Rozdział 25

1.1K 105 0
                                    

- Jeszcze za wcześnie, Loki - szepnęłam zakładając za ucho niesforny kosmyk włosów.

Coś czuję, że czeka nas poważna rozmowa. Takich najbardziej nie lubię.

- Niczym nie ryzykujesz próbując.

- Nie chcę dawać ci nadziei - spuściłam wzrok.

- Przestań się zamartwiać i być taka uległa. Moja Shar zawsze walczy o swoje i nigdy się nie poddaje, nie zważając na uczucia. - Chwyta mój podbródek zmuszenia mnie do podniesienia wzroku.

- Trudno być bezwzględną boginią z dwoma sztyletami za pasem, kiedy nawet nie pamiętasz imienia swojego wroga - mruknęłam.

- Teraz tak myślisz, a w czasie walki zachowujesz się zupełnie inaczej. Taką jaką cię znam - powiedział. - Taką jaką się przed chwilą opisałaś. 

-To co innego. Jak wpadam w wigor walki... Zapominam o wszystkim. Jest tylko cel i przeszkoda. Nic więcej.

Zapadła niezręczna ciszy. Nie wiem ile tak trwaliśmy zatraceni w myślach, ale na szczęście Loki wkrótce ją przerwał.

- Pamiętasz trzy obiecane mi pytania ze szczerą odpowiedzią? - spytał znikąd.

- Owszem. Co to ma do nas?

- Czas na te pierwsze - stwierdził. - Zależy ci na mnie?

Zamarłam. Co miałam mu powiedzieć? Nie wiem, darzę cię jedynie sympatią, ale czy to może być coś więcej? 

Mam mętlik w głowie.

- Loki ja... - zaczęłam, ale głos uwiązł mi w gardle - nie wiem. - Wydusiłam. - Zrozum, jest to dla mnie trudna sytuacja. Potrzebuję czasu.

- Poczekam - objął mnie ramieniem.

Znów zapadła cisza, ale tym razem była ona przyjemniejsza. Wiedziałam, że Loki cierpi przez moje niezdecydowanie, ale lepsze to niż kłamstwa i fałszywa nadzieja prawda?

- Loki?

- Hmm? 

- Kiedy nikt nie widzi jesteś taki... inny. Miły, troskliwy, opiekuńczy. A w towarzystwie pośrednich osób stajesz się surowy, oschły, poważny, z maską uczuć na twarzy. Jak to jest? - spytałam.

- Zależy dla kogo i w jakim otoczeniu. Życie mnie nauczyło nie odkrywać za wiele kart o sobie. 

- Ja też tak robiłam, prawda?

- Mamy wielu wrogów. Nie możemy pokazać im naszych słabości.

- Dlatego jeszcze nie uciekłeś - stwierdziłam. - Żeby mnie chronić. Nie będąc prawdziwą sobą jestem narażona jeszcze bardziej na niebezpieczeństwo z ich strony.

-Bingo. Chociaż nadal są w przekonaniu, że nie żyjesz, jestem pewien iż nie potrwa to długo. Tym bardziej kiedy Thor wróci i dowie się prawdy.

- Nie było go w Avengers Tower od ponad sześciu miesięcy.

- A więc najwyższy czas, aby się tu zjawił. Znając jego zrobi to lada dzień, a kiedy wieść się rozniesie o tym, że żyjesz nie będzie już tak miło. 

- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.

- To, że mieszkasz z Avengers nie znaczy, że nie przyjdą po ciebie. W porównaniu do naszych wrogów, oni nie mają najmniejszych szans na pokonanie ich. 

- A gdybyś im pomógł? - spytałam. - Albo w sumie nie ważne. Lepiej pójdę już na górę, Tony miał dzisiaj wrócić z delegacji - zwinnie zmieniłam temat, który zaczęłam. Szczerze mówiąc bałam się jego odpowiedzi.

- Jasne, do zobaczenia. 

- Cześć - wstałam z pryczy i wyszłam z celi zamykając ją na kod. W sumie to i tak jest nie potrzebne, ale reszta nie wie, że to i tak nie działa.

Weszłam do windy, która już po chwili ruszyła w górę. Ku mojemu niezadowoleniu zatrzymała się szybciej niż oczekiwałam, czyli na parterze. Drzwi się rozsunęły, a do środka weszła Pepper i Tony.

- Już wróciliście? - spytałam udając zakoczenie. Wcale nie szperałam Tony'emu w myślach, żeby wiedzieć kiedy wrócą. Wcale.

- Też miło cię widzieć - odpowiedział. - Cieszę się, że nie rozniosłaś wieży wraz z Jelonkiem - uśmiechnął się. 

- Bardzo śmieszne. Wiesz jak mi się nudziło? Być sama w wieży to koszmar. Laufeyson mnie od tego uratował. 

- Ale nie wypuściłaś go, prawda? - spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Kto wie... - wkradł mi się na twarz chytry uśmiech. Wzrok utkwiłam przed sobą, czekając aż winda się zatrzyma na docelowym piętrze.

- Vicky...

- Przecież nie jest głupia Tony - upomniała go Pepper.

- Mam nadzieję. 

- Jak nie wierzysz spytaj Jarvisa, on nie może cię okłamać - powiedziałam, a kiedy drzwi się rozsunęły dodałam - widzimy się potem. Idę poczytać.

- Nie jesteś uzależniona od tego? - spytał podnosząc jedną brew.

- Nie mam nic innego do roboty - wzruszyłam ramionami i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju. 

W środku rzuciłam się na łóżko i ruchem ręki przywołałam jedną z książek. Otwarłam na zaznaczonej stronie i oddałam się lekturze.

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz