Rozdział 13

423 34 8
                                    

Życie jest czasem jak sztuczka magiczna. Wszystko dzieje się szybko. Coś znika, a coś się pojawia. Nie potrafimy tego zrozumieć i pojąć. Dzieje się tak dopóki magik nie zdradza nam sztuczki. Wszystko co do tej pory wydawało się abstrakcyjne, staje się proste i zabawne. Miałam nadzieje, że ktoś podejdzie do mnie i powie, że to żart. Dowcip, w który zaangażowała się moja rodzina. Jednak tym razem tak nie będzie.
Czy byłam zła? Nie wiem. Nie potrafiłam się określić. Przepełniały mnie liczne uczucia i nie mogłam ich odróżnić. Tak samo chciałam się śmiać jak płakać. Miałam tylko jedno pragnienie. Odnaleźć Almę Peregrine i... i co? Pogadać, a może się zemścić? Zamierzałam zadecydować jak nadejdzie na to odpowiedni czas.
Teraz moje myśli zajmowały inne sprawy. Stałam właśnie w porcie w Walii. Miałam podjąć ostateczną decyzję.

— Niech pan mnie zawiezie na wyspę. — Czy to była dobra decyzja? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wiedziałam zaś, że cokolwiek sobie postanowię nie zniszczy mi to bardziej życia.

- Zapraszam na pokład - odparł uśmiechnięty rybak.

Powiem szczerze, że podróże morskie nie są dla mnie. Łódź, którą płynęłam była mała i stara. W rytm fali kołysała się, a momentami miałam wrażenie, że się wywali. Od rybaka dowiedziałam się, że jest tylko jedno miejsce, w którym można zjeść i zakupić nocleg. Tam się chciałam wybrać.

— Przepraszam, gdzie mogę znaleźć jadłodajnię z noclegiem? — spytałam się pierwszej osobie, którą napotkałam w tym miasteczku.

- Musi iść pani prosto i przy pierwszym skręcie wejdzie pani na rynek. Dalej już pani trafi - odpowiedział chłopak.
Ruszyłam w kierunek, który mi wskazano. Znalazłam budynek z szyldem U Ricka i tam poszłam.
W budynku roznosił się zapach piwa oraz wina. Podeszłam do baru, gdzie zastałam człowieka, który podawał zapewne znikomym piwo.

- Dzień dobry, podobno można tu znaleźć nocleg - powiedziałam niepewnie. Szczerze nie wiedziałam jak się zachować.

- To prawda, na jak długo chce tu pani zostać? - odpowiedział dość uprzejmie barman, a jak się okazało również i właściciel.

- Nie wiem.

- A co tu sprowadza amerykankę? - odparła jakaś osoba, która siedziała przy barze. Mężczyzna wyglądał jak typowy wieśniak. Jeśli mogę go tak nazwać. Zresztą każdy tu tak wyglądał. Większość osób nosiła pobrudzone ubrania, które gdzieniegdzie były oblepione ziemią.

- Sama musi to odkryć - odrzekłam mężczyźnie.

Pokój nie był pięciogwiazdkowy, ale nie tragiczny. Miałam miejsce do spania, szafkę i coś w rodzaju toalety. Nie rozpakowałam torby. Nie potrafiłam określić jak długo tu zostanę, więc lepiej mieć wszystko pod ręką.

Dopiero, gdy znalazłam chwilę wytchnienia, zaatakowało mnie pewne pytanie. Co zamierzałam zrobić? Nie miałam obranego celu, kierowałam się instynktem i znakami, które wszędzie znajdowałam. Nawet w samolocie ktoś mi wspomniał o tej wyspie. Otarłam dłonią łzy, które zaczęły się pojawiać. Zorientowałam się dopiero teraz co zrobiłam. Byłam na innym kontynencie. Zachowałam się jak kretynka. Babcia w dziwny sposób zmarła, rodzina mnie nie pamięta, a ja wyjeżdżam do Walii! Mimo, że podejmowałam decyzje świadomie, to teraz wszystko we mnie uderzyło. Wzięłam głęboki wdech i próbowałam się uspokoić. Doprowadziłam się do porządku i zeszłam do baru. Tak naprawdę od rana nic nie jadłam. O tej porze było mniej ludzi. Było mi to na rękę. Czułabym się nieswojo. Zanim usiadłam do stolika, zamówiłam jajecznicę. Miejsce to wyglądało tak jak inne tego typu miejscówki. Drewniane ściany i stoły wraz z krzesłami z tego samego surowca. W rogu wisiał telewizor.

— Nazywam się Frank. — Wysoki mężczyzna wysunął rękę w geście powitania. Nieśmiało odwzajemniłam gest i odpowiedziałam.

— Jestem Vanessa.

— Podobno zostajesz u nas na dłuższy czas. — Frank nie pytając o pozwolenie usiadł naprzeciw mnie.

— Wieści szybko się rozchodzą.

- To małe miasteczko, tu każdy zna każdego. Sama rozumiesz. — Nie, nie rozumiem. — Szukasz tu czegoś konkretnego, czy jesteś tu na wakacjach?

— Trochę tego i tego. — Ile jeszcze razy ktoś zada mi to pytanie? — Wspomniałeś, że każdy zna każdego, prawda?

— No tak powiedziałem.

— Znasz kogoś o imieniu Alma Peregrine? — Musiałam zadać komuś to pytanie. Na początku myślałam o barmanie, ale to Frank się pierwszy napatoczył.

— Niestety pierwszy raz słyszę to nazwisko. Jednak dam ci radę — odparł i nachylił się w moją stronę. — Zapytaj się o to najstarszego człowieka na wyspie.

Osobliwa HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz