyłem jak Cole w drodze do mnie nakłada koszulkę. Moja uwaga zwróciła się spowrotem do przygotowywanego jedzenia.-Gdzie byłeś tyle czasu?- zapytał mnie, siadając niedaleko na blacie. Zastanowiłem się chwilę, wzruszyłem ramionami.
- U znajomego.- powiedziałem niewzruszony. Mój wzrok podążający za każdym moim ruchem rąk, żeby czegoś nie zjebać.
-Jasne, a może u kochanka?- zażartował pyrgając mnie w bok.
-No już. Chciałbyś.- westchnąłem i skończyłem smażyć pancakes.
-Jesz z masłem czy bez?- zapytałem zwracając się do niego. Ten od razu złapał talerz i nałożył pięć naleśników. Uniosłem brwi zaskoczony, że on tyle je. Dawno nie widziałem go tak zajadającego cokolwiek co zrobiłem.
-W ciąży jesteś, że tak żresz?- prychnąłem a ten mnie zdzielił w rękę gdy chciałem mu zabrać pancakesa- Tak, spożywczej.- zgromił mnie wzrokiem gdy udało mi się zabrać pancakesa i zjadłem go na dwa gryzy.
-No widzę właśnie brzuszek ci urósł. Mam ci kupić karteczkę z gratulacjami i smoczek?- dogryzłem mu trochę, wiem że zawsze był przewrażliwiony na temat swojej wagi.
-No już kurwa, jeszcze czego!- prychnął i instynktownie spojrzał na swój brzuch. Zaśmiałem się zadowolony z siebie.
- Chodzisz ty w ogóle do szkoły?-zapytałem, opierając się o blat. On, z pełną buzią spojrzał na mnie oczami cielęcia i pokręcił głową.
-Czemu kurwa?- zmarszczyłem brwi niezadowolony z jego poczynań. Jego mina zrzedła, wzruszył ramionami nie wiedząc co mi odpowiedzieć. Westchnąłem ciężko. Nie będę się wkurwiał. Spojrzałem na godzinę, dziewiąta już.
-Dobra wypierdalaj do szkoły szczylu.- powiedziałem zabierając mu talerz i lekko uderzając w tył głowy, za karę. Ten tylko jęknął niezadowolony i poszedł do swojego pokoju po rzeczy, ja w tym czasie zacząłem sprzatać po sobie w kuchni. Nałożyłem na talerz trochę jedzenia dla Jaspera, przecież głodzić go nie będę. Spojrzałem za siebie słysząc jak Cole zbiega po schodach i już wychodzi.
-Nara!- zakrzyknął na pożegnanie i zamknął za sobą drzwi wejściowe. Chwile mi zajęło sprzątanie, za sobą usłyszałem ciche kroki.-Nie skradaj się jak jakiś pedofil.- powiedziałem odwracając się do Jaspera. Przytaknął z cichym westchnieniem.
-Masz.- podałem mu talerz z jedzeniem po czym wrocilem do sprzątania do konca.-To był twój brat?-zapytał cicho na co ja przytaknąłem bez wzruszenia.
I tyle było z tej ambitnej rozmowy, po chwili oddał mi pusty talerz.-To ty jednak nie żywisz się małymi dziećmi.- zaśmiałem się głupkowato. On pokręcił głową załamując się nad moją egzystencją.
-Gustuje w nastoletnich chłopakach.- powiedział po chwili a ja tylko przełknąłem nerwowo ślinę. I tu jest pytanie, żartuje czy właśnie nie?
Spojrzałem na niego niewzruszony i uśmiechnąłem się.-No proszę, to dlatego mnie nawiedzałeś.- zaśmiałem się posępnie.
-Widać, że jesteś zdenerwowany.- stwierdził i podszedł bliżej, aż za blisko.
-Skąd wiesz, może schrupię cię teraz w całości, Hm?- patrzył mi prosto w oczy, swoimi szmaragdowymi odpowiednikami. Próbowałem utrzymać fason, byleby nie pokazać, że czuje się przytłoczony. Jego wzrok padł na moje usta, stał tak, pozwalając swoim tęczówkom wędrować po mojej twarzy, wiem, że już spaliłem buraka, no trudno. Wzdrygnąłem się czując dotyk na biodrze, pod wpływem impulsu odepchnąłem go i odowróciłem się, chowając panikę na twarzy. Mój oddech nagle stał się ciężki, bałem się, że znowu dostane ataku paniki. Kurwa, to zaczynało być niebezpieczne.
A wtedy tylko poczułem jak mnie obejmuje...
CZYTASZ
Zabójcza miłość
RomanceKyle jest dziewiętnastolatkiem mieszkającym tylko z ojcem który jest pijakiem oraz młodszym bratem dziwką , a sam pali, pije i korzysta z używek. Jego przyjaciółka Clarie stara sie go wspierać gdy jednego dnia Kyle kłóci sie z ojcem i ucieka, po czy...