~28~

877 24 1
                                    

Ok. 18 dostałam smsa od Emi. Napisala, że już wracają.

Martinus wciąż spał na moim brzuchu. Żeby go obudzić zatkałam mu nos. Chłopak gwałtownie otworzył oczy i podniósł głowę. Zaczęłam się z niego śmiać.
T:
Bardzo śmieszne- powiedział sarkastycznie- dlaczego mnie budzisz?
J:
Otóż mój panie nasi przyjaciele zaraz wrócą
T:
I co?- powiedz znowu kładąc głowę i patrząc mi prosto w oczy.
J:
I to, że muszę wstac- wytknęłam mu język. On tylko odwrócił głowę. Chyba się obraził za to że go obudziłam. Żeby się już nie gniewał chwyciłam dłońmi jego twarz pochyliła się nad nim, lekko przyciągnęła do siebie i pocałowałam.

Kiedy mogłam już swobodnie się poruszać wstałam i udałam się w kierunku łazienki.
T:
Gdzie idziesz?
J:
Do łazienki, a co nie widać?
T:
Widać... A mogę iść z tobą?
J:
Dobra... Ale jak pójdziesz teraz to zmarnujesz okazję...- powiedziałam puszczając blondynkowi oczko
T:
Co!? Jaką okazję?
J:
Może dzisiaj wieczorem zaglądam do Emi i Marcusa. Wtedy będziemy mieli dom dla siebie, więc... Wybieraj.
Chłopak tylko się lubozersko uśmiechnął i odwrócił głowę.

Kiedy wyszłam z łazienki obejrzałam snapy od Emi i Marcusa. Widać było, że świetnie się razem bawili.

Przed 18.30 nasi przyjaciele weszli do środka. Opowiedzieli nam jaką Marcus zaliczył glebę. Widać było, że coś sobie zrobił. Podobno kiedy jazdzil na desce, ona wiechala na kamień a chłopak wpadł w krzaki. Na szczęście w krzaki... Miał podartą koszulkę, zdarte łokcie o kilka małych ranek od szpiczastych końcówek gałęzi. Zaproponowałam, że trochę się nim zajmę i opatrze mu te "rany". Poszlismy razem do toalety. Chłopak usiadł na sedesie, a ja wyciągnęłam z szafki wodę utlenioną.
J:
No dobra ściągnij koszulkę.- na te słowa chłopak wykonał mój rozkaz. Lekko obolały i poobijany ściągnął koszulkę. Wtedy ukazały mi się jego mięśnie... Awww jest tak samo umięśniony jak jego młodszy brat... Może nawet i lepiej... Zanim blondyn zorientował się że wpatruje się z podziałem na jego ciało zdarzylam się szybko ogarnąć
M:
Będzie bolało?- powiedział wystraszony
J:
Hah nie mów mi tylko że boisz się małego pieczenia
M:
No dobra... Nie powiem...- powiedział uśmiechając się
Trochę nasączyłam wacik wodą i przyłożyłam go do ciała chłopaka. Syknąl cicho z bólu
J:
A jednak- zażartowalam, na co on się tylko zaśmiał. Delikatnie obmyłam mu przetarcia i wyszliśmy z łazienki, tylko że on wyszedł bez koszulki, miał ją w ręku. Gdy wyszliśmy Tinus i Emi dziwnie na nas spojrzeli. Mac poszedł po nową koszulkę, a ja usiadlam koło Emmy.
T:
Vic mogę chwilę z Tobą porozmawiać?
J:
No okej..
Poszliśmy do kuchni.
T:
Dlaczego mój brat wyszedł bez koszulki?-zapytał podejrzliwie
J:
Co? Zazdrosny?
T:
Vic..- powiedział błagalnie
J:
Nie widziałeś że miał podartą koszulkę? Trudno było tego nie zauważyć..- skrzyżowałam ręce na piersi
T:
Dobra, już się nie obrażaj.. Przepraszam- podszedł i położył dłonie na moich rękach. Lekko się pochylił i pocałował mnie. Utknęliśmy w długim pocałunku. Podczas którego blondyn mnie podnosił i trzymając mnie na rekach zrobił kilka kółek wokół własnej osi i posadził mnie na krześle. Te chwile przerwała nam Emi wchodząca do kuchni.
E:
Upss! To może ja zaczekam..-odwróciła się z powrotem do wyjścia
J:
Nie! Zaczekaj! Moglibyśmy zjeść dzisiaj pizzę na kolację...
E:
Znowu?
J:
Ale chciałabym abyś z Marcusem po nią poszła... Co ty na to?
E:
Hmm.. w sumie to i tak nie mam co robić więc spoko. Tylko ja wybieram teraz!
J:
Luzik, ale napisz mi jak będziecie  wracać- dałam jej pieniądze i razem weszliśmy do salonu

Chce ostrzec, że kolejne 2 rozdziały będą bardzo długie xd oba mają prawie 2k słów :) ale za to dużo będzie się w nich dzialo!

Miłość nie wybiera || M.G. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz