00110001

641 43 48
                                    


(Opowiada Kakashi)

Byłem już znudzony tą przeciągającą się sesją zdjęciową do nowego numeru kultowego czasopisma "Głos Shinobi", które pojawiało się w milionach egzemplarzy. Miałem na sobie aktualnie tylko ciemne dżinsy do ostatnich zdjęć, kiedy komputer mojego fotografa już po raz drugi w tym tygodniu nawalił i całkiem odmówił współpracy. Czułem się tym naprawdę poirytowany. Dainashi, mój fotograf, po ciężkich walkach ze sprzętem, co nawiasem mówiąc było tylko bezsensownym marnowaniem czasu, zadzwonił wreszcie po specjalistę do DOI*.
Ze szczegółami opisał, co się dzieje i co zrobił, by to naprawić. Zupełnie jakby rozmawiał z prawnikiem, a nie kolesiem od elektroniki.

- I co?- warknąłem.

- Powiedzieli, że zaraz kogoś przyślą.

- Trza było powiedzieć, że ma się ktoś zjawić NATYCHMIAST!  Wielkim panom informatykom nigdy się nie śpieszy, bo oni ZAWSZE mają czas.- wyżyłem się trochę na nim, by choć odrobinę dać upust swojej frustracji.

- Nie zachowuj się jak udzielny książę. Oni też pracują i mają pewnie nie jedno takie zgłoszenie. Idź przypudrować nosek, a jak wrócisz i jeszcze nikogo nie będzie to zrobimy kilka zdjęć na sucho i będziesz wolny, dobrze?

- A weź spierdalaj.- warknąłem, choć w sumie nie powinienem. 

Zabrałem się i wyszedłem. Poszedłem do garderoby zapalić.
W takim stanie nie powinienem się odzywać, ale nic na to nie poradzę, że ci wszyscy ludzie tak bardzo mnie irytują. Zaciągnąłem się dymem z papierosa. Wiem, że powinienem rzucić to świństwo, ale w takich chwilach muszę zapalić. Nie palę regularnie, więc chyba nie jest tak źle i na fajki jeszcze mnie stać, chociaż mają zły wpływ na wygląd ciała, o które muszę bardzo dbać, by jak najdłużej utrzymać się w branży. Najchętniej to bym się napił. Najlepiej czegoś mocnego, ale za picie w pracy szef by mnie jednak wywalił. No mimo wszystko, ale nie przystoi być w pracy pod wpływem, a narkotyki mnie nie bawią. Naprawdę nie wiem, co połowa moich żałosnych znajomych w tym widzi. Chyba powinienem być bardziej opanowany i zimny. Olewać wszystko i wszystkich dookoła. Oczywiście wykorzystując te biedne mróweczki dla własnych celów. Chwila. Przecież już to robię. Muszę się poważnie zastanowić, dlaczego awaria tego szmelcu tak mnie zirytowała. Może w takich chwilach powinienem zająć się czymś ciekawszym albo pożyteczniejszym? Hm... cóż bym mógł robić w takiej chwili?  To musiałoby dawać choć odrobinę odprężenia. O. Poczytałbym coś lekkiego, już dawno nie czytałem nic, co nie związane by było z pracą. To jest dobry pomysł. Pójdę do księgarni i coś na pewno wybiorę. Chyba zacznę tę praktykę od jutra, a teraz muszę wrócić i go przeprosić za to ostatnie. Nie jest dobrze brzmieć jak ostatni cham.

Wyszedłem z garderoby i wróciłem na salę zdjęciową. Dainashi właśnie rozmawiał z jakimś brunetem ubranym w rozciągnięty szary sweter i równie szare, choć ciemniejsze dżinsy. Na nogach miał byle jak zawiązane stare adidasy. Brązowe włosy widocznie dość długie związane miał z tyłu niemal na samym czubku głowy. Na dodatek gładko uczesane, co zabawnie kontrastowało z jego ubiorem. Przez ramię miał przewieszoną sporą, czarną torbę z której właśnie wyciągał laptopa.

- Rozumiem. Zajmę pana miejsce. Zaraz zobaczymy, cóż się takiego stało.- powiedział wzdychając ciężko. Pewnie już uważał, że mój fotograf to skończony głąb informatyczny. Mówił dość oschle, jakby odtwarzał wykute na pamięć formułki, choć ten uśmiech który posłał mu zaraz po tym, nie mógł być sztucznie wyuczony.

- Jasne. Oczywiście, proszę siadać i się rozgościć. Będę wdzięczny za jak najszybszą naprawę usterki.- Dainashi zaczął mu nadawać nad uchem, choć wydawało mi się, że brunet w ogóle go nie słucha.

- Proszę na mnie nie zwracać uwagi i zająć się czymś innym. To może chwilę potrwać.- poinformował zakładając małe prostokątne okulary z cieniutkimi oprawkami.

- Oczywiście.- wydusił z siebie Dainashi.

Podszedłem. Patrzyłem chwilę jak brunet z wyrazem skupienia, na całkiem ładnej buźce, podłączał swój laptop do złomu Dainashi'ego. Kompletnie ignorował, co się wokół dzieje. Po chwili i paru kliknięciach zaczął śmigać tymi swoimi długimi paluszkami po klawiaturze. Jego wzrok był utkwiony w monitorze. W szkłach okularów obijały się zielone rzędy znaków na czarnym tle. Miał duże brązowe oczy o jakimś takim ciepłym odcieniu. Gdybym był kobietą znalazłbym bardziej pasującą nazwę dla tego koloru. Obszedłem go i stanąłem mu za plecami. Nachyliłem się tak, by mieć twarz w pobliżu jego karku. Czułem od niego ciekawą nutę perfum, dziwnie harmonijnie splatającą się z jego własnym zapachem. Wciąż nie reagował. Spojrzałem na monitor. Teraz na wciąż ciemnym ekranie błyskawicznie pojawiały się rzędy białych znaków. Po chwili wcisnął "enter" i jego smukłe palce zatrzymały się. Teraz mogłem zobaczyć, że jego paznokcie są poobgryzane. Jego wzrok przeniósł się na drugi ekran. Miał uruchomiony jakiś program z mnóstwem wykresów i znaków. Obserwował je przez chwilę. Następnie przeniósł wzrok na mnie. Zupełnie jakby dopiero teraz mnie zauważył.

- Mogę w czymś pomóc?- zapytał łagodnym głosem.

- Podziwiam tylko jak szybko śmiga pan po klawiaturze. Ja choćbym się starał, to w życiu bym pana nie dogonił.

- Lata praktyki.- powiedział i uśmiechnął się życzliwie.

Sam nie wiem czemu aż się wyprostowałem. Ten uśmiech zdumiał mnie swoją prawdziwością i jakimś ciepłem.

- Cudownie się uśmiechasz.- powiedziałem robiąc maślane oczka.

- Dziękuję, ale nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty.- powiedział pozornie bez emocji, ale zauważyłem lekkie rumieńce na jego twarzy o zaskakująco delikatnych, niemal kobiecych, rysach.  Muszę przyznać, że miał bardzo zmysłowe, pełne usta.

- Proszę mi wybaczyć ten nietakt. Jestem Hatake Kakashi. Proszę mów mi po imieniu.- pośpieszyłem z etykietą, by go nie urazić. Przez ten jego uśmiech i słodkie rumieńce chciałem go poznać bliżej. Zapragnąłem go. Muszę go zdobyć. Zasmakować.

- Miło mi poznać, pana.... znaczy się Kakashi.- sam się poprawił.- Muszę wracać do pracy.- dodał i znów odwrócił się do monitora nawet nie racząc się przedstawić!

Już miałem mu coś na ten temat powiedzieć, kiedy obok mnie stanął Dainashi.

- Dość tych flirtów. Czekamy na ciebie. Kilka zdjęć na sucho i na dziś będziesz wolny.

- Hej, cukiereczku, co robisz dzisiaj po pracy?- zagadnąłem ignorując fotografa.

- Prawdopodobnie pójdę spać i nie jestem jedzeniem.- odpowiedział beznamiętnie.

- Spać? Sam?- zapytałem zaczepiając.

- Spać i to już nie interes Kakashi'ego.- odpowiedział nie odrywając wzroku od monitora.

No nie! On jest jakiś nienormalny! Jak mógł, tak po prostu, oprzeć się mojemu wdziękowi i tej boskiej twarzy?! Jak może być tak zimno-profesjonalny, kiedy ja go podrywam?! Ja! Na domiar złego, co mnie w tej chwili już kompletnie dobiło, to jego reakcja na to czego się doszukał w tych swoich znaczkach. Na jego twarzy pojawiła się dziecięca radość, a policzki zarumieniły cudownie. Stanąłem przed nim i zobaczyłem żywe iskierki radośnie tańczące w tych pięknych oczach. Zupełnie jakbym spotkał najcudowniejszą istotę na świecie. Jestem pewien, że kiedy bóg tworzył piękno miał na myśli właśnie jego. Nie to, żebym był zdeklarowanym gejem.
Do tej pory w równym stopniu pociągały mnie kobiety, co i mężczyźni, ale jego widok wtedy tam, był nie do opisania. Wtedy przepadłem. Od pierwszego wejrzenia się w nim zadurzyłem. Nigdy przy nikim tak mi serce nie waliło jak patrząc na niego w tej chwili. Zapragnąłem zdobyć go i mieć wyłącznie dla siebie. I już nigdy się z nikim  nim nie podzielić. 

__________________________________________________

* DOI- dział obsługi informatycznej. 

NiedostępnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz