Rozdział 40.-Chcę o nim zapomnieć

334 31 10
                                    

Tydzień później

Minął dokładnie tydzień od kąt rozmawiałam z Martinus, od tej pory nie odezwał się do mnie ani słowem, trochę mnie to zabolało.

Dobra może bardzo, myślałam, że przyjdzie, porozmawia, przeprosi a on co nawet się do mnie nie odezwał słowem. I jak tak może być.

-Kayle możemy porozmawiać?-zapytała Emily wchodząc do pokoju.

-Zależy o czym, bo jak o nim to nie.-powiedziałam nawet na nią nie patrząc.

-Dlaczego? - zapytała siadając koło mnie na łóżku.

-Bo nie chcę o nim rozmawiać to skończony temat. - powiedziałam wstając z łóżka.

-Nawet nie dałaś mu szansy, żeby mógł z tobą porozmawiać. - powiedziała.

-Dałam mu szansę, ale on jakoś nie umiał jej wykorzystać. Wolił tą kobietę od swojej narzeczonej. - powiedziałam podchodząc do okna. Spojrzałam w niebo zastanawiając się co ja takiego zrobiłam.

-Kayle posłuchaj mnie... - chciała powiedzieć, ale ja przerwałam jej mówiąc:

-Nie Emily to ty mnie posłuchaj teraz. Mam dość tego, że wtrąca się w moje życie i jego. To jest nasza sprawa. Daj mi spokój. Proszę nie rozmawiamy już o nim. - powiedziałam wkurzona.

-Chce o nim zapomnieć tak będzie najlepiej. - powiedziałam obracając się do niej.

-Dla kogo, Kayle? Pomyślałaś o tym, że on może nie chce o tobie zapomnieć,że on nadal cię kocha. - powiedziała wstając z łóżka.

-Jak by mnie kochał to by mnie nie zdradził, prawda?

-Skąd masz pewność, że cię zdradził. A może to wyglądało inaczej niż miało. Kayle zastanówmy się. - powiedziała.

-Nie będę się zastanawiać tak było. Możemy już skończyć ten temat? - zapytałam.

-Nie,Kayle. Puki tego nie wyjaśniamy. Ja nie zostawię tego tak, pamiętaj. - powiedziała ostrzegawczo.

-Mówiłam ci, żebyś się nie wtrącała w moje życie. To są moje sprawy i jego ile razy Ci to mam mówić. - powiedziałam. - Masz swoje życie lepiej się nim zajmij. - powiedziałam ostro.

-Jak chcesz, ale żeby potem nie było, że miałam rację co do tego. - powiedziała wychodząc z pokoju.

Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Chciałam z nim porozmawiać,ale on był zajęty tą Kate czy jak jej tam. Gdyby chciał ze mną porozmawiać zadzwonił by do mnie, ale tego nie zrobił.

-Kayle ktoś do ciebie!- usłyszałam krzyk z dołu.

-Kto to! - odkrzyknęłam wychodząc z pokoju.

Weszłam do korytarzu i ujrzałam tam Martinusa, który trzymie duży bukiet czerwonych róż.

Stałam tam jak słup. Zamórowało mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić.

-Kayle... - szepnął. - To dla ciebie, chciałbym cię przeprosić za wszystko. - powiedział dając mi do ręki duży czerwony bukiet róż. Był prześliczny. W oczach pojawiły mi się łzy. Łzy wzruszenia.

-To dla mnie. - szepnęłam.

-Tak, możemy porozmawiać to ważne. - powiedział spoglądając na mnie.

-Jeśli to ważne to możemy. - powiedziałam. - Tylko wstawię bukiet do wazonu tylko nie wiem czy się zmieści. - za żartowałam.

-Na pewno się zmieści. - zaśmiał się.

-Daj to ja to wstawię do wazonu a ty idź porozmawiać. - powiedziała biorąc mi bukiet czerwonych róż.

Kilka minut później

-Możę zacznę od początku tak będzie najlepiej. - powiedział siadając na "moim" łóżku.

-Chyba tak. - mruknęłam siadając na przeciwko niego.

-Zaczęło się od tego, że.. - zaczął mi opowiadać jak to było. - aż do pewnego momentu zobaczyłę ją... wyglądała jak anioł... pomyślałem sobie chyba się zakochałem, ale później przypomniałem sobie o tobie.

-No tak zapomniałeś o swojej narzeczonej. - pruchnęłam.

-Nie przerywając mi. - warknął.

-To nie tak. - szepnął. - posłuchaj mnie..

-A jak! - warknęłam. - Nie to ty mnie posłuchaj!

-Nie skończyłem jeszcze mówić, a ty już się że mną kłucisz. Co z tobą jest nie tak. - powiedział, ale chyba później tego porzałował.

-Co z tobą.

-Wtedy ona spojrzała na mnie, podeszła do mnie, po czym zaczeliśmy rozmawiać, kilka razy spotkaliśmy się. Raz zaprosiła mnie do siebie i....-zatrzymał się w tym momencie.

-I co do cholery.-warknęłam.

-I zaczął mnie całować a ja nic z tym nie zrobiłem zaszło to trochę za daleko. - powiedział bojąc się co powiem.

-Martinus tylko nie mów mi, że...Jak mogłeś mi to zrobić idioto. Ja ci ufałam, kochałam cię a ty mi coś takiego wywijasz!-krzyknęłam popychając go.

-Kayle..ja nie chciałem. - szepnął.

-Jak mogłeś. - szepnęła a z oczu zaczęły lecieć mi łzy. - Idioto,ja cię tak kochałam.

-Nadal cię Kocham Kayle, pomimo tego co się stało.

-Wynoś się z mojego pokoju, już! -krzyknęłam.

-Ale Kayle..

-Wynoś się nie chcę cię znać!-krzyknęłam popychając go.

~**~
To już 40 rodział jeszcze trochę i koniec.

Say Yes "M&M"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz