Rozdział 38.

2.6K 198 399
                                    

ZAYN POV.

Wstałem, po czym przetarłem zmęczone oczy. Wiedziałem, że był dzień wolny, co lekko mnie pocieszało, nie musiałem udawać, że nie obchodzi mnie koniec przyjaźni z Louisem. Jednak mama i Geoff postanowili, że zrobimy rodzinną kolację. Chcieli nam coś powiedzieć, a ja czułem lekki niepokój. Podniosłem się z łóżka z niechęcią i lekko się przeciągnąłem. Przetarłem oczy, w których tkwiła jeszcze ropa po śnie, choć tej nocy więcej czasu poświęciłem na oglądanie serialu, niż spanie.

Brakowało mi mojego przyjaciela, ale co miałem zrobić? On prawdopodobnie mnie nienawidził, a po drugie nie chciałem przeszkadzać mu z byciu szczęśliwym w związku z Harrym. Moje uczucia do niego nie malały, a ja czułem, jak moje serce kruszy się za każdym jego pocałunkiem z kimś innym. Jednak brakowało mi go, straciłem część siebie i jedyne, co mi po nim zostało to już dawno uschły wianek z kwiatów, który mi kiedyś zrobił. Nie mogłem znaleźć tej części siebie i w głowie zadawałem sobie jedno pytanie. Gdzie chodzą złamane serca? Ale to było jedno z tych pytań, na które nie odpowie mi wujek Google.

Miałem wrażenie, że straciłem wszystko nic nie zyskując.

A może zyskałem coś innego...

Wyszedłem z pokoju dalej ubrany jedynie w bokserki i zszedłem na dół, gdzie o dziwo zastałem już Payna, który do rannych ptaszków nie należał. Chłopak spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok lekko się czerwieniąc, na co uśmiechnąłem się lekko złośliwie zaparzając wodę, by zrobić herbatę.

- Hej Payno! –powiedziałem siadając obok niego na sofie i obejmując go, na co tamten skrzywił się wyrywając się z moich objęć zagłady. Zaśmiałem się.

- Mógłbyś nie paradować w samych gaciach? –burknął

- Nie. –powiedziałem wstając i posyłając mu buziaka w powietrzu. – To zbyt piękne, widzieć cię, gdy jesteś czerwony i zakłopotany, gdy chodzę bez spodni i koszulki. –powiedziałem złośliwie, na co pokazał mi środkowy palec.

Tak zwykle wyglądały nasze poranki. Geoff z pracy w niedzielę wracał koło czternastej, a mama spała do dwunastej. Jak zawsze Payne robił się czerwony i burczał coś z niezadowoleniem pod nosem pisząc na mnie skargi do Nialla. Jak zawsze zrobiłem sobie zieloną herbatę i dosypałem łyżeczkę cukru. Potem jak zawsze ubrałem się w sportowe rzeczy i poszedłem biegać, a Payne jak zwykle zakpił z mojego zdrowego trybu życia. To była słodka rutyna i cieszyło mnie to, że to się nie zmieni.

Usiedliśmy do stołu, na który jak to przystało na uroczystą kolację leżała pizza. Zabraliśmy się za jedzenie i swobodną dyskusję o ulubionym serze. Gdy wszyscy już zjedliśmy mama i Geoff wymienili spojrzenia, po czym mężczyzna zaczął mówić.

- Chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć –zaczął, a zaraz po nim odezwała się mama

- Właściwie o dwóch rzeczach.

- Czy wyczuwam szczerą niedzielę? –spytał Payne, a jego ojciec pokiwał głową

- Zróbmy tak. Niech każdy wyjawi jakiś swój sekret, coś, co leży mu na sercu –powiedział, a reszta się zgodziła. – Zacznijmy ode mnie. Planujemy ślub. –powiedział, a ja z szokiem otworzyłem buzię. Liam zachował się bardziej przyzwoicie uśmiechając się i gratulując obu dorosłym.

Po krótkim czasie jednak uśmiechnąłem się. Mama była szczęśliwa, to było najważniejsze.

- No Payne, braciszku. –szturchnąłem go ramieniem, na co on przewrócił oczami

- To może teraz ty, Zayn, skoro jesteś taki mądry? –prychnął Payne, wyglądał na lekko spiętego, co zignorowałem

- Okay. –powiedziałem – Jakiś miesiąc temu zerwałem z chłopakiem, ale to chyba wiecie i no... złożyłem podanie do Cambridge i Oxfordu –powiedziałem, a Payne zakrztusił się kawałkiem pizzy – A ty? Nie chcesz iść gdzieś tam?

Good At Lies //Larry Stylinson ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz