13 luty 1715

14 3 0
                                    

James spojrzał przez kratę na zewnątrz. Bezchmurne niebo było jeszcze spowite gwiazdami. Wyrok śmierci został wydany na niego niemal natychmiastowo. Przestępstwa których dopuścił się na morzu oraz fakt, że należał do bractwa asasynów nie pomagały mu w odwleczeniu egzekucji. Wraz z Nirali mieli zostać straceni już kilka godzin po aresztowaniu. Chłopak jednak nie bał się i był gotowy na to, co go czeka. Postanowił położyć się spać i poczekać w spokoju na strażników, którzy mają zaprowadzić go na stryczek.

 - Wstawaj obdartusie! - krzyknął hiszpański żołnierz kopiąc jednocześnie w kratę, by spowodować hałas. - Mam rozkaz cię nakarmić zanim pójdziemy. Rozumiesz, ostatni posiłek i tak dalej - wyjaśnił, kładąc koło łóżka więźnia miskę.
Chłopak spojrzał na jedzenie.
 - Chyba robisz sobie jaja... - skomentował to James, widząc naczynie pełne kaszy.
 - Nie żryj jeśli nie chcesz, twoja sprawa - oznajmił strażnik. - Wiedz jednak, że jeśli twoimi ostatnimi słowami będą "Ten fiut w więzieniu nie dał mi się najeść", to przysięgam, że zabiję cię zanim kat opuści pod tobą klapę.
James milczał, podczas gdy strażnik wyszedł z celi i oddalił się.

W innej części więzienia zamknięta była przyjaciółka Jamesa.
 - Czego musiała dopuścić się taka ślicznotka, że trafiła w to miejsce?
 - Jeśli jesteś taki ciekawski, to mogę ci pokazać - odparła pewnie Nirali.
Strażnicy roześmiali się.
 - To brzmi jak propozycja, chyba skorzystam - powiedział jeden z nich uśmiechając się krzywo. Wszedł do celi po czym związał dziewczynie ręce.
Nira nic sobie z tego nie zrobiła. Strażnik jednak na tym nie poprzestał, zbliżył się do niej i zaczął głaskać ją po ramieniu. W pewnym momencie zaczął zjeżdżać ręką niżej. Nirali błyskawicznie chwyciła ją, wstała i obróciła się wykręcając tym samym mężczyźnie ramię. Następnie jednym szybkim ruchem złamała ją, po czym kopnięciem podcięła żołnierzowi nogi.
 - Czymś jeszcze chcesz mnie dotknąć? - zapytała spokojnie, jednocześnie zwinnie wydostając dłonie z więzów.
Strażnicy, którzy do tej pory byli jedynie obserwatorami, chwycili za szablę i weszli do celi dziewczyny. Jeden z nich zamachnął się bronią. Nira szybkim obrotem ominęła cios, wytrąciła napastnikowi oręż z ręki, chwyciła go za głowę i czołem uderzyła w jego nos. Żołnierz upadł trzymając się za twarz. Drugi z nich prędko wybiegł by wezwać posiłki. Więźniarka rozejrzała się, kopnęła mocno leżącego mężczyznę ze złamanym nosem w klatkę piersiową, wytaszczyła wijących się rannych z celi, a następnie wróciła do niej i położyła się na łóżku oglądając szablę, którą napastnik upuścił na podłogę celi. W jej odbiciu zobaczyła plamkę krwi na swoim czole. Starła ją rękawem kaftana i rzuciła szablą w jednego z mężczyzn. Jelec broni trafił prosto w głowę żołnierza. Gdy ten krzyknął z bólu Nirali zaśmiała się.

Kilka godzin później James i Nirali szli już związani na miejsce egzekucji. Związani wszyscy, z wyjątkiem Nirali, była ona bowiem skuta żelaznym łańcuchem.
 - Cześć James! - krzyknęła radośnie dziewczyna.
 - No dzień dobry, jak ci minął ranek? - zapytał Jake.
 - Było całkiem znośnie, ale gdyby nie to, że strażnicy dostarczyli mi rozrywki prawdopodobnie zabiłabym się dużo przed egzekucją - odparła.
 - Hej! Ciszej tam! Żadnych rozmów! - krzyknął dowódca eskorty więźniów. Jamesowi głos strażnika wydał się znajomy.
Reszta więźniów ze zdziwieniem obserwowała radosne nastroje wśród dwójki przyjaciół.
 - Możecie czuć się zaszczyceni, na waszą egzekucję, we własnej osobie, przybędzie Alano Rosas - kontynuował kapitan korowodu.
James i Nirali spojrzeli na siebie i uśmiechnęli złośliwie.
 - Pierwsze słyszę - wydusił z siebie jeden ze skazańców.
 - To oczywiste, taki prostak jak ty prawdopodobnie nawet nie wie na jakiej wyspie się teraz znajduje.
Słysząc tą obelgę mężczyzna splunął na ziemię.

Nie minęło dużo czasu i wszyscy znajdowali się już na placu egzekucyjnym. W pierwszej kolejności straceni mieli być James i Nirali. Dwójka przyjaciół stała już na platformie z pętlą wokół szyi. W tym czasie pełnomocnik zaczął wygłaszać wyrok. Tymczasem James użył swoich zmysłów do namierzenia Rosas'a. Po chwili dostrzegł go wśród tłumu.
 - Skazany, Hill James, został oskarżony o następujące występki: wielokrotne, masowe morderstwa i kradzieże, pobicia, zniewaga władz oraz piractwo. Czy skazany przyznaje się do wymienionych win?
 - Oczywiście - odparł ochoczo James.
 - Niniejszym skazuję cię więc na karę śmierci przez powieszenie. Masz prawo wygłosić ostatnie słowa, czy z niego skorzystasz?
 - To nie będzie konie...
 - Ja bym chciał coś wygłosić! - przerwał Jamesowi dowódca eskorty towarzyszącej im w drodze na plac.
Wszyscy zgromadzeni ze zdziwieniem spojrzeli się na kapitana.
 - Przepraszam bardzo, ale jest to niemożliwe - oznajmił skonfundowany oskarżyciel. - Nasze prawo nie przewiduje takiej sytuacji.
Dowódca ignorując ostrzeżenie wskoczył na platformę gdzie odbywała się egzekucja.
 - Otóż w imieniu oskarżonego, chciałbym oznajmić, - przerwał na chwilę wypowiedź budując napięcie - iż ten fiut w areszcie nie dał mu się najeść - powiedział wskazując palcem na strażnika, który przed świtem dostarczył Jamesowi kaszę.
Publika oraz straż zamarła ze zdziwienia. Wskazany przez kapitana żołnierz również stanął sparaliżowany.  Panowała cisza przerywana co jakiś czas szeptem zgromadzonych widzów. Dowódca miał na nosie czarną bandanę i kapelusz, przez co praktycznie nie było widać jego twarzy. Po chwili strażnicy widząc, że coś jest nie tak skierowali muszkiety w jego stronę.
 - Jak wy obdartusy macie czelność podnosić broń na kogoś z wyższym stopniem?! Jeśli w tej chwili jej nie opuścicie dopilnuję, żebyście skończyli tak jak oni! - wykrzyczał dowódca wskazując na skazańców.
Większość żołnierzy wysłuchała polecenia, jednak kilkoro wciąż trzymało broń w pozycji strzeleckiej.
 - Wiecie, że mam w tej chwili prawo was wszystkich wystrzelać? Schowajcie broń, teraz!
Tym razem każdy, oprócz dwóch osób, spełnił rozkaz. Dowódca wyciągnął z kabur pistolety i oddał błyskawiczny i celny strzał w kierunku nieposłusznych podwładnych. Niektórzy ludzie wpadli w panikę i zaczęli uciekać, jednak James wciąż miał Alano na oku. Na jego szczęście ten nie ruszył się z miejsca. Zdziwienie najwyraźniej go sparaliżowało, tak jak i całą pozostałą widownię.
 - Ktoś jeszcze ma czelność sprzeciwić się swojemu kapitanowi? - zapytał chowając broń. - Nie? To dobrze - powiedział i odpiął od pasa bombę dymną, następnie od razu rzucił ją na podest na którym stał.
Kapitan podbiegł do Jamesa i wysuwając ostrze z rękawa rozciął sznur na jego rękach. Następnie zdjął pętlę z jego szyi.
 - Czy to całe przedstawienie było konieczne? Nie tak się umawialiśmy - oznajmił lekko oburzony chłopak.
 - Daj się braciszkowi czasem zabawić - odparł Jaster, który ukrywał się w mundurze hiszpańskiego kapitana.
 - Uwolnisz Nirę? Ja muszę znaleźć Alano, mam nadzieję, że nie uciekł daleko.
 - Znajdziesz go w mgnieniu oka, ktoś o takiej masie ciała nie może zbyt szybko biegać. Chcesz jakąś broń?
 - Po co mi broń? Miałem zamiar zabić go gałązką znalezioną na ulicy - odpowiedział sarkastycznie James.
 - Dobra dobra, trzymaj to i nie płacz - powiedział Jaster oddając bratu szablę. - Idę odwiązać twoją dziewczynę, biegnij.
James, nie komentując tego co powiedział jego brat, ruszył za celem. Wychodząc z chmury dymu zauważył cały oddział żołnierzy celujących w jego stronę. Nim ci wystrzelili chłopak schował się do niej z powrotem i podszedł do brata.
 - Masz może jeszcze jedną taką bombę? Mam mały problem z opuszczeniem platformy.
Jaster odpiął od pasa granat i podarował go bratu. Ten jeszcze raz wchodząc w chmurę rzucił go przed siebie. Po chwili usłyszał huk i donośne krzyki.
 - Jaster! Miał być dymny! - krzyknął James.
 - Efekt podobny, tylko zabawniejszy. Nie marudź, tylko biegnij!

Jedność Ostrzy - Assassin's CreedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz