List

103 4 0
                                    


16.04.2016r.

Kiedyś nieprzypuszczałabym, że nasza relacja tak diametralnie się zmieni. Nawet zaczęłam wierzyć w te wszystkie książki o prawdziwej miłości "Od nienawiści do miłości".

Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?

Już wtedy Cię nie lubiłam. Teraz jakoś bawi mnie ta sytuacja. Zniszczyłeś mi babki z piasku mówiąc, że są brzydkie. Nie wiem, co Ci się w nich nie podobało, ale właśnie przez to pierwszy raz się z kimś "pobiłam". Później okazało się, że będziemy chodzić razem do tej samej klasy. Przeklinałam swoje szczęście za to, że będę Cię widzieć dłużej niż to konieczne.

Rywalizowaliśmy praktycznie o wszystko. O to, kto dostanie wyższą ocenę, kto zajmie wyższe miejsce w zawodach lub konkursach a nawet kto zrobi lepszy kawał nauczycielom, lecz po pewnym czasie zaczęliśmy działać wspólnie. Byliśmy "partnerami do fachu" jak to zawsze powtarzałeś. I kiedy już się do Ciebie przywiązałam.... Zniknąłeś.... Tak nagle i bez słowa. Nie miałam twojego numeru a dom był pusty. Próbowałam się dowiedzieć  co się z tobą stało, ale z braku jakichkolwiek śladów, odpuściłam.

Zaprzyjaźniłam się ze Stilesem i Scottem, dołączyłam do stada, niebędąc żadną z nadnaturalnych istot. Byli moją rodziną, szczególnie Scott, po śmierci mojego taty, więc nie dziw się dlaczego tak zareagowałam kiedy dowiedziałam się co chciałeś mu zrobić w bibliotece.... Ale zacznijmy od twojego przyjazdu do Beacon Hills.

To był koniec lata. Tamtego dnia uratowałeś mnie, tak samo jak Scotta i całą resztę stada. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę Ty. Przeprowadziłam ze Stilesem śledztwo na ten temat, lecz dałam sobie z tym spokój po zobaczeniu Cię na moście, gdzie zginęła twoja siostra. Było mi Cię żal i czułam poczucie winy, że o coś Cię podejrzewałam. Próbowałeś odbudować ze mną kontakt, zgodziłam się. Nie mogłam odmówić kiedy się uśmiechałeś, mówiłeś, patrzyłeś... Zdałam sobie wtedy sprawę, że poczułam do Ciebie coś więcej, ale nie chciałam się do tego przyznać... Nawet przed samą sobą. Spędzaliśmy ze sobą co raz więcej czasu, jak wcześniej. Bałam się, że znowu mnie zostawisz, uspokajałeś mnie mówiąc, że nigdy mnie nie zostawisz.... Wierzyłam w to.

A gdzie jesteś teraz?

Wracając... Miałam zanik pamięci... Zniknęłam na kilka dni, w ogóle nie pamiętając co wtedy robiłam. Spiąłeś się, gdy Ci o tym mowilam, ale olałam to. Liczyło się dla mnie tylko to, że byłeś ze mną.

Zaniedbywałam stado, zaślepiło mnie, jak wtedy myślałam, "głupie  zauroczenie". Z tego powodu zaczęłam Cię omijać, więcej czasu spędzałam ze Stilesem. Czułam od Ciebie gniew, gdy widziałeś mnie w jego towarzystwie, który starałeś się maskować. Często mnie obserwowałeś... Na lekcjach, na korytarzu.... Wywoływało to u mnie dziwne ciepło na sercu jak i rumieńce na twarzy. Karciłam się za to jak na mnie działasz. Ciebie to bawiło... Wszędzie bym rozpoznała ten "perfidny" uśmieszek.  Znowu zaczęliśmy spędzać ze sobą czas, ale tym razem było... Inaczej... Często trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy... Zwierzaliśmy... A przynajmniej ja. Mówiłam jak ostatnio wyostrzyły mi się zmysły... Lepiej słyszałam, czułam... Postanowiłeś zostać ze mną podczas pełni, by sprawdzić czy jestem istotą nadprzyrodzoną. Zdałam egzamin! Co prawda omało Cię wtedy nie zabijając, ale podczas naszego pierwszego pocałunku udało mi się zmienić spowrotem w człowieka. Stałeś się moją kotwicą. Cieszyłam się i wręcz skakałam z radości, że w końcu szczęście się do nas uśmiechnęło... Niestety nie na długo...

Próbowałeś zabić Scotta!  Mojego przyjaciela, alfe jak i "brata". Rozstaliśmy się. A mimo to zawsze czułam zazdrość, kiedy widziałam Cie w towarzystwie Tracy. Doskonale o tym wiedziałeś. Postanowiłam wtedy nie być dłużna i sama zaczęłam imprezować i flirtować z innymi facetami. Oczywiście nic więcej mnie z nimi nie łączyło! Oni stawiali mi piwo a potem znikałam. Tak było do pewnego czasu. Można powiedzieć, że był to dzień jak co dzień. Klub, impreza, alko... Wyczułam wtedy twój zapach w pobliżu klubu. Chciałam Cię zobaczyć. Wyszłam przed budynek, Ciebie tam nie zastałam, za to otoczyli mnie jacyś nawaleni, w trzy dupy, kolesie.  Gdyby to sie stało teraz, napewno dałabym sobie radę, lecz wtedy nie umiałam walczyć, ani nic, co mogłoby mi się przydać w tamtym czasie. Nie chciałam zmieniać się w wilkołaka, bo nie panowałam do końcach mad sobą. Ucieczka nie wchodziła w grę, byłam otoczona. Czekałam sparaliżowana na dalszy ciag wydarzeń... Wtedy pojawiłeś się Ty. Pewnie mój strach było czuć na dziesięć kilometrów. Mimo wszystko nie wyśmiałeś mnie. Zapewniłeś tylko, że będzie dobrze i nic mi się nie stanie, póki jesteś w pobliżu. Zawiozłeś mnie do siebie, włączyłeś jakiś film.... Było jak dawniej. Wtuliłam się w twój tors, zapominając o całym świecie. Znowu liczyła się dla mnie Tylko twoja obecność. Pomimo zmęczenia i tak usłyszałam to jedno, krótkie i ciche "Przepraszam".

Kilka tygodni później zaatakowała bestia, najgroźniejsza chimera. Podczas potyczki z nią zostałam poważnie ranna. Nie przejmowałam sie tym. Dzięki temu uratowałam Scotta, Liama i parę innych osób ze szkoły, których wciąż nie kojarzę. Ukrywałam to przed innymi. Spędziłam jakiś czas w domu powracając do zdrowia. Nie wpuszczałam nikogo, kto mógłby wyczuć krew. Kiedy jakimś sposobem dostałeś się do mnie, mina Ci zżedła. Wyjąłeś apteczkę i inne potrzebne rzeczy do przyśpieszenia gojenia ran.  Starałeś się odebrać mój ból, ale nie potrafiłeś. Dopiero za parenastą próbą udało Ci się to zrobić. Na widok tych iskierek w oczach uśmiechnęłam się w duchu. Chciałam, by zawsze Ci towarzyszyły.  Zawarliśmy wtedy umowę.

Pamiętasz?

Ja, do czasu  powrotu do zdrowia nie udzielam się na misjach ze stadem, za to ty ograniczasz swoje plany.

Nie dotrzymałeś słowa i gdzie teraz jesteś?

Gdybyś ten jeden raz mnie posłuchał, nie doszłoby do tego.

W dniu, kiedy widziałam Cię po raz ostatni próbowałam Cię powstrzymać przed Tym. Prosiłam... Krzyczałam... Płakałam... A ty tylko musnąłeś moje usta, mówiąc, że nie zajmie Ci to długo i zaraz będziesz spowrotem. Przez jad kanimy nie mogłam nic dalej zrobić. Posadziłeś mnie do auta, jeszcze raz muskając mnie swoimi wargami, po czym ruszyłeś w kierunku miejsca pobytu bestii. Szepnęłam ciche "Powodzenia", ale i tak wiem, że to usłyszałeś. Po minięciu działania jadu, mogłam w miarę normalnie się poruszać. Pobiegłam dość chwiejnym krokiem za znajomymi mi zapachami. Widok ten nie był najprzyjemniejszy. Do dziury w ziemi spychała Cię jakaś dziewczyna, później dowiedziałam się, że to twoja siostra. Chciałam Ci pomóc! Ale przez jad kanimy moja sprawność fizyczna nie była w najlepszym stanie... Zniknąłeś. I teraz ja zniknę. Wyjeżdżam do Londynu. Spytasz się, po co? Nie mogę przestać o tobie myśleć! Piszę ten list głównie dlatego, by mieć to za sobą, by przestać płakać w poduszkę z Twojego powodu. Wiesz... Próbowałam podciąć sobie żyły z tęsknoty, ale zapomniałam o wilkołaczej zdolności regeneracji... śmieszne prawda? Trochę się rozpisałam, ale to bez znaczenia i tak nawet tego listu nie przeczytasz, przecież zginąłeś. A mimo to wciąż mam nadzieję i instynkt podpowiada mi... Nie to złe określenie, mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy Theo.

Na zawsze Twoja.

Sayonara

Po twarzy bruneta spłynęło kilka łez. Nie wiedział, że Ona tak przeżywa tę sytuację. Postanowił od tej pory naprawić Wszystkie swoje błędy. Spakował walizki, kupił bilet na najszybszy lot do Londynu. Postanowił znaleźć nadawczynię listu. Teraz liczy się Tylko ona i już Nigdy Więcej nikogo nie skrzywdzi. Jak nazywa się ten chłopak? Theo Raeken.

Witam  wszystkich, którzy dotarli na sam koniec.  Napisałam tego shota dzięki nominacji First_Unicorn. Tak troszku sie z nią spóźniłam, ale cii. Nie będzie dalszej kontynuacji, ale zapraszam do moich innych książek. Więc... Żegnajcie sarenki? 😊

Teraz i Nigdy więcejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz