19

289 15 9
                                    

 Bez zastanowienia ruszyłam do przodu. Nie będę tu stała jak głupia, rozmyślała o śnie czy czekać na jakiegoś księcia, który mnie uratuje. To nie za ciekawy pomysł...

Chodziłam bez sensu, zaglądając w każdy kąt i zaułek. Minęłam dość dużo drzwi do innych sal i okien, przez które można było patrzeć na chorych. Robiło się niebezpiecznie. Zaczęłam myśleć, że się całkowicie zgubiłam, ale to nie możliwe. Cały czas wokół mnie pojawiali się doktorzy, pielęgniarki lub pacjenci. Niby mogłam się kogoś zapytać jak wrócić do mojego pokoju, ale nawet nie pamiętam numeru. Co ja gadam. Nawet nie wiem jaki lekarz mnie leczy, ba! W jakim szpitalu się znajduję, przecież wylądowałam tu gdy nie byłam "obecna". Co powinnam zrobić?

Jeszcze chwilę tak rozmyślałam i chodziłam, aż mi się znudziło. W tym momencie ludzie zaczęli panikować; coraz szybciej chodzić, niektórzy wręcz biegać; jakby kogoś szukali. Być może chodziło o mnie, jednak wolałam się uspokoić i iść dalej. Skoro rozpoczęli poszukiwania, zaraz mnie znajdą. Teraz to jedyny czas na poukładanie sobie wszystkiego w głowie, inaczej chyba bym zwariowała. 

Nie mogłam jednak zbyt długo wszystkiego porządkować. Musiało stać się coś, czego tak nie chciałam. Ktoś na mnie wpadł.

-Bardzo Cię przepraszam - zaczął chłopak, podnosząc się i podając mi rękę - To mi się za często nie zdarza.

-W porządku - podałam mu dłoń i wstałam - rozumiem.

W pierwszej chwili pomyślałam: Boże, jakie on ma cudne oczy. Musiałam sobie to szybko wybić z głowy. Nie tylko dlatego, że już mam Joep'a. Po prostu. To byłoby głupie z mojej strony; zbyt przewidywalne i romantyczne pierwsze spotkanie. Nie mogłam sobie na to pozwolić. 

Zaczęłam więc starać się unikać jego wzroku, mówić niechętnie o tym, co mi się stało i być obojętna. Chyba źle to odebrał.

-To ty jesteś Akkie? - zaczął.

-Tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - A co?

Nie trzeba było zadawać tego pytania...

-Nie wiesz? - odparł - Szukają cię. Podobno wyszłaś z jakimś chłopakiem do łazienki i nie wróciłaś.

Ok, to było dziwne.

-Yyym, domyśliłam się - powiedziałam - Ale zaraz, zaraz. Po pierwsze; to nie jest jakiś chłopak, tylko Joep...

-A, w porządku - przerwał mi - nie wiedziałem.

-Ah, tego nie wiedziałeś - zaczęłam iść - To skąd, w takim razie, wiedziałeś co się tam działo?

Lekko się speszył i zaczął za mną iść, po czym odparł:

-Wszyscy o tym mówią.

Tak, jasne.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie znam JEGO imienia.

-A ty jak masz na... - zaczęłam 

-Powiedziano nam, że w razie znalezienia, musimy Cię jak najszybciej odprowadzić pod salę czterdziestą siódmą - zatrzymał mnie, obrócił w swoją stronę i popatrzył głęboko w oczy - Więc MUSIMY wracać. 

Byłam jednocześnie przestraszona i zła. Może z nutką zaciekawienia, ale nic poza tym. 

Wyrwałam się z jego objęć i ruszyłam w przeciwnym kierunku, żeby nie ryzykować.

Szliśmy koło siebie przez ogromną ilość korytarzy, mijaliśmy jeszcze więcej drzwi, a mimo to on ani razu się nie zawahał i doskonale wiedział, jak tam dotrzeć. Byliśmy prawie u celu, zaczęłam rozpoznawać tę okolicę, gdy rozmawiałam tu z Joep'em. 

Gdyby jednak...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz