Morderstwo

44 3 2
                                    

Dzień- 21 listopada. Godzina- 21:01

Pogoda była bardzo zła, padał deszcz i mróz ziąbił w nos. W oddali można było słychać szczekające ujadające psy. Przeszukuje miejsce zdarzenia. Chwilowo nic podejrzanego nie znalazłem. Jeden z moich towarzyszy zawołał mnie do jednego z pustych pomieszczeń, poszedłem tam. Moim oczom ukazało się coś czego jeszcze nigdy w swojej pracy, a była ona nieprzewidywalna, nie widziałem. Było to martwe ciało obnażone z ubrań i powieszone za szyję na suficie za pomocą łańcucha. Widać było że ciało zostało powieszone tu niedawno bo truchło wciąż się bujało. Zbadaliśmy odciski palców, próbki wysłaliśmy do centrali. Przeszukaliśmy dokładnie miejce zbrodni, jedyne co znaleźliśmy to ślady krwi i tabletki antydepresyjne. Jak narazie praca zakończona, jutrzejszego dnia wznowimy śledztwo.

Dzień- 22 listopada, Godzina- 12:30

Nasi sprawdzeni ludzie zbadali odciski. Po porównaniu ich ze wszystkimi złoczyńcami z naszej bazy danych nie znaleźliśmy ich właściciela. Wywnioskowaliśmy więc że masz zabójca nie był karany wcześniej, bo inaczej miałby założoną swoją kartotekę. Nie polepszyło to naszej sytuacji, a raczej utrudniło ją. Próbki krwi znalezione na miejscu zbrodni wysłaliśmy do sprawdzenia do kogo ona należy. Musieliśmy czekać na wyniki do jutra.

Dzień- 23 listopada. Godzina- 11:23

Wyniki przyszły. Okazało się że krew nie należy do ofiary, czyli właścicielem musi być zabójca. Skoro to jego krew to znaczy że ofiara musiała się zaciekle bronić. Zostało jak narazie zrobić sekcje zwłok i stwierdzić kim była ofiara.

Dzień 26 listopada. Godzina- 13:57

Sekcja zwłok wykazało że ofiarą był Klemens S. Postanowiłem że odwiedzę jego najbliższą rodzinę i spytam gdzie był podczas dnia w którym zostało dokonane morderstwo. Jego żona mieszkała na ulicy ***** w ****, pojechałem tam. Zapukałem do drzwi, otworzyła mi jego żona: Pani Judyta. W salonie można było słyszeć 2 dzieci bawiących się beztrosko ze sobą, nie świadome że ich ojciec został brutalnie zamordowany. Spytałem panią S. czy wie ona gdzie był jej mąż dnia 21 listopada o godzinie od około 18:00 do 20:30. Powiedziała ona że wyszedł on do kasyna, albo chociaż tak mówił. Scenariusz co się mogło stać, powoli mi układa się w głowie. Pojechałem do kasyna przy ulicy **** do którego miała przyjść ofiara. Zapytałem właściciela czy widział wczoraj Pana Klemensa, powiedział on że zna go ale nie pamięta czy go spotkał. Zaproponował mi przejrzenie kamer z monitoringu. Zgodziłem się. Przyglądałem się uważnie, i nagle ... TAK! Znalazłem, wchodził do środka, przywitał się z kilkoma znajomymi i poszedł dalej, grał w pokera, przegrywał, niestety ale można było zauważyć że przegrał dużą sumę pieniędzy. Po gestach ciała wywnioskowałem że nie miał aż tak dużej sumy pieniędzy przy sobie. Zaczęli się szarpać, on z innymi uczestnikami gry. Wkroczyła ochrona i rozdzieliła ich. Ochroniarz wywalił obu poza kasyno aby nie sprawiali problemów. Przed wejściem do budynku obaj jeszcze się trochę szarpali, aż w końcu Pan Klemens zemdlał. Jego przeciwnik wykorzystał okazję, zabrał mu pieniądze i zaciągnął do ciemnej uliczki. Kamera już nie obejmowała tamtej strefy.

Dzień- 26 listopada. Godzina- 15:46

Poszedłem w tą uliczkę. Zastałem tam trójkę zbirów palących papierosy. Zapytałem ich czy byli w dniu zbrodni w tym miejscu. Jeden zapytał się chamsko " A co? Nie twój pieprzony interes!". Jakoż iż sprawa była poważna, to jednego z nich potraktowałem paralizatorem. Ich uśmiech zniknął. Spytałem ponownie. Jeden z nich powiedział "Tak, byliśmy tu". Zapytałem czy widział gościa zaciągającego innego w to miejsce, przytaknął. Powiedział mi że był to Pan Tyzeusz. Powiedział też że po chwili zaczął chlastać nieprzytomnego po twarzy i pytał go gdzie są pieniądze. Pan Klemens obudził się i powiedział że nie ma takiej kwoty. Po chwili Tyzeusz wyjął nóż i zaczął dźgać go z zimną krwią. Tyzeusz powiedział im czy nie mają może łańcucha, dziwnym trafem akurat mieli. Powiedział im też że jak pisną chociaż słówko to ich zastrzeli. Podziękowałem za pomoc i kazałem iść im na komisariat policji, bo tam będą bezpieczni. Powiedzieli mi jeszcze że po chwili przyjechała furgonetka i Tyzeusz zapakował martwego już Klemensa. Zapytałem  o numer rejestracyjny. Na szczęście zapamiętali je, a brzmiało one *****. Wysłałem tą informację do centrali. Tyle z dnia dzisiejszego.

Dzień- 27 listopada. Godzina- 12:08

Centrala sprawdziła rejestrację i jej właściciela. Był nim Tyzeusz, dzięki Bogu jego adres był zapisany w bazie danych. Pojechałem tam. Zapukałem, nikt nie odpowiedział, wszedłem bez pytania. Idę korytarzem aż dochodzę do salonu, jest tam kominek i fotel. Na fotelu siedzi Tyzeusz z fajką w buzi i złączonymi rękoma. Wyglądał jakby na mnie czekał, i tak było. Powiedział mi, że wiedział jak to się skończy, więc po co uciekać? Powiedział, że wie jaka czeka go kara, jedyne co, to czekał na nią. Skułem go. Zadzwoniłem po wsparcie aby go zabrali. Dostał dożywocie za zabójstwo z zimną krwią. Byłem szczęśliwy że kara go dopadła.

MorderstwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz