Lidia obudziła się w środku nocy, do pokoju w którym się właśnie znajdowała wszedł jakiś mężczyzna ubrany w długi biały fartuch z maseczką na twarzy. Dziewczyna rozejrzała się po sali. Była w szpitalu już któryś raz, a konkretnie trzeci, budzi się w szpitalu nie pamiętając dlaczego się tam znalazła. Spojrzała na mężczyznę domyśliła się że jest lekarzem, zobaczyła, że nabiera jakiś płyn do strzykawki i mówi do kobiety która nagle jakby za sprawą magii znalazła się w sali, nie było jej tam wcześniej a przynajmniej Lidia jej nie widziała. ,,Morfina, daj ją dziewczynie, aktualnie jest w szoku, nie wiem czy nerwy są uszkodzone i czy będzie ją bolało" kobieta odpowiedziała ,,obidziła się?" lecz zanim lekarz zdążył cokolwiek opowiedzieć Lidia zaczęła bardzo głośno krzyczeć. Sama nie wiedziała dlaczego, może chciała zwrócić uwagę postaci a może po prostu poczuła ból oparzenia ręki lub złamanej nogi. Pielęgniarka szybko odłączyła kroplówkę od błękitnego wenflonu i wstrzyknęła do niego biało-przezroczystą ciecz, Będącą morfiną. Zasnęła. Gdyż się obudziłam było już jasno na dworze. Nawet nie chciała wiedzieć co jej się stało. Wiedziała tylko że leży w szpitalu tak jak jej mama, A przynajmniej tak twierdzi lekarz. W pewnym momencie jakiś ratownik powiedział,, mamy dziewczynkę wypadku pojedziemy na sali 227". Wyglądała na wiek Lidki. Położyła się na łóżku, lekarz do niej podszedł i spytał ,,I co ci się stało?" Odpowiedziała ,,pomyliłam zaklęcia" lekarz zaśmiał się odchodząc a dziewczyna powiedziała pod nosem ,,kolejny mugol"