Prolog

855 83 15
                                    

21 maj 2020

Castiel stał przyciśnięty mocą wiedźmy do ściany. Była zbyt potężna, aby mógł zrobić cokolwiek. Nie mógł się nawet ruszyć. Nie mógł krzyczeć. Mógł jedynie patrzeć i żałować, że powrót z Pustki niespełna trzy lata temu uczynił go nieśmiertelnym. Nieśmiertelnym na zawsze.

Ale co dawała mu ta nieśmiertelność skoro Sam i Dean nie byli nieśmiertelni? Co dawała mu świadomość wiecznego życia, gdy mógł jedynie patrzeć jak jego przyjaciele wykrwawiają się na jego oczach. Jak umierają na kilka różnych chorób naraz... 

Jego wzrok napotkał wzrok leżącego na podłodze domu wiedźmy Deana. Krew z domieszką czegoś, co zapewne niegdyś było jego narządami, wypływała mężczyźnie z ust. Castiel nie odwrócił wzroku. Po pierwsze nie mógł, a po drugie nie chciał. Nie mógłby tego zrobić w tej sytuacji.

Tyle razem przeszli odkąd wydostał go z Piekła. Tyle razy razem walczyli. Z aniołami, z potworami, z lewiatanami, z Ciemnością, z Asmodeuszem... Poświęcił dla niego wszystko - upadł, zbuntował się, jego bracia i siostry zaczęli nim gardzić... Wszystko robił dla niego. A teraz miał patrzeć jak Dean umiera. On i Sam. Tu i teraz.

Dean musiał wyczuć poczucie winy połączone z bezsilnością anioła, bo jego wzrok przekazał Castielowi niemo: Nie obwiniaj się. To w porządku. Jednak jak Castiel miał w to uwierzyć? Był tu. Tuż obok. W pełni swojej mocy. A dał się przechytrzyć wiedźmie. To co się dzieje, co się zaraz wydarzy... to jego wina. Mógłby to powstrzymać gdyby rozegrał to inaczej. Gdyby bardziej uważał. Nie mógł myśleć, że jest inaczej i wiedział, że z tą świadomością pozostanie mu żyć prawdopodobnie już na zawsze.

To sprawiło, że chwilowo obudziła się w nim wściekłość i ogromna wola walki. Byleby tylko pomóc swoim przyjaciołom. Byleby ich uratować. Poczuł, że powoli, bardzo powoli, jest w stanie się ruszać, a to sprawiło, że poczuł nadzieję. Tą cholerną nadzieję, która na niewiele się zdała gdyż wiedźma dość szybko zorientowała się, że anioł zaczyna stawiać się rzuconemu na niego zaklęciu, więc zaczęła je wzmacniać.

- Oszczędź ich i weź mnie - wydusił z siebie anioł tonem pomiędzy wściekłością i błaganiem w głosie. Wiedział jednak, że nie jest to możliwe. Że nie może umrzeć. To była próba łapania się czegokolwiek. Chociaż chwilowej dezorientacji wiedźmy, że Sam i Dean mogli w najmniejszym stopniu wydobrzeć na. A przynajmniej wydobrzeć na tyle, żeby wygrać to starcie.

Winchesterowie spojrzeli na Castiela i wzrok ich obu przekazywał prosty komunikat Cas, nie. Oni nie wiedzieli. Nigdy im nie powiedział co się zmieniło od powrotu z Pustki. Myślał, że może zauważą, że zaczną pytać - odkąd zdał sobie sprawę ze swojej dosłownej nieśmiertelności, więcej ryzykował. Robił rzeczy, których wcześniej by nie zrobił. Zawsze osłaniał Sama i Deana, wiedząc że nawet jeśli coś pójdzie nie tak to nadal będzie w stanie ich ochronić, bo nic nie może mu się stać. 

Sama i Deana... tak naprawdę chodziło głównie o Deana, chociaż nie powiedział tego głośno. Było wiele rzeczy, wiele słów, których nie wypowiedział. Których możliwe, że nigdy nie da już rady powiedzieć. A szczególnie tych dwóch słów, których nigdy nie miał odwagi powiedzieć wprost. Zawsze kiedy myślał, że da radę powiedzieć to Deanowi, wycofywał się w ostatniej chwili, często nawet już po wypowiedzeniu tych słów. Jak wtedy gdy umierał po starciu z Księciem Piekła. Byli tam w czwórkę - on, Sam, Dean i Mary. Krwawił na czarno, czuł że umiera. Był pewien, że to jego ostatnia szansa, aby powiedzieć to, na co zawsze brakowało mu odwagi.

- Kocham cię - wyznał, jednak niemal od razu dodał. - Kocham was wszystkich.

Prawda była taka, że nie chciał umrzeć ze świadomością, że Dean jednak nie czuje tego samego w stosunku do niego. Nie chciał by to były jego ostatnie słowa. Wolał umrzeć z nadzieją, że może jednak uczucie łowcy było odwzajemnione, ale nie okazane w ten jeden konkretny sposób. 

Nie umarł wtedy - umarł niedługo potem i wrócił. Na dobre. Na zawsze. Ale przez kolejne lata nie był w stanie przyznać się Deanowi do swoich uczuć względem niego. Co nie znaczyło, że nie zamierzał robić wszystkiego, byleby tylko go uratować, a wręcz przeciwnie.

Wiedźma zaśmiała się i spojrzała na Castiela wzrokiem pełnym pożałowania.

- Naprawdę myślałeś, że tego nie wyczuję? - spytała z szarmancją w głosie. - Tego, że jesteś nieśmiertelny? Że coś nie pozwala ci umrzeć? Coś potężnego.

Winchesterowie mimo naprawdę kiepskiej sytuacji, spojrzeli najpierw po sobie, a potem na anioła pytająco. Nic z tego nie rozumieli. A anioł miał ochotę zapaść się pod ziemię. Nie chciał żeby dowiedzieli się o tym w taki sposób.

Przynajmniej były plusy - wiedźma skupiła całą swoją uwagę na Castielu, dzięki czemu Sam i Dean na krótką chwilę poczuli się lepiej. 

I wtedy Dean popełnił błąd. Broń leżała kilka metrów od niego, ale wciąż czuł się za słaby by po nią sięgnąć. Zamiast poczekać chwilę by zobaczyć czy poczuje się lepiej, był tak zaskoczony słowami wiedźmy i tym, że Cas nie zaprotestował, że nie był zaskoczony jej słowami, że musiał się odezwać.

- O czym ona mówi, Cas?! - w jego głosie słychać było szok i zdenerwowanie. Jeśli to, co mówiła wiedźma było prawdą to... Dlaczego nic im nie powiedział?

Wtedy wiedźma znowu skupiła swoją uwagę na Winchesterach. Castiel został mocniej unieruchomiony i znów mógł tylko patrzeć. Nie mógł nawet krzyczeć. 

Sam stracił przytomność, Dean jeszcze trzymał się ostatkiem sił, a w oczach Castiela pojawiły się łzy. Czy zawinił nie mówiąc im o nieśmiertelności? Czy wtedy Dean byłby cicho? Czy to mogłoby się potoczyć inaczej?

Chwyciła Deana za gardło i przygwoździła do podłogi, widocznie czerpiąc z tego satysfakcję.

Łowca nie mógł oddychać. Wiedział, że to jego ostatnie chwile. Tak samo jak wiedział, że jego brat nie żyje. Zawiódł. Czekał na śmierć, ale wtedy wiedźma powiedziała coś, co zaskoczyło go jeszcze bardziej niż to, że Cas nie może umrzeć.

- Wrócisz tu, Deanie Winchesterze - zapewniła go. - Nie wiem gdzie trafiłbyś po śmierci, ale Niebo byłoby dla ciebie zbyt łaskawe, a z Piekła się wydostaniesz - zerknęła nieznacznie na anioła, który wciąż mógł tylko patrzeć, jakby wiedząc, że Castiel byłby w stanie wskrzesić Deana i nie zawahałby się tego zrobić. - Dlatego wrócisz tu i niczego nie będziesz pamiętał.

Wiedźma zaczęła mówić coś w języku, którego Dean nie rozumiał, a chwilę później nastała ciemność.

***

Witam Was wszystkich w ten niedzielny wieczór! Dzisiaj przychodzę do Was z nowym opowiadaniem, na którego pomysł wpadłam dzisiaj. Pomysł dość dziwny dlatego dajcie znać co o nim myślicie ^^

Pomysł generalnie mam dość mocno rozbudowany, więc rozdziały będę dodawać dość szybko (postaram się także znów regularniej publikować rozdziały pozostałych moich opowiadań).

Pamięć [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz