Sen

13 0 0
                                    


Siedziałam na tylnich siedzeniach w aucie kolegi. Patrzyłam na ciemny las za szybą w ogóle nie skupiając się na tym co mówią osoby z przodu. Od dziecka jestem specyficznie nastawiona do lasów, nie lubie w nich przebywać, wręcz robie wszystko by do nich nie wchodzić, nie wyjaśnie jednak czemu tak jest. Mimo wszystko oglądajac je zza szyby auta mnie uspokajało. Zaczęłam rozmyślać o najdrobniejszych chwilach z przeszłości. Lubie być pasażerką auta, pociągu lub samolotu. Mogę wtedy w spokoju usiąść i przez dłuższy czas patrzeć w przestrzeń, i po prostu myśleć, nie odzywając sie ani słowem. Tak było i tym razem, przypominałam sobie momenty z pracy, które wydarzyły się niedawno, ale również te, które miały miejsce kilka miesięcy lub lat temu. Rozmyślając o chłopaku, z którym spotykałam sie w wakacje, zrobiłam się senna. Mimo wszystko wciąż patrzyłąm w las, który jakby się nie kończył. Obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać przez co zaczęłam je pocierać. Jednak to nie pomagało, aż potarłam za mocno. Lekko jęknęłam z bólu zwracając tym na siebie uwagę chłopaków.

-Wszystko w porządku? - Spytał kolega zza kierownicy.

-Tak - wyjaśniłam - jestem po prostu zmęczona.

Oboje kiwneli tylko głową i wrócili do tematu nie przejmując sie już moją osobą. Byłam im za to wdzięczna, że nie próbowali na siłe ze mną rozmawiac. Oboje znali mnie na tyle dobrze, że wiedzieli, że gdy chce rozmawiać to to robie, jeśli nie, jest odwrotnie. Dlatego spowrotem obróciłam sie w strone krajobrazu. Zmęczenie jednak nie dawało o sobie zapomnieć, więc postanowiłam tylko na chwile przymknąć oczy, by przestały mnie szczypać. Kontrolowałam się żeby nie zasnąć, więc póki dokładnie słyszałąm muzyke i rozmowy, nie otwierałam oczu. W pewnym momencie jednak poczułam zimno przepływające po moim ciele. Zmarszczyłam brwi bo nie lubiłam zimna. To pewnie Patryk znowu pali w aucie i otworzył przez to okno - pomyślałam, mimo wszystko postanowiłam otworzyć oczy. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Nie byłam już w aucie, nie siedziałam na tylnich siedzeniach, byłam tam gdzie nigdy bym nie przyszła z własnej woli. Szczególnie nocą. Sama. Byłam w lesie, czarnym od mroku nocy lesie. Zupełnie sama. Jakim cudem się tu znalazłam? Przecież to nie możliwe, to nie jest możliwe - myślałam.

-Co się do cholery dzieje?! - krzyknęłam przerażona.

Odpowiedziała mi tylko głucha cisza i powiew wiatru między koronami drzew. Zimno wdzierało się w moją skóre niczym malutkie igiełki. Cała się trzęsę, jednak nie wiem czy od zimna czy od strachu. Cały czas stałam w tym samym miejscu rozglądając się dookoła. Szukałam jakiego kolwiek światła, znaku że gdzieś niedaleko stąd, ktoś żyje i mieszka, i będzie mógł mi pomóc. Tylko... Jak ja to wyjaśnie? - zapytałam siebie w myślach. - Jak mam wyjaśnić, że z nikąd pojawiłam się w lesie, kompletnie mi nie znanym, w miejscu w którym nigdy nie byłam?

Postanowiłam zrobić kilka kroków, możliwe że niektóre drzewa zasłaniają mi widok światła. Gdy się ruszyłam usłyszałam trzask łamanych gałęzi, jakby był tu ktoś jeszcze. Serce zabiło mi dziesięć razy szybciej, a oddech przyśpieszył.

-Halo?! - Wrzasnęłam. - Czy ktoś tu jest?

Nikt mi nie odpowiadał. Słyszałam tylko kroki, coraz głośniejsze, coraz szybsze. Ktoś idzie prosto w moją strone. Dlaczego się nie odzywa, dlaczego mi nie odpowiada? Zaczynałam wariować. Strach nie pozwalał mi się ruszać, jednak gdy byłam pewna, że ta osoba jest zbyt blisko zaczęłam biec. Uciekałam nie zwracając uwagi na ból wywołany słabą kondycją. Nie mogłam przestać biec, skoro wciąż słyszałam za sobą te kroki? Były ciężkie i mocne, mogłam się domyślić, że był to mężczyzna co najmniej po trzydziestce. Tyko dlaczego? Dlaczego jestem w tym lesie, jak się tu znalazłam? Dlaczego ktoś mnie goni, dlaczego nic nie mówi?

Biegnę już tak długo, nie dam rady dłużej. Przestrzeń w ogóle się nie zmieniła, jakbym stała w miejscu lub biegała bierzni. Jednak ziemia pod nogami ulegała zmianie. Do tej pory udawało mi się ominąć wszelkie wystające korzenie, ale teraz mi się nie udało. Przewróciłam się z ogromną siła. Nie miałam siły wstać, a musiałam uciekać inaczej ten ktoś mnie dopadnie.

Już za późno. Ten ktoś stoi dokładnie nade mną. Jest wysoki, bardzo wysoki i dobrze zbudowany, nie mam z nim żadnych szans. Mężczyzna, to pewne, ubrany był cały na czarno, a na głowę założył kaptur przez co nie byłam w stanie zauważyć jego twarzy.

-Czego ode mnie chcesz?! - Krzyknęłam bez zastanowienia.

Nie dostałam odpowiedzi. Mężczyzna kucnął przede mną przez co dostrzegłam kawałek jego twarzy. Pełne usta i zarost. Tylko tyle.

-Proszę, nie rób mi krzywdy. - Wyłkałam przerażona.

-Nie zrobie ci krzywdy.. - Odezwał się niespodziewanie - ..aż takiej dużej.

Po tym zdaniu usłyszałam tylko głośny śmiech. Łzy spływały mi po policzkach. Nieznajomy wyciągnął strzykawkę, więc zaczęłam krzyczeć mając nadzieje, że może jednak ktoś mi pomoże. Jednak ratowało mnie coś innego. Momentami widziałam obraz z auta, tak jakbym była w dwóch miejscach naraz. Raz las, raz auto.

-Oh już znikasz? - Zapytał ze smutkiem - Trudno, i tak tu wrócisz i tym razem mi nie uciekniesz.

Obraz z auta był coraz wyraźniejszy, a las pozostawał nie wyraźny.

Poderwałam się do pozycji siedzącej i zrozumiałam, że to był tylko sen. Cholernie realistyczny sen. Serce wciąż biło szybko, a oddech nadal był płytki. Przetarłam twarz od potu i łez. Rozejrzałam się po pokoju, wracając do spokoju. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra zajmującego całą długość ściany. Przyglądałam się sobie i gdy już miałam odejść zauważyłam coś dziwnego, na kolanie. Podniosłam w górę koszule i spojrzałam na zakrwawione kolano. Nie przypominałam sobie żebym gdzieś się wywróciła. Chwila...Nie pamiętam też żebym zostawiła w pokoju kurtkę, buty i ciuchy z wczoraj. To obdarcie na kolanie, jest w tym samym miejscu, na które upadłam w śnie. Buty mają pod podeszwami kawałki liści, a nie byłam ostatnio w żadnym parku, nie mówiąc o lesie. Nie nie nie, to się nie dzieje na prawdę, to musi być jakiś chory żart. Jeszcze raz spojrzałam na rzeczy na podłodze. W spodniach zauważyłam kawałek białej kartki, wystającej z kieszeni. Nie zastanawiając się podeszłam do nich i wyciągnęłam kawałek papieru. Była złożona w pół. Strach znów powrócił, szybkie rytmy serca i płytki oddech również. Wstrzymałam oddech i rozłożyłam kartkę. Widząc wiadomość na niej, krzyknęłam i wybuchłam płaczem. To nie dzieje się naprawdę. To nie może być prawda.

Karteczka leżała wiadomością do góry, a litery na niej wwiercały mi się w umysł.

"To nie był sen." 

Sen ( One Shot )Where stories live. Discover now